filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 25 maja 2005, 17:41

Revenge of the Sith - recenzja filmu (3)

Trzeci epizod Gwiezdnych Wojen jest ostatnim, na jaki czekaliśmy. Dzięki niemu luźne końce wszystkich wątków zostają ze sobą powiązane.

Zemsta Sithów jako całość, to film zaskakująco nierówny. Praktycznie przez całą pierwszą godzinę mnie mdliło. O wiele lepiej jest w drugiej fazie obrazu, kiedy to dzieło Lucasa zaczyna przypominać styl Nowej Nadziei, czyli klasycznego westernu w kosmosie. Jasno określone postaci, intensywna, ale zdecydowanie mniej chaotyczna akcja i duża dramaturgia to jej wielkie atuty. Niestety, reżyser z uporem maniaka próbował zniszczyć nawet tę część swojego obrazu, aplikując dziwne i nie trzymające się kupy zachowania postaci. Daleko tu Lucasowi do Imperium Kontratakuje, w którym również nie było „happy endu”, ale finał nie pozostawiał złudzeń, że wciąż istnieje nadzieja na pokonanie Imperatora. Tam wystarczyła grupa głównych bohaterów patrzących się pusto w otchłań kosmosu. W Zemście Sithów cały czas próbuje nam się wmówić, że mimo porażki będzie dobrze. Do cholery, przecież my o tym doskonale wiemy!

Gdybym miał trzeźwo ocenić ten film, nie dałbym mu więcej jak pięć „oczek” w dziesięciopunktowej skali. To nadal Gwiezdne Wojny, które darzę olbrzymim szacunkiem, ale Lucas ewidentnie nie sprostał zadaniu. W filmie, w którym wiodącą rolę pełnią efekty specjalne, aktorzy powinni wznieść się na szczyty swoich możliwości, a to można powiedzieć tylko o dwóch, trzech postaciach. Obraz jest wyjątkowo chaotyczny i momentami bardzo niespójny. Gdybym nie był fanem, nie wiem czy wytrzymałbym do końca seansu. Nie lubię być rzucany od wątku do wątku, tak jak nie lubię, gdy w chwili największego napięcia, aktor niszczy je dokumentnie przez nikomu niepotrzebną frazę. Nie trawię też dziwnej maniery reżysera do ubarwiania opowieści bohaterami, którzy pojawiają się znikąd i patrząc z perspektywy czasu, mają faktycznie nikły wkład w całą trylogię. Tak było z Jar Jarem i Gunkarem w pierwszej części, tak było z hrabią Dooku w drugiej i tak teraz jest z generałem Greviousem. Jestem w stanie zrozumieć sens obecności kaszlącego cyborga, gdyby przewijał się on – nawet szczątkowo – w poprzednich odsłonach cyklu. Ale jak doskonale wiemy, możemy o tym zapomnieć.

Gdyby na ten film spojrzeć natomiast z perspektywy bezkrytycznego fana, wydaje się on być całkiem niezły. Są tu wszystkie elementy, które zadecydowały o sukcesie poprzednich odsłon cyklu: Moc, pojedynki na miecze świetlne, ciekawe pojazdy oraz statki kosmiczne itd. Poza tym, pojawia się wiele smaczków, na które entuzjaści kosmicznej sagi czekali przecież tyle lat. W filmie Lucasa ich nie brakuje i z pewnością liczą się one na olbrzymi plus, ale jak już wspomniałem, tylko dla absolutnie bezkrytycznych fanów cyklu.

Jest poniekąd smutne, że finał przeciętnej, nowej trylogii, której wartość rosła z każdym kolejnym obrazem, został dokumentnie zniszczony w Zemście Sithów. Wiem, że jeszcze wiele razy będę oglądał ten film i z czasem polubię go, tak jak to było w przypadku najsłabszego moim zdaniem Mrocznego Widma. Nie zakochałem się jednak od pierwszego wejrzenia i już tylko z tego powodu, jestem ogromnie zawiedziony.

Mimo, że na razie nie jestem wniebowzięty, jednej rzeczy przeboleć nie mogę. Bez względu na to, co działo się w moim życiu, człowiek zawsze był świadomy, że kiedyś tam zobaczy kolejne Gwiezdne Wojny. Teraz już nie. Pusty będzie świat bez nowych filmów o perypetiach rodziny Skywalkerów. I jakiś taki smutny...

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej