autor: Patrycja Rodzińska
Swój prezent wybierz sobie sam
Przy odrobinie wyobraźni, dysponując chwilą czasu na przeglądanie Internetu, naprawdę nietrudno wyjść poza utarty schemat obdarowywania – bombonierkami, książkami i skarpetkami. Czasem jedynie Mikołaj musi mieć portfel wielkości worka. A czasem wcale nie.
W ferworze codziennych spraw i pierwszych przedświątecznych przygotowań prawie zapomniałabym o może troszkę irracjonalnej, ale uroczej czynności – skrobnięciu kilku słów do Świętego Mikołaja. Pozwoliłam sobie przygotować króciutką listę zawierającą pewne sugestie, na co w tym sezonie Mikołaj powinien zwrócić uwagę kompletując worek z prezentami. A może i Wy, czytelnicy, znajdziecie jakiś drobiazg, o który chcielibyście poprosić Najhojniejszego ze Świętych?
Macie czas do północy – potem jesteście skazani już tylko na Aniołka. A jeśli nawet Święty Mikołaj – miejmy na uwadze, że to człowiek starszy, który może sobie coś pomylić bądź zapomnieć – nie przyniesie naj-naj prezentu, to wierzcie mi, po napisaniu takiego listu ubędzie Wam na chwilę kilka, jeśli nie kilkanaście lat. :-)
Małe przedmioty oprócz tego, że zajmują niewiele miejsca, mają jeszcze jedną, niestety nieznośną właściwość – łatwo zawieruszają się. Pal sześć, gdy gubimy długopis czy szminkę (no, chyba że Christiana Diora). Gorzej, gdy w czeluściach torebek, kieszeń i biurek przepadają elektroniczne maleństwa jak na przykład pen drive’y, a z nimi zapisane na nich dane.
Co ciekawe, cechy „łatwogubności” nie wykazują za to zegarki na rękę. Ktoś wpadł na pomysł, aby skompilować te dwa urządzenia. A jak sobie z tym poradził?
Nośnik o pojemności 128 MB umieszczono wewnątrz zegarka i dzięki temu stał się całkowicie niewidoczny. Przewód USB zgrabnie wkomponowano w pasek zegarka i na pierwszy rzut oka nie trudno pomylić go z nowoczesnym elementem designu.
Zegarko-pendrive w standardzie USB 1.1 współpracuje z Windows od 98-ki wzwyż oraz z Linuxem. Cena: w zależności od firmy, od 150 złotych.
Dla odmiany coś, co zgubić jeszcze trudniej. Jest szybki. Jest elegancki. I solidnie wykonany. Bugatti EB Veyron 16.4 – słodki sen każdego kierowcy, gorzka jest jedynie cena.
1001 koni mechanicznych pozwoli szczęśliwcowi, który usiądzie za kierownicą Bugatti przekroczyć, nota bene seryjnym samochodem przeznaczonym do użytku na zwykłych, miejskich drogach, 400 km/h. To cudo rozwija maksymalną prędkość 406 km/h, a do osiągnięcia setki potrzebuje zaledwie 2,5 sekundy!
Elegancki, miękki design, luksusowe wyposażenie, napęd na cztery mięsiste, 33,5-centymetrowe koła... Bugatti EB Veyron 16.4
Dobrą wiadomością jest to, że autko trafiło już do autoryzowanych europejskich salonów samochodowych. Niestety najmniej przyjemny drobiazg stanowi 1.100.000 euro, które należy w tymże salonie pozostawić.