Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 października 2005, 12:34

autor: Krzysztof Gonciarz

Sprawozdanie z PlayStation Experience 2005

Sony kolejny raz potwierdza, że jest jedynym producentem konsol, który nie boi się wyjść na przeciw polskim graczom. Przekonywało nas do tego usilnie przez 3 dni i odniosło zamierzony skutek.

Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, w zasadzie niczego na niebie nie było – były tylko dwa reflektory penetrujące zebrane nad Warszawą chmury. Brakowało tylko, żeby na modłę Batmana wyświetlały one na niebie logo PlayStation, naprowadzając wielbicieli Sony z całej stolicy na ulicę Prądzyńskiego, gdzie mieści się Centrum Expo. Aż tak spektakularnie nie było, choć ustawione przed wejściem światła pozytywnie korelowały z fachową dekoracją budynku, tworząc zaiste pozytywne pierwsze wrażenie. Tak oto właśnie rozpoczynało się piątkowe, przepraszam za wyrażenie, VIP Party. Zero snobizmu, chłopaki – tak było napisane na wejściówkach, no.

Hey, DJ, pick up the beat.

Wśród uczestników piątkowej imprezy rozpoznać można było zarówno branżowców „pokazowych” (powszechnie kojarzeni redaktorzy pism, prezenterzy telewizyjni), jak i typowych białych kołnierzyków, którzy na co dzień pełnią role pozbawione szczególnego rozgłosu. Integracja biznesowa przebiegała ze skutecznością wprost proporcjonalną do ilości serwowanych drinków, a zakłócana była jedynie powtarzającymi się raz na jakiś czas atrakcjami. Tego wieczoru odbyły się dwa turnieje: BUZZ: Muzyczny Quiz oraz Singstar 80’s (z polskimi piosenkami) – co ciekawe w pierwszym z nich zwyciężył.. Liroy (tak, „ten” Liroy). W obydwu nagrodami były świeżutkie PSP.

Atmosferę regularnie podgrzewały występy, hm... artystyczne. Generalnie schemat był taki, że im później się robiło, tym mniej ubrane były występujące, hm... artystki. Swawolne tańce (obecne także przez większość wieczoru na dwóch znajdujących się po bokach sceny platformach) swą kulminację odnalazły jakoś po północy, kiedy to wystąpiła striptizerka używająca żywych węży i pochodni jako akcesoriów pomocniczych. „No ej, to jest konkret!” – zawołał znajomy z pewnej gazetki konsolowej. Aparaty i kamery poszły w ruch, znikły nawet kolejki do barków (chyba jedyny raz w trakcie imprezy, ha). W sumie heca, że Sony zdecydowało się zorganizować party tak przesycone erotyzmem. Wiadomo, w naszej branży (w której stereotypem jest przecież okularnik siedzący po nocach przed kompem i nie widujący zbyt często kobiet) paradoksalnie istnieje głęboko zakorzeniona tradycja wynajmowania urodziwych a przy tym niekompletnie ubranych niewiast na wszelkie eventy.

Nie marudzić, że zadymione – w przeciwnym razie nie nadałoby się do publikacji :-)

Wedle zasad greckiego teatru, po punkcie kulminacyjnym następują perypetie. W tym wypadku przybrały one postać imprezy w klimatach okołoklubowych, towarzycho bawiło się w najlepsze do przygrywanych przez DJa house’ujących kompilacji. Panował pozytywny klimat i co ważne, obyło się bez jakichkolwiek przykrych incydentów (co zdarza się przy darmowych drinkach). Party skończyło się około godziny 1:30, szczerym i trafnym apelem organizatorów „Kochani, dajcie nam się wyspać, jutro startujemy o 9 rano”. I wystartowali.

Właściwa część Playstation Experience 2005 rozpoczęła się zgodnie z planem w sobotę z rana. Około godziny 11 przy wejściu do Centrum Expo ustawiona była już gigantyczna kolejka po bilety. W piątek jeden z pracowników Sony powiedział, że spodziewają się 20 tysięcy odwiedzających. Z początku podszedłem do tych wyliczeń sceptycznie, lecz widząc ten olbrzymi ogonek musiałem przyznać organizatorom rację. Kasa biletowa, szatnia oraz bramka działały sprawnie i nie mnożyły niepotrzebnie trudności, zachowując przy tym niezbędny poziom bezpieczeństwa.

Tu: „The World Is Mine” Davida Guetty.

Od samego momentu wejścia na główny teren wystawy w oczy rzucały się dwie rzeczy, a na uszy jedna. W oczy: oprawa wizualna imprezy oraz tłum; na uszy: dość drażniący, zbyt głośny głos wodzireja imprezy, roznoszący się po całej sali za sprawą mocno konkretnego nagłośnienia. Klimatyczne oświetlenia, w charakterystycznych dla międzynarodowego cyklu Experience tonacjach niebiesko-czerwonych (+zielone lasery), nakręcały wszystkich na styl właściwy wysokiej rangą imprezie konsolowej. Będąc obserwatorem z zewnątrz można nie czuć, jak wielkie mają one znaczenie, ale odbiór samej imprezy był dzięki wizualiom spotęgowany i wyniesiony na poziom przynajmniej europejski.

Serce roście patrząc na te czasy.

W przeciwną stronę działały wszędobylskie kolejki i wrażenie ogólnej walki o miejsce. Widok pustego standa należał raczej do ciekawostek, a co fajniejsze gry obstawione były solidnymi ekipami oczekujących. Jest to niestety nieodłączna cecha wystaw tego typu i nie da się jej obejść bez zorganizowania naprawdę gigantycznej liczby stanowisk, co w polskich warunkach (zwłaszcza wobec chimeryczności klientów, którzy równie dobrze mogliby nie dopisać aż tak licznie) jest trudne do zrealizowania.

Jeśli chodzi o kulturę osobistą prezentowaną przez odwiedzających, ogólnie rzecz biorąc nie ma na co narzekać. Zdarzały się pojedyncze przypadki zwiedzania imprezy z piwkiem w ręku, raz też zostałem kopnięty (ahem) podczas robienia zdjęcia, pod zarzutem przepychania się (no ziom, co złego to nie ja). Mając jednak świadomość tego, na co stać polski naród, sito selekcji i ochrony należy ocenić bardzo pozytywnie. Pracownicy ochrony sprawdzili się także w obliczu konieczności udzielenia pomocy na skutek ataku epilepsji. Oj, tak, choroba graczy nie daje o sobie zapomnieć nawet przy okazji imprez masowych.

W jednej ręce pad, w drugiej kanapka – prawdziwy gracz nigdy nie opuszcza stanowiska.

Podobnie jak na piątkowej imprezie zamkniętej, istotną rolę w odbiorze całości odgrywały występy i turnieje. Nie ma wątpliwości, że niejednego skusiły obietnice Sony, jakoby co godzinę było do wygrania PlayStation Portable. Tak też było w istocie, jednak „za darmo umarło”, jak mawiał pewien profesor od mikroekonomii – należało się wykazać w jednym z licznych turniejów i pokonać wszystkich pozostałych pretendentów do przysłowiowej ręki księżniczki. Chętnych nie brakowało, choć poziom rozgrywek nie zawsze był jakoś szczególnie wygórowany. Jest to bezpośredni skutek wciąż niskiej popularności PSP w naszym kraju.

Większość uczestników turniejów rozgrywanych na tej kieszonsolce nie miało wcześniejszego kontaktu z danym tytułem. Nie przeszkodziło to jednak niektórym w zakoszeniu worków wypełnionych konsolowymi goodies – za pierwsze miejsce przysługiwał Value Pack PSP oraz 3 gry na czarnulkę. Było o co walczyć, zwłaszcza że okazję do wykazania się mieli fani zręcznościówek, mordobić, gier sportowych, muzycznych itd. Szczęśliwi ci, którzy nie wracali do domu z pustymi rękami.

Poza graniem w gry, zebrani mieli możliwość pooglądania występów tanecznych (tym razem grzecznych, ghe, ghe), sztuk walki (capoeira) oraz sztuczek na BMX-ach. Ta ostatnia pokazówka była ciekawa przez pierwsze pół godziny trwania, ale po pięciu godzinach słuchania jak spiker podnieca się tym, co dzieje się na (dość efektownym swoją drogą) torze przeszkód chyba każdy miał dość. Zwłaszcza że, jak mówiłem wcześniej, mikrofony ustawione były tak głośno, że jedynym ratunkiem dla bębenków było obowiązkowe opuszczanie wystawy raz na jakiś czas. Brakowało nieco atrakcji garmażeryjnych – przekąsek i napojów. Jedyne, co zostało oddane w ręce graczy, to kilka automatów z Colą i kawą oraz mała restauracyjka na stałe zakwaterowana w budynku. Generalnie cała impreza była raczej monotonna i poza możliwością ciągłego zmieniania okupowanego stanowiska nie było nic ciekawego do roboty. Szkoda, można było przecież zorganizować też nieco innych, nie wymagających specjalnych nakładów zabaw (jakieś pomniejsze konkursy, dajmy na to wiedzy o grach).

Nie ma to jak posiedzenie w bolidzie.

Jeśli chodzi o zaprezentowane na wystawie gry, zobaczyć można było sporo ciekawostek, które jeszcze przez pewien czas nie będą osiągalne w sklepach. Trudno jest wskazać tytuły cieszące się w trakcie imprezy szczególną popularnością, jako że kolejki były praktycznie wszędzie. Najjaśniejszymi punktami były chyba NFS: Most Wanted (ale to klatkuuuuje)*, SSX On Tour, Shadow of the Colossus oraz cały asortyment gier multimedialnych. Dopchać się do Eye Toya to sztuka poznana tylko przez mistrzów targowego obycia – nikt się nie przejmował, że w oczach osób trzecich wyglądamy w trakcie zabawy z tą grą jak popaprani. :-) W przypadku Kinetica, cennych wskazówek udzielały przeszkolone w korzystaniu z gry hostessy.

Zabawa w Singstar 80’s uchodziła w przypadku Experience na sucho, gdyż wysoki poziom głośności otoczenia wykluczał ewentualne wpadki związane ze zbyt donośnym wczuwaniem się w hity Papa Dance i Budki Suflera. Sporo zainteresowania wzbudził także BUZZ, który zdaje się zawierać bezdenny wór pytań z wielu dziedzin muzyki popularnej i po premierze na bank stanie się jedną z ciekawszych party-games dostępnych w naszym kraju – będzie to w końcu jedna z pierwszych gier zlokalizowanych przez Sony Poland.

* Owo "klatkowanie" jak się dowiedzieliśmy post factum wynikało z tego, że na imprezie zaprezentowano dość wczesną wersję DEMO. Wersja finalna ma działać znacznie sprawniej.

PlayStation Experience mimo kilku drobnych potknięć z pewnością należy rozpatrywać w kategorii sukcesu. Najistotniejszy jest w tym wszystkim przecież fakt, że oto jedna z firm produkujących konsole autentycznie zabiega o nas, starając się nam przypodobać, zareklamować i wyrobić na polskim rynku brand jeszcze solidniejszy niż dotychczas. Jakże piękne jest to uczucie dla Polaków, którzy jeszcze kilka lat temu przyzwyczajeni byli do bycia traktowanymi jak mieszkańcy zaścianka Europy.

Tradycyjne wygniatanie maski Chryslera Crossfire.

Nie wiem, czy działania Sony są racjonalne z punktu widzenia ekonomicznego. Być może to wszystko przesadny hurraoptymizm, który i tak nie zdnajdzie odpowiedniego odzewu ze strony klienteli. Docenić jednak należy wysiłki tej firmy, zmierzające do zbudowania w Polsce branży konsolowej praktycznie od zera. Porównanie do Microsoftu, który czeka aż „dojrzejemy” bez jego ingerencji samo ciśnie się na usta. Kto wie, może za 5 lat będziemy już rynkiem atrakcyjnym z punktu widzenia producentów? A może za 10? Wyliczenia zostawmy marketerom, a póki co zastanówmy się tylko na spokojnie: PS2 aktualnie kosztuje jakieś 700zł. PSP – 1100zł. Nowa karta graficzna do komputera – plus-minus 1000zł. Co da nam więcej radości, pytam?

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

ZALETY:

  • możliwość zagrania w wiele ciekawych, przedpremierowo pokazywanych tytułów;
  • turnieje z super nagrodami;
  • świetna oprawa wizualna imprezy;
  • uśmiechające się hostessy;
  • skuteczne interwencje organizatorów.

WADY:

  • kolejki do stanowisk;
  • głos spikera;
  • wieszające się konsole;
  • monotonność atrakcji.