filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 26 stycznia 2006, 14:13

Uwe Boll w pigułce:. Uwe Boll - czarodziej kinematografii

Trudno zaprzeczyć, że Uwe Boll zrobił w ciągu kilku ostatnich lat oszałamiającą karierę. Niestety, wielu graczom oglądającym wypociny niemieckiego reżysera daleko do oddawania pokłonów na jego cześć. I doprawdy, trudno im się dziwić...

Uwe Boll postawił na swoim. Zrezygnował z usług Ericksona i stworzenie scenariusza powierzył innym autorom. Peter Scheerer oraz Michael Roesch całkowicie podporządkowali się zaleceniom niemieckiego reżysera. Efekty tej pracy można było podziwiać w amerykańskich kinach na początku ubiegłego roku. Mimo ogromnej fali krytyki ze strony recenzentów, narzekających na żenującą fabułę i fatalne dialogi w Alone in the Dark, Boll jest najwyraźniej ze swoich nowych podopiecznych zadowolony. Zarówno Sheerer jak i Roesch są odpowiedzialni za scenariusze do Far Cry oraz Fear Effect, o czym informuje nas przywołany już tu kilkukrotnie serwis IMDb.

Taki właśnie jest Uwe Boll. Jeśli ktoś mu nie pasuje, usuwa go z ekipy realizującej film. Zaufanym ludziom pozostawia urzeczywistnienie swojej wizji, zapewniając sobie przy okazji święty spokój. Niemiec owładnięty jest manią wielkości. Uważa, że wszystko co robi, jest znakomite i nie potrafi przyznać się do popełnianych błędów. Dlatego właśnie często jesteśmy świadkami absurdalnych komentarzy wygłaszanych przez reżysera, jak ta, która miała miejsce po zakończeniu specjalnego pokazu Alone in the Dark. Stwierdził on wówczas, że na sali było 280 osób, a tylko pięciu idiotów skrytykowało film. Później okazało się, że wśród tych „idiotów” znaleźli się uznani krytycy z Edmonton Journal, New York Times, Slant Magazine, eFilmCritic i Variety.

Uważany jest za zabawnego człowieka. Zawsze uśmiechnięty i przyjacielski, kompletnie nie radzi sobie jednak na planie. O powstawaniu filmu BloodRayne krążą już legendy. Zapewne nigdy nie wyszłyby one na światło dzienne, gdyby Niemiec umiał trzymać język za zębami. Przed specjalnym pokazem swojego najnowszego dzieła, pochwalił się dziennikarzom, że Michael Madsen non stop chodził pijany. Ben Kingsley odmówił wzięcia udziału we wspólnych scenach z Madsenem, gdyż obaj panowie nie znoszą się od momentu spotkania na planie filmu Gatunek (Species). Jak w takich warunkach można w ogóle myśleć o stworzeniu dobrego filmu?

Podejście Bolla do aktorów woła o pomstę do nieba. Niemiec przyznał się, że nie ma dla niego żadnego znaczenia, kogo obsadzi w danej roli – ważne, aby kandydat miał popularne nazwisko, które przyciągnie do filmu zagranicznych inwestorów. Aktorów do BloodRayne wytypował na dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć. Nie było mowy o jakimkolwiek konkretnym treningu z bronią, która w obrazie Bolla używana jest przecież bardzo często. Niemiec poluje na nazwiska, przeglądając ich grafiki. Jeśli ktoś ma przerwę i narzeka na brak zajęć, trafia właśnie do produkcji niemieckiego reżysera. W ten oto sposób możemy wytłumaczyć, dlaczego w produkcji tych szmir biorą udział gwiazdy – może nie z najwyższej półki, ale rozpoznawalne przez wielu entuzjastów kina na całym świecie.

Żeby było jeszcze śmieszniej, Boll ma poważne problemy w komunikowaniu się w języku angielskim. Wspomniany wyżej Blair Erickson, który miał okazję wymieniać poglądy z twórcą Alone in the Dark na temat scenariusza, był zdegustowany faktem, że niemiecki reżyser ma kłopot z napisaniem zdania, które byłoby poprawnie gramatycznie. Niedoszły autor skryptu zastanawia się, jak w takich warunkach można w ogóle myśleć o reżyserowaniu filmu, w którym wszyscy aktorzy rozmawiają właśnie po angielsku...

Czy ktoś zatrzyma tego człowieka? Obawiam się, że nikt. Uwe Boll ma łeb na karku, wie jak radzić sobie z dalszym finansowaniem swoich chorych projektów, a to właśnie pieniądze zapewniają kontynuację kolejnych przedsięwzięć. Możemy tylko mieć nadzieję, że Niemiec wreszcie nauczy się kręcić filmy, zatrudniać dobrych scenarzystów i brać aktorów odpowiednich do swoich ról, a nie „nazwiska z łapanki”.

Ileż można jednak czekać?

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Uwe Boll w pigułce:

  • Ulubiona potrawa: Sauerbaten (tradycyjne niemieckie danie).
  • Ulubiony film: Once Upon a Time in America.
  • Ulubiony aktor: Al Pacino.
  • Ulubiony sport: Boks.
  • Ulubiony klub: Bayer Leverkusen.
  • Ulubiony napój: czerwone wino.
  • Ulubiona muzyka: od klasyki, poprzez techno, do metalu.
  • Ulubiony zespół: Rammstein.
  • Ulubione piwo: Bitburger.
  • Ulubiona książka: Mars Fritza Zorna.
  • Ulubione ubranie: sportowe i dżinsy.
  • Ulubione gry: Silent Hill, Halo 2 i Hitman.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej