Wykształcenie: game designer. Wywiad ze współtwórcą kierunku Game Studies na Uniwersytecie Opolskim (3)
Czy indeks z Game Studies na UO to paszport do growej branży? Trudno na razie stawiać tak mocne wnioski. Ale kierunek, który uczy studentów zarówno analizy, jak i tworzenia gier, po trzech latach radzi sobie co najmniej nieźle.
A skoro chcecie zainspirować studentów do pracy w branży – czy mówicie im otwarcie o problemach, jakie ją trapią? Mam na myśli nieosiągalne terminy czy legendarny już crunch... W skrócie: czy uświadamiacie swoim podopiecznym, że gamedev to nie jest bajka?
Tak – wielostopniowo. Przed pandemią staraliśmy się organizować dla studentów spotkania z pracownikami branży, był u nas m.in. Tymon Smektała z Techlandu. Mają więc obraz sytuacji od ludzi, których to dotyka. Dodatkowo zachęcam studentów – chociaż nieszczególnie muszę – do śledzenia wiadomości z branży. Staramy się też, by prace zaliczeniowe były w formie projektowej zamiast eseju na 10 stron, bo szczerze mówiąc – ani im się nie chce tego pisać, ani mnie nieszczególnie chce się to czytać. To zmusza studentów do pracy w grupach, których skład jest regularnie zmieniany, co z kolei pokazuje im na żywym przykładzie, jak trudną sprawą jest zarządzanie zespołem czy czasem. To świetna zabawa, przy okazji pozwalająca zobaczyć, jak wyglądają projekty faktycznie robione w przewidzianym do tego okresie – skończone, przetestowane, grywalne – a jak te, które zaczyna się i kończy na ostatnią chwilę. To cenne doświadczenie, bo pokazuje m.in., że nie wszystko da się nadrobić w crunchu. To przeładowanie pracą i problemy z dopięciem projektu na czas to coś, co przedstawiamy i w teorii, i w praktyce. Spotykają się też z innymi kłopotami branży – na przykład kwestią braku kompetencji w zespole. Muszą na przykład wymyślić, jak stworzyć grę planszową, jeśli nikt w ekipie nie potrafi rysować – co wymusza bardzo kreatywne rozwiązania.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, od października kierunek stricte growy będzie funkcjonować także w Poznaniu. Decydenci z UAM-u postawili na nazwę „groznawstwo” i liczą, że uda im się przyciągnąć pasjonatów z całej Polski, kształcąc ekspertów, którzy będą potrafili gry analizować, opisywać, ale także wykorzystywać jako narzędzia edukacji czy kultury. O szkoleniu potencjalnych projektantów czy grafików na razie się nie mówi, ale uczelnia ma w planach nawiązać współpracę z wiodącymi firmami z branży.
Zmieniając temat z praktyki na teorię: jak na analizę gier jako tekstów kultury czy może nawet dzieł sztuki wpływa fakt, że bardzo wiele zależy w nich od ingerencji samego odbiorcy? Gry potrafią mieć dzisiaj po kilkanaście zakończeń, ścieżki fabularne rozgałęziają się na wiele różnych stron – to jednak coś zupełnie innego niż film czy książka, podążające jednym konkretnym torem.
Zostało jeszcze 54% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie