filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 26 stycznia 2006, 14:13

Uwe Boll - czarodziej kinematografii (2)

Trudno zaprzeczyć, że Uwe Boll zrobił w ciągu kilku ostatnich lat oszałamiającą karierę. Niestety, wielu graczom oglądającym wypociny niemieckiego reżysera daleko do oddawania pokłonów na jego cześć. I doprawdy, trudno im się dziwić...

Na początku listopada ubiegłego roku świat obiegła informacja mówiąca o tym, że reżyser pozyskuje pieniądze, wykorzystując lukę w niemieckim prawie. Patent jest prosty: Uwe Boll zamierza zrobić kolejny film, ale do działania potrzebni mu są inwestorzy, gotowi „utopić” w projekcie trochę gotówki. Na brak chętnych reżyser nie narzeka, co już wkrótce owocuje powstaniem obrazu. Ten ostatni po premierze okazuje się kompletną klapą, ale żaden z inwestorów nie załamuje rąk. Według niemieckiego prawa, jeśli film poniesie klęskę, dobrowolną wpłatę można sobie odpisać w zeznaniu podatkowym. Partnerzy Bolla w tym niecnym procederze nic nie tracą – wręcz przeciwnie, zyskują. Doktor może tworzyć kolejne dzieła na podstawie gier video. Interes kręci się sam.

Zakładając, że powyższe rewelacje są prawdziwe, Uwe Boll okazałby się skończoną kanalią, świadomie rujnując kolejne licencje tylko po to, aby się dorobić. Według opublikowanych na początku listopada informacji, kontrowersyjny zapis miał zniknąć z niemieckiego ustawodawstwa w styczniu 2006 roku. I głównie z tego powodu, nie należy dawać im wiary. Gdyby bowiem byłby to jedyny, realny sposób na pozyskanie przez Bolla gotówki, po filmie In the Name of the King: A Dungeon Siege Tale (kosztującym bagatela 60 milionów dolarów), nie powinniśmy więcej słyszeć o naszym ukochanym reżyserze. A tymczasem już teraz wiadomo, że kolejnym hitem wyprodukowanym w Boll KG będzie Postal – aktualnie trwają intensywne prace nad scenariuszem.

Nie da się jednak ukryć, że coś jest na rzeczy. House of the Dead kosztował 7 milionów dolarów, w kinach zarobił około sześciu. W tym wypadku można śmiało powiedzieć, że koszty zwróciły się (resztę najprawdopodobniej dorobiła sprzedaż płyt DVD, zarówno wypożyczalniom, jak i prywatnym klientom). Drugi z filmów Bolla (Alone in the Dark) cieszył się podobnymi wynikami finansowymi – około 5,5 miliona dolarów, z tym że jego produkcja pochłonęła cztery razy większą sumę. Sukces? Wręcz przeciwnie.

Należy sobie w tym miejscu postawić pytanie – jaki sponsor byłby w stanie dalej inwestować w produkcje Uwe Bolla, widząc utopione wcześniej 15 milionów dolarów? Logicznie rzecz biorąc – żaden, ale jeśli weźmiemy pod uwagę rewelacje o kombinacjach z niemieckim prawem, to już inna kwestia. Nie zapominajmy, że oba filmy – House of the Dead i Alone in the Dark – zebrały katastrofalnie niskie noty (odpowiednio 2.2/10 i 2.3/10, według serwisu IMDb). Wszystko na to wskazuje, że z wyprodukowanym za 25 milionów dolarów filmem BloodRayne będzie jeszcze gorzej. Trzy tygodnie wyświetlania nie przyniosły nawet trzech milionów dolarów zysku. Ocena 2.2/10 na łamach serwisu IMDb mówi sama za siebie...

Uwe Boll często podkreśla, że jest wielkim fanem gier video, a zwłaszcza tych, które ma przyjemność reżyserować. O tym, że deklaracje te należy traktować z przymrużeniem oka, przekonał się Blair Erickson, który został poproszony przez niemieckiego reżysera o stworzenie scenariusza do filmu Alone in the Dark. Rozpoczynając współpracę z Bollem, nie widział on żadnej z jego produkcji, ale o wchodzącym wówczas na ekrany House of the Dead, zdążył już nasłuchać się wielu negatywnych opinii...

Erickson zmierzał ze scenariuszem Alone in the Dark w dobrym kierunku. Marzyła mu się mroczna i mistyczna opowieść w stylu pierwszych odsłon cyklu i konsekwentnie realizował swoje zamiary. Ericksonowi pomagała w tym nie tylko doskonała znajomość gier wyprodukowanych przez Infogrames, ale również głębokie zamiłowanie do twórczości Howarda Phillipsa Lovecrafta. Niestety, Uwe Boll miał zupełnie inne spojrzenie na postać Edwarda Carnby’ego, jak i ogólny klimat filmu. Zażądał od scenarzysty, aby wplótł w opowieść siejące zagładę bronie oraz pościgi samochodowe. Prywatny detektyw, w którego rolę wcielił się później Christian Slater, miał również obowiązkowo dysponować nadnaturalnymi zdolnościami, pozwalającymi na walkę z potworami. Erickson zrozumiał, że Boll ma mizerne pojęcie o istocie serii Alone in the Dark (zwłaszcza o jej pierwszych odcinkach) i, że zbudowana przez niego opowieść o złu czającym się w ciemnościach, w wizji niemieckiego reżysera nie będzie miała racji bytu.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej