Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 30 października 2005, 12:08

autor: Patrycja Rodzińska

Go Play 2 - co knuje Atari?

W dniach 26-27 października, w Lyonie, gdzie mieści się główna siedziba Atari, odbyła się prezentacja szeregu gier, które znajdują się w planie wydawniczym tego cenionego wydawcy.

Lyon. Urokliwe miasto na południu Francji. Ściślej, druga co do wielkości metropolia po Paryżu. Miasto ogromne, ale nie pozbawione klimatu. Miasto kultury, sztuki, businessu, wina Cote du Rhone oraz Antoine’a St. Exupery’ego – autora Małego Księcia. Zatem, co ma piernik do wiatraka, a wstęp, niczym z broszurki turystycznej, do serwisu poświęconego grom? Wierzcie mi, sporo.

Monsieur St. Exupery i Mały Książę.

To właśnie tu, w Lyonie, na Placu Verrazzana znajduje się siedziba główna firmy Atari. I to właśnie tu, w Lyonie, po raz drugi ma miejsce Atari Go Play – event, podczas którego można podpatrzeć, jakie tytuły powstają w stajni Atari.

Pro forma, jeszcze jeden malutki szczegół, aby nikt nie miał wątpliwości: Atari jest firmą francuską. Po upadku amerykańskiego Atari Corp. w 1996 roku, francuski Infogrames wykupił w 2001 roku kultowego producenta, zaś w 2003 roku otrzymał prawo do używania jego nazwy. Z tego prawa skorzystał, reaktywując tym samym markę Atari na rynku.

Pod banderą Atari.

Na tegoroczny Go Play przyjechało blisko 86 przedstawicieli mediów z co bardziej liczących się redakcji w Europie. :-) Na pokładzie Atari znaleźli się dziennikarze z Hiszpanii, Portugalii, Francji, Niemiec (te dwa kraje miały bodaj najliczniejszą reprezentację), Czech, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Szwecji, Włoch, Belgii, Holandii, Luksemburgu oraz Polski (Mateusz Ożyński z Komputer Świat Gry oraz ja).

Nie bez kozery użyłam zwrotu „na pokładzie Atari”, gdyż siedziba firmy kształtem przypomina ogromny parowiec, w którego wnętrzu zaprojektowano przestronny park, zaś od północnej strony budynek otoczono stawem. Swoją drogą nasuwa się tu skojarzenie ze średniowieczną fosą, mającą chronić Atari przed zakusami sąsiadującej z nią firmy Electronic Arts.

Fragment kompleksu budynków Atari.

Środa, 26 października. Południe. Dziennikarze przyjeżdżają z hotelu do siedziby firmy. Wszyscy otrzymujemy smyczki, na których dyndają karty magnetyczne umożliwiające uczestnikom prezentacji swobodne poruszanie się po całym kompleksie Atari.

Drobny poczęstunek. Przełamywanie pierwszych lodów przy kanapkach i różnorakich napojach. Przed godziną 14.00 zmierzamy w stronę audytorium. Sala kinowa, w której oficjalnie rozpocznie się Go Play, zapełnia się różnojęzycznym towarzystwem. Event otwiera przemówienie Bruno Bonnella (obecnego CEO Atari), człowieka, który w 1983 roku, wespół z Christophem Sapetem, założył Infogrames. Przemówienie krótkie, bo przecież nie dla niego przyjechaliśmy, ale z jego treści można wyłuskać jedno istotne zdanie: „Global market – local creators, local ideas”. (Rynek globalny – twórcy i pomysły lokalne).

Bruno Bonnell, CEO Atari.

W końcu przyszedł czas na część najbardziej oczekiwaną. Dziesięć pięciominutowych prezentacji. Każdy z twórców miał dokładnie pięć minut, aby w kilku słowach opowiedzieć o swoim dziecku, zaprezentować dziennikarzom trailer gry i zachęcić ich do tego, aby to właśnie jego demo room odwiedzili.

Dziesięć prezentacji spinały dwie bodaj najbardziej oczekiwane gry: Neverwinter Nights 2, która pokaz otwierała, oraz Alone in the Dark, która go zamykała. Niestety o nich wciąż wiadomo najmniej – Atari pokusiło się o strategię przystawki i deseru. Jesteśmy tak głodni, że przystawkę połykamy nie zważając na jej treść, a deseru nie dojadamy nasyceni daniem głównym, czyli w tym przypadku ośmioma innymi grami.

Po króciutkich pokazach w audytorium, na zmianę, w małych grupkach, na jakie Atari podzieliło uczestników, wędrowaliśmy od jednego demo roomu do drugiego.

Gracze, którzy darzą estymą tycoony, powinni zacząć odkładać co nieco do świnki-skarbonki, bo będzie na co. Deep Red pochwaliło się grą Tycoon City: New York, tytułem, który wywołał u mnie chwilowe rozszerzenie źrenic.

Statua Wolności – obowiązkowy element najdroższej dzielnicy Nowego Yorku – Manhattanu.

Sześćdziesiąt tysięcy osób, każda ze swoimi potrzebami, zachciankami, które poznajemy podsłuchując ich rozmowy, a spełniamy je wyciągając z tych rozmów wnioski. Dziesięć tysięcy różnych pojazdów poruszających się po zatłoczonych ulicach Manhattanu. Dwanaście dzielnic, które kolejno należy zagospodarować (wybudować np. Empire State Building). Słowem: big business, big scale, Big Apple. Zapowiada się smakowicie.

Powierzchnia reklamowa na Twoim nowiutkim drapaczu chmur dla Nokii czy Lacoste? Dlaczego by nie. Business is business.

A jeśli ktoś tęskni do klimatów Dzikiego Zachodu, Spellbound wiosną przyszłego roku wydaje sequel przygód Johna Coopera – Desperados 2: Cooper’s Revenge. Tym razem Cooper, w towarzystwie pięciu kompanów, Kate O’Hary, Doca McCoy’a, Pablo Sancheza, Sama Williamsa oraz Indianina o imieniu Hawkeyes, pomści śmierć swojego brata – Rosa Coopera.

Indianin Hawkeyes.

Gra chodzi na silniku Tringly. Grafika wygląda ładnie. Twarze bohaterów starające się wyrażać ich emocje. Można przełączać się między trybem FPP, a widokiem quasi-izometrycznym.

Pablo Sanchez.

Dla tych, którzy mieliby ochotę bardziej się napodziwiać swoich kowbojskich wyczynów, co efektowniejsze akcje można będzie nagrywać i montować w film. I oczywiście wszystko to okraszone westernową muzyką.

Kate O’Hara.

Dobra wiadomość szykuje się dla fanów czterech kółek. Atari zaprezentowało trzy ścigałki: Crashday, Test Drive Unlimited oraz Driver Parallel Lines, z czego dwa ostatnie wydają się naprawdę interesujące.

Eden Games postawił na transpozycję istniejącej od 1987 roku serii Test Drive na konsolę Xbox 360.

Panowie z Eden Games.

Test Drive Unlimited zwykłą ścigałką nie jest. Nie tylko znajdziemy tu niesamowicie szczegółowo odwzorowane modele realnie istniejących samochodów – jak Aston Martin, Lamborgini, Viper (w sumie 150), do których wnętrza można zajrzeć i napawać oczy ekskluzywnym wyposażeniem, lecz poza tym gracz sam będzie mógł wykreować swojego kierowcę, od kształtu nosa począwszy, na kolorze skarpetek skończywszy.

To nie Sims. To nadal Test Drive Ulimited.

Następnie swoim ślicznym autkiem zakupionym w salonie samochodowym, w którego karoserii odbijają się chmury płynące po błękitnym niebie, mkniemy po drogach Aloha State (Hawaje), co oznacza dosłownie – stan miłości. Grać nie umierać... Ścigamy się z onlinowymi graczami, rozbijamy to, co znajdzie się na drodze, a karoseria pozostaje nienaruszona. Chłopaki z Eden Games tłumaczą ten „fenomen” tym, że samochody w Test Drive Unlimited są zbyt piękne i kosztowne, aby pozwolić sobie na ich niszczenie.

Fakt, piękne i kosztowne. Żal rozbijać.

Fani ekstremalnego wgniatania karoserii nie będą czuli się zaniedbani w Crashday’u, który, jak zapowiada firma Moonbyte, ukaże się już w lutym 2006.

Ach, Ci niedzielni kierowcy.

Nie dość, że szyby, błotniki i koła będą fruwały wokół, to całości smaczku dodadzą karabiny czy wyrzutnie rakiet zamontowane na masce bądź po stronie okien. Dewizą gry jest wolność: ścigaj się jednym z 12 pojazdów podrasowanych w dowolny sposób, po trasie, którą sam sobie stworzysz, w trybie singlepalyer lub mulitplayer po Sieci.

Crashday: Taką piękną stłuczką można nacieszyć oczy zatrzymując ją kadrze.

Kid – bohater Driver Parallel Lines. Ubrania z epoki, fryzura z epoki, a przede wszystkim muzyka.

Trzecia ścigałka zainteresuje miłośników serii GTA. Akcja Driver Parallel Lines, osadzona w fotorealistycznie odwzorowanym Nowym Yorku roku 1978, pozwoli graczom nie tylko mknąć samochodami z epoki, ale też dzięki muzyce Jimmi’ego Hendrixa czy Jamesa Browna wczuć się w klimat tamtych lat.

Nowy York, 1978. Wskaźniki przestępczości przekraczały wszelkie granice.

Po Test Drive Unlimited drugim tytułem na konsolę Xbox 360, jaki Atari zaprezentowało, był FPS: TimeShift. Wymyślne uzbrojenie, 30 poziomów, 16 graczy online, wyeksploatowany, ale wciąż modny wątek podróży w czasie, to w zasadzie tylko dodatki do tytułowego timeshifta – opcji pozwalającej zwolnić, zatrzymać i „przewinąć” czas, tak aby dla przykładu podejść do wroga, odebrać mu broń, „włączyć czas” i zobaczyć jego głupią minę, gdy rozpaczliwie szuka broni w swoich rękach, w obliczu karabinu wycelowanego w jego głowę. Nie jest to gra dla wrażliwych ludzi. Ani dla tych, którzy nie potrafią myśleć w czterech wymiarach.

Ta elektryczna poświata to wizualizacja slow, stop & reverse time.

Fani klasycznych strategii poczuli się zaniepokojeni? Bez nerwów. :-) Tym, którym do gustu przypadł Act of War: Direct Action mogą w marcu 2006 roku spodziewać się miłej niespodzianki w postaci jego rozszerzenia.

Act of War – walka na morzu.

Rozszerzenie Act of War oferuje zabawę w trybie single i muliplayer online. 50 nowych jednostek, ogromne mapy i realistycznie odwzorowane środowisko prezentują się naprawdę ciekawie.

I w powietrzu.

Nie bez powodu Neverwinter Nights 2 oraz Alone in the Dark pozostawiłam na koniec. Są to tytuły, przy których najczęstszą odpowiedzią, jaką dziennikarze mogli usłyszeć, była: „I’m sorry. I can’t tell you”. (Przykro mi, nie mogę powiedzieć).

Na temat NWN2 słyszeliśmy powtarzającą się jak mantrę frazę "I can’t tell you". I oczywiście zdjęć również nie można było robić. ;-)

Może troszkę przesadzam. Jedna z bardziej rzeczowych informacji na temat NWN2 brzmiała: „Death happens often and fast in this game”. (Śmierć zdarza się często i szybko w tej grze).

Kilka renderów i składający się z nich trailer, to właściwie wszystko, czego o NWN2 obecnie wiadomo.

O Alone in the Dark wiemy jeszcze mniej, poza tym, że będzie i będzie na XBoxa 360.

Info na koniec: Dungeons & Dragons Online – oczekiwany MMORPG – jest już prawie gotowy, odbywają się jego testy beta. Tym samym możecie się spodziewać niebawem bliższych informacji na temat tej gry, która mierzy obok Everquesta 2, a przywodzi na myśl tytuły nieco lżejsze jak WoW czy Guild Wars.

Środowy maraton zakończył się kolacją w uroczej restauracji „Le boudoir”, gdzie o grach, graczach, rynku oraz planach ekspansji Atari można było porozmawiać przy kieliszku wyśmienitego wina. Nota bene, organizatorzy na francuskim trunku nie oszczędzali, co mogłoby tłumaczyć mniejszą frekwencję na porannych prezentacjach we czwartek – to, czego się na nich dowiedziałam, znajdziecie niebawem w szerszych zapowiedziach gier.

Le Boudoir.

Podsumowując Atari Go Play, tytuły najbardziej oczekiwane rozczarowały swoistą „niedostępnością” budząc obawy o to, czy będą tym, czym byśmy chcieli. Tymczasem ci mniej wyczekiwani zaskakiwali bardzo pozytywnie.

Patrycja „Soleil Noir” Rodzińska