Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 4 maja 2005, 10:20

autor: Piotr Lewandowski

Konsole nowej generacji

Bliska jest już konfrontacja gigantów. Na targach E3 mamy szansę poznać z bliższa trzy konsole nowej genereacji - PlayStation 3, Xboxa 2 oraz Nintendo Revolution. Zanim to nastąpi, zapraszamy do lektury podsumowania znanych nam już faktów ich dotyczących.

Od redakcji: Dnia 4 maja 2005 tekst został zaktualizowany w oparciu o nowe informacje dotyczące Nintendo Revolution. Uaktualnienie to znajduje się na ostatniej stronie materiału.

Kolejny chłodny wieczór, w pokoju mrok i niemal absolutna cisza, dająca wrażenie spokoju i wręcz zmuszająca do zafundowania sobie odrobiny odpoczynku. Powtarzane codziennie do znudzenia zdanie „kiedy ta zima się skończy” idzie w zapomnienie, a myśl tę zastępuje coś znacznie ciekawszego, coś co pozwala oderwać się od szarej rzeczywistości. Nagle w mroku pojawia się niewielkie, zielone światełko, słychać przy tym lekki szum, po chwili ciemność rozjaśnia blask ekranu telewizora. Tak, to jest wreszcie to, w tacce napędu płyta DVD z Gran Turismo 4 – cześć, wracam do życia za kilka godzin.

Po raz kolejny wybrałem konsole, zamiast spędzić czas z myszką w dłoni. Dlaczego? Ostatnio nawet zastanawiałem się, czy przypadkiem nie robię się po prostu już za stary na gry. Jednak ta myśl odchodzi gdzieś daleko, jeżeli tylko mam pada w dłoni, a nieuchronnie powraca przed komputerowym monitorem. Powód? Nieustanna pogoń za rozwojem grafiki i dźwięku, która zamiast podnosić jakość ukazujących się produkcji, powoduje raczej uszczuplenie naszych portfeli, a także utratę przez większość tytułów tego, bez czego porządna gra nie powinna się obyć – grywalności. Shadery, HDR, cuda wianki – a gdzie w tym wszystkim dobro odbiorcy? Cóż z tego, że większość gier na PC wygląda bardzo dobrze, jeśli na ogół są zupełnie niegrywalne? Na szczęście są jeszcze konsole, tam prawdziwi artyści wkładają w swoją pracę serce, a efekt jest łatwy do przewidzenia – miliony gier w ciągu kilku dni znikają ze sklepowych półek. Wyciśnięcie wszystkich soków z dostępnego sprzętu następuje tak przy okazji, bowiem w przypadku konsol engine pisze się na potrzeby danego tytułu, a potem przychodzi czas na odpowiednie optymalizacje – dlatego gry zawsze chodzą świetnie. Na PC robi się tani horrorek, aby pokazać, że napisało się bardzo wymagający sprzętowo kod, którego efektywność pracy opiera się głównie na wykorzystaniu stencil shadows.

Jednak co się stanie, gdy konsolowi developerzy dostaną nowe, niesamowicie silne obliczeniowo maszyny? Czy też dołączą do ślepej pogoni za fotorealizmem? Taka myśl wpadła mi do głowy, gdy robiłem kolejne okrążenie na Nurburgring. Zdałem sobie bowiem sprawę, że prawdopodobnie koniec PlayStation 2 jest już bliski. Nie będzie już nowego Tekkena ani Gran Turismo, kolejne części pojawią się dopiero na nową platformę. Coraz mniej jest tytułów, na które warto czekać. To samo tyczy się oczywiście X-Boxa oraz Gamecube’a. Co przyniesie przyszłość w postaci nowych platform, na co pozwoli twórcom gier, jak jej możliwości zostaną wykorzystane? Tacy Hideo Kojima czy Shigeru Miyamoto będą mieli ogromne pole do popisu, lecz czy podołają wyzwaniu? Na te pytania oczywiście poznamy odpowiedź już niebawem. Jak na razie o nowych konsolach wiadomo dość niewiele, przygotowaliśmy więc dla Was pigułkę, z której sami wyciągniecie odpowiednie na obecną chwilę wnioski.

Wszystkie trzy nowe konsole mają zostać zaprezentowane na zbliżających się wielkimi krokami targach E3, które odbędą się w dniach 18-20 maja. Wtedy prawdopodobnie poznamy szczegółowe specyfikacje techniczne wielkiej trójki, a także – co jest pewne – ujrzymy w akcji kilkanaście tytułów, z których większość jest już podobno w finalnym stadium prac. Nie wiadomo niestety, czy któryś z gigantów ujawni ostateczny wygląd swojego urządzenia. Bowiem wszystkie do tej pory publikowane zdjęcia, to najczęściej twory powstałe w wyobraźni sympatyków danego sprzętu. Co ciekawe, SONY, Microsoft i Nintendo co jakiś czas podsuwają mediom jakieś w sumie niewiele znaczące informacje, z których po chwili robi się afera – giganci umiejętnie podkręcają i tak już gorącą atmosferę. A to ktoś z branży widział daną konsolę, ta z kolei jest bardziej niesamowita niż również bardzo niesamowity projekt konkurencji, będący niemal na równi z tak samo niesamowitym wynalazkiem trzeciej firmy... Tak będzie jeszcze przez pewien czas, radzę więc uzbroić się w cierpliwość, bo czasami ciężko określić, które z dostępnych na dziś wiadomości nie są po prostu wyssane z palca. Cały ten sztuczny szum, który tworzy się wokół danego sprzętu, to też pewien rodzaj, dość skutecznej reklamy, bazujący w głównej mierze na plotkach, które działają niezmiennie elektryzująco na wielu ludzi. Czekając na oficjalne komunikaty i stanowiska producentów, posilmy się tym, co wiadomo już oficjalnie.

Nintendo wciąż wydaje się nie zainteresowane bezsensownym (w ich mniemaniu) wyścigiem o jak najlepszą grafikę. Dobrze pamiętam, gdy prawie dokładnie rok temu prezes BigN, Hiroshi Yamauchi dla jednej z gazet powiedział coś takiego: „Klienci nie są zainteresowani wysokobudżetowymi grami z kapitalnej jakości grafiką i dźwiękiem. Myślenie nastawione wyłącznie na tworzenie nowego, bardzo silnego sprzętu uważam za całkowicie błędne”. Wtedy tłumaczyłem sobie to dwojako: „boimy się SONY i Microsoftu” lub „być może jednak oni mają rację?” Oczywiste jest, że lepsza grafika i dźwięk to nie tylko większy realizm, ale i większe możliwości dostępne twórcom gier – a co za tym idzie, lepsze doznania płynące z zabawy i ogromne zadowolenie graczy, owocujące napływem gotówki dla wydawcy. Wystarczy przypomnieć premierę N64 czy czekanie na PS2 i zignorowanie przez rynek Dreamcasta, który nie był przecież konsolą złą, ale patrząc wstecz, ukazał się za wcześnie. Najśmieszniejsze w tym jest, że jak pamiętamy, pojawiły się nawet głosy, że nowego sprzętu od BigN nie będzie. Bardzo szybko, wręcz błyskawicznie N odwołało swoje wypowiedzi i potwierdziło fakt powstawania nowej, mocnej konsoli.

Sama wypowiedź o bezsensie stawiania głównie na rozwój grafiki spowodowała natychmiastowy spadek cen akcji firmy na tokijskiej giełdzie. Po roku wydaje się jednak, że jeśli Nintendo chce nawiązać walkę z konkurencją, musi dostarczyć sprzęt, który wydajnościowo nie będzie odstawał od reszty stawki. Czy na pewno? Dowodów na to jest wiele. Wystarczy spojrzeć na konsole przenośne, czy pomógł DS podwójny ekranik dotykowy, czy wniósł on jakąś nową jakość? Być może jakiś powiew świeżości to jest, jednak znika daleko w oddali, gdy w naszych rękach znajdzie się PlayStation Portable. Patrząc na te dwie konsole obok siebie, szczególnie podczas pracy, wydaje się, że premiera jednej z nich odbyła się znacznie wcześniej. Nie trzeba po tym wcale zapoznawać się z wynikami sprzedaży, różnicę w klasie widać gołym okiem. Oczywiście DS nadal sprzedaje się świetnie, bo co jak co, Nintendo z pewnością potrafi pisać dobre gry. Ma przy tym mocny fundament – miliony użytkowników od lat związanych z Gameboy’em. SONY musi się więc jeszcze sporo natrudzić, ale fakt jest faktem – PSP możliwości ma o wiele większe.

Polityka Nintendo jest nam znana od dawna. Wszystkie ukazujące się pod ich szyldem produkcje są niezwykle grywane i pochłaniają grającego od pierwszych minut. Jest ich wciąż niestety niewiele, bowiem te najlepsze tytuły pochodzą niemal tylko i wyłącznie od N. Już pomijam to, że większość gier ma bajecznie kolorową, wręcz infantylną oprawę i osobie dorosłej nie zawsze musi się to podobać. Nie sposób jednak przejść obojętnie obok Wind Wakera czy Mario Sunshine. Tak... lecz ile można? Chciałoby się więcej dorosłych zabawek, coś na wzór Gran Turismo czy Forzy – dostajemy Mario Kart. Z dobrych mordobić jest tylko Soul Calibur, filmu na DVD nie obejrzymy, przez sieć nie pogramy, a o dobrych tytułach FPP, horrorach czy przygodówkach (poza nielicznymi wyjątkami) wypada zapomnieć. Trudno dziwić się, że fani Nintendo również dorastają, a konsole nabywa ten, kto pracuje i go na to stać, więc zamiast kupić fioletowy „nocnik” dla synka, woli iść i nabyć X-Boxa lub PS2. Fani Nintendo obrażeni? Takie są fakty, dzieciak też woli grać w GTA.

O ile jeszcze kilka lat temu, N64 nawet wygrało z PSX na terenach USA, dzisiaj przy kontynuowaniu swojej polityki jest skazane na pożarcie przez SONY bądź Microsoft. Na szczęście brak większej liczby developerów piszących gry, jak również brak szerszego wachlarza tytułów prawdopodobnie wreszcie zauważono. Na Gamecube’a ukazuje się już więcej gier, firmowanych przez studia piszące także na konkurencyjne platformy. Swego rodzaju balonem próbnym miała być seria Resident Evil, jednak nawet to nie pomogło. PS2 ma jeszcze serię Silent Hill i wiele podobnych klimatycznie gier, a RE jest już nań konwertowany. Przy okazji zdementuję pogłoski wydane przez GC Word, jakoby wersja na PS2 miała mieć gorsze (składające się z mniejszej liczby polygonów) postacie i słabsze tekstury. To po prostu przegrywający zaczynają stosować nieczyste chwyty. Tymczasem Capcom spokojnie wydał oświadczenie, informujące, że wiadomość ta jest fałszem, a wspomniane pismo nigdy nie miało dostępu do jakiejkolwiek wersji konwersji RE na PS2.

Podczas GDC (Game Developers Conference) w San Fransicio, na początku marca tego roku, Satoru Iwata dał ponoć do zrozumienia, że nowy sprzęt Nintendo nawet nie ma zamiaru konkurować wydajnościowo z rywalami. Ma natomiast zaskoczyć konkurencję zupełnie czymś innym, czy to jednak wypali? Wątpliwe...

Nintendo obiecuje nam rewolucję, stąd nazwa konsoli. Sprzęt ma posiadać masę nowych, bardzo ciekawych rozwiązań, które przeniosą rozgrywkę w zupełnie nowy wymiar i spowodują, że miliony napalonych graczy wyjdzie ze sklepu pod pachą właśnie z nim. Firma trzyma się swoich wcześniejszych współpracowników, czyli IBM i ATI. Procesor będzie oparty na specjalnie przystosowanej na potrzeby konsoli wersji PowerPC. Jego kodowa nazwa brzmi „Broadway” i jak na razie jest to koniec konkretów. Plotek jest jednak mnóstwo. Dostaniemy więc prawdopodobnie zegar 2,7 GHz wraz z 512 MB pamięci operacyjnej. Ta ostatnia zapewne zostanie podzielona na odpowiednie sekcje, jednak jak na razie nic pewnego na ten temat nie wiadomo. Druga opcja może być odbierana jako oszczędnościowa, mowa bowiem o procesorze z zegarem 1,8 GHz oraz 256 MB pamięci. Patrząc na specyfikacje produktów konkurencji, wartości te wydają się zdecydowanie za małe, ale podobno tak ma być. Jak już wspomniałem, za układ graficzny odpowiada ponownie ATI. Co ciekawe, Kanadyjczycy pracują jednocześnie nad dwoma projektami, jeden z nich jest przeznaczony do X-Boxa 2, drugi to „Hollywood”, który znajdzie się właśnie w Revolution.

Na jego temat nie wiadomo nic, jednak ciężko się spodziewać, aby był czymś słabszym, niż obecne na komputerowym rynku układy X800. Jakie plany co do grafiki ma Nintendo, nie wiadomo. Co prawda firma nigdy nie przywiązywała do oprawy zbyt wielkiej uwagi, ale przecież kiedyś najsilniejsze było Nintendo 64, obecnie Gamecube także nie odstaje od konkurencji. Teraz ma być inaczej, liczy się przekaz, rewolucja – w każdym razie, zobaczymy. Czy Nintendo nie nadąża technologicznie, czy też naprawdę chce zmazać ostatnie niepowodzenia, wkraczając na całkiem nowy, niezbadany przez innych szlak? Jeśli wierzyć w dotyczące nowej konsoli plotki, ciężko być optymistą co do powrotu Nintendo na szczyt. Nie chciałbym być złym prorokiem, tak więc wszelakie dywagacje w tym miejscu zakończę.

Na szczęście coś tam powoli do Ninny dociera, zrozumiano jakie są wymagania kupujących wobec konsoli na miarę XXI wieku – chodzi głównie o temat rozgrywek online, do tej pory dla Nintendo nieistniejący. Tym razem otrzymamy wbudowaną w konsolę kartę sieciową WiFi, która pozwoli na grę multiplayer (z online włącznie). Firma będzie także dążyć do tego, by na nową platformę trafiało więcej gier od developerów 3rd party. Niejasna jest nadal kwestia nośnika, ale zapewne można spodziewać się rozwiązania znanego z Gamecube’a. Czyli po raz kolejny dość małe dyski, aczkolwiek bardzo pojemne. Skąd taki wniosek? Oficjalne potwierdzono kompatybilność z Revolution gier z GCN. Tak więc, odpalenie na swoim nowym sprzęcie starych gier, nie będzie problemem. Na temat wyglądu konsoli nie wiadomo nic, poza tym, że według szefa działu marketingu amerykańskiego oddziału firmy, Revolution będzie sexy. W każdym razie czegokolwiek by nie popełnili, zapowiada się coś ładniejszego od „nocniczka”. Kolejną niewiadomą jest kwestia kontrolera, aczkolwiek spodziewałbym się rozwiązania bezprzewodowego. Być może właśnie na tym poletku ukrywa się duża część tak bardzo intrygującej, lecz nadal nieznanej nam rewolucji.

O grach mających ukazać się wraz z premierą konsoli na razie nic nie wiadomo. Nadal niejasna jest sprawa następcy Super Mario 64, który roboczo zwie się 128 i, wnioskując z nazwy, przeznaczony będzie raczej dla Gamecube’a. Prawdopodobnie wszystko wyjaśni się podczas E3. W każdym razie, zapewne Marian w jakimś wydaniu będzie nowy system promować. Być może doczekamy się także nowej Zeldy, choć to raczej wątpliwe (nowa Zelda na Gamecube’a nadciąga). Jak doskonale widać, kolejna konsola Nintendo to w dużej mierze, jedna wielka zagadka pod każdym niemal względem. W sklepach zobaczymy ją najwcześniej pod koniec przyszłego roku, oczywiście na rynku japońskim. Do Europy ma zawitać z półrocznym poślizgiem.

Na konferencji prasowej w Tokio, Satoru Iwata stwierdził, że nie jest nam potrzebna nowa generacja sprzętu, lecz nowatorskie podejście do gier, rewolucja – czyli coś świeżego, unikalnego – to ma właśnie dostarczyć nam Nintendo. Patrząc na obecne konsole na rynku, sukces PlayStation 3 wydaje się oczywisty, nie należy oczekiwać jakiegoś kataklizmu czy zgubnego ruchu ze strony SONY. Możliwości PS3 już w samych zapowiedziach robią ogromne wrażenie. Microsoft także może być pewien swego. X-Box wyprzedził Gamecube’a, przygotowując przy okazji solidne fundamenty pod jego następcę, którego parametry techniczne również muszą budzić podziw. Gamecube nie „wypaliło”, BigN wyraźnie wyciągnęło zbyt mało wniosków z bolączek trapiących poprzednika, czyli Nintendo 64. Mało dobrych gier, większość dla młodszego gracza, do tego głównie pochodzących od samego Nintendo.

Gracze dorastają, nikt nie pogardzi nowym Mario i Zeldą, lecz my chcemy dobrych tytułów ze wszystkich gatunków, także tych z literką „M” na opakowaniu. Jaka rewolucja nas czeka? Jeśli wziąć pod uwagę wypowiedzi ludzi z Nintendo, konsola będzie znacznie słabsza od maszyn rywali. Czy samymi nowatorskimi pomysłami, uda się nadrobić niedostatki wydajnościowe? Kto zdecyduje się na zakup Revolution, jeśli multiplatformowa gra, będzie wyglądać o wiele lepiej na sprzęcie rywali? Wreszcie, czy ktoś w Nintendo nie twierdził, że rozwój grafiki nie ma wpływu na rewolucję branży jak i na doznania płynące z rozgrywki? Nikt głośno tego nie powiedział, jednak tak można obierać słowa Iwaty. Ciężko w tej chwili wróżyć powodzenie temu produktowi, oby jednak moje słowa nie sprawdziły się, bowiem szkoda stracić kolejną legendarną firmę. Nintendo nie zdecydowało się na kroki, które uczyniła SEGA. Firma chce nadal walczyć, zatem – powodzenia – będzie ono potrzebne.

X-Box odniósł dość spory sukces, choć oczywiście biorąc pod uwagę nakłady finansowe poniesione przez Microsoft na promocję, to musiało się stać. Popatrzmy jednak, jak to się wszystko zaczęło. Nie mająca na tym poletku jakiegokolwiek doświadczenia firma, wkracza na kompletnie nieznany jej rynek. Dysponuje jedynie – czym? Ogromną ilością kasy! Pieniądz to siła, owoce jej użycia? Wparcie niemal wszystkich firm piszących gry na PC, „kupienie” Temco, Rare i przede wszystkim Bungie – bez Halo nie byłoby tej konsoli, nie rozkwitłby tak bardzo system Live. Pamiętam komentarze wygłaszane przed premierą systemu, głównie wypływające z ust sympatyków PC, a także PS2 i Gamecube’a: na co nam gry z PC na telewizorze? Beznadzieja, zamknęli komputerowe bebechy w czarnej obudowie i chcą walczyć z japończykami? Emotion Engine od SONY jest dużo wydajniejszy. Konsola będzie się wieszać, buhahaha... Co z tego się sprawdziło? Nic!

Ja również do tej konsoli byłem nastawiony sceptycznie. Pogłębił to odczucie jeszcze pierwszy kontakt z nowym sprzętem. Ależ „krowa”, czy to ma być wygodny pad!? Nie ma to jak ponarzekać. Mimo że konsola na rynku japońskim nadal sprzedaje się słabo, pobiła bez problemu Gamecube’a i od dawna już zajmuje zaszczytne drugie miejsce w rankingu obecnych na rynku systemów do gier (pomijając konsole przenośne). Bebechy z PC w czarnej obudowie? Cóż mnie to obchodzi, jeżeli system oferuje najlepsze możliwości i najlepszą grafikę z całej trójki! Ma wbudowany dysk twardy, który bez problemu można zamienić na większy. Można wgrać na ten dysk zupełnie inne oprogramowanie, które otworzy przed nami ogromne możliwości. Oglądanie filmów, słuchanie muzyki, emulacja różnorakich platform a nawet odpalanie gier bezpośrednio z dysku (co jest od jakiegoś czasu możliwe także na PS2), to wszystko oferuje konsola Microsoftu. Ale to jeszcze nie koniec. Większość gier ma opcje rozgrywki online. Nie ma się co dziwić, jeśli w system X-Box Live lekką ręką wpompowano miliard dolarów! Microsoft zrobił z łatwością to, o czym przez dwa lata SONY wyłącznie mówiło.

Co ważne, na X-Boxa nie brakuje bardzo dobrych gier, a jakby tego było mało, jeśli jakiś tytuł ukazuje się na wszystkie trzy konsole, najlepsza jest niemal zawsze wersja na sprzęt Gatesa. Co z tego, że procesor w PS2 jest mocniejszy? X-Box ma o wiele lepszy układ graficzny, będący pochodną GeForce’a 3 i o wiele lepiej radzi sobie najnowszymi grami. Bump Mapping, proste Shadery, dobre tekstury – domena X-Box’a. To samo tyczy się pamięci, której jest 64 MB plus dysk twardy (swap), czyli dwa razy więcej niż w PS2. Fakt – Microsoft przez długi czas sprzedawał system poniżej kosztów produkcji, dwa – konsola ukazała się po PS2, naturalne więc, że jest wydajniejsza. SONY jednak niepotrzebnie oszczędzało na pamięci, w dodatku popełniło duży błąd pakując się w bardzo drogie wtedy rambusy i efekty są dziś widoczne gołym okiem. Co ciekawe, najwyraźniej nie wyciągnięto wniosków z tej sytuacji, bowiem pamięć w Portable miała wynosić początkowo tylko 8MB, stanęło na 32MB – na wyraźne prośby developerów, którzy maja już dość męczarni z PS2. Taki stan rzeczy od dawna boleśnie odczuwają także gracze komputerowi, którym co jak co, ale pamięci operacyjnej na ogol nie brakuje. Przykłady? Trzy niemal identyczne części Colin MaRae z fatalnymi teksturami, czy choćby najnowszy Driver, który wygląda po prostu kiepsko.

W każdym razie, wystarczyły tylko cztery lata, aby Microsoft zdobył pozycje wicelidera. SONY broni się tylko i wyłącznie lepszymi grami. Gdyby nie Namco, Konami, Squaresoft czy Capcom, byłoby już nie tak wesoło. Jednak mimo wszystko to Microsoft posiada bazę najlepiej wyglądających gier, tych zresztą przybywa w szybkim tempie. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że X-Box przecierał wyłącznie szlak dla swojego następcy. Firma była przygotowana nawet na to, że przeprowadzona na tak dużą skalę operacja pod tytułem Nasza Pierwsza Konsola, ostatecznie zakończy się stratami. Czy tak się stało? Bardzo możliwe, jednak cel udało się osiągnąć. Jest świetna baza, fundament pod nadejście nowego systemu. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Teraz jednak walka ma rozpocząć się na całego i po raz kolejny Microsoft nie żałuje dolarów, pewne kroki ku lepszemu czyniąc już dość dawno temu.

Co jest sztuką? Pokonać rywala na jego własnym terenie, czyli odnieść sukces z X-Boxem 2 na rynku japońskim. Na pierwszy rzut oka wydaje się to niemal niewykonalne, bowiem skośnoocy gracze do dziś nie ufają „klockowi”. Świadczą o tym wyniki sprzedaży X-Box’a, około 1,5 miliona egzemplarzy – fatalnie. Tak więc, by taka sytuacja się nie powtórzyła, trzeba było zdecydowanie coś zmienić. Popisano więc umowy z Segą, Namco, Capcomem a nawet Konami i firmy te już piszą gry na nową konsole. Prawdopodobnie na X-Boxa 2 nie zobaczymy flagowych tytułów, znanych do tej pory niemal wyłącznie posiadaczom konsoli SONY. Jednak wszystkie wymienione firmy mają ogromne doświadczenie i niezmiennie wypuszczają świetne tytuły. Ponadto Square ściągnęło panów Sakaguchi oraz Okamoto z Capcomu. Mają oni sprawić, że konsumenci na niezdobytym do tej pory rynku zaczną przychylniej patrzeć na inwazję białego najeźdźcy. Bill, może przefarbuj się na żółto?

System funkcjonuje pod kodową nazwą Xenon. Można było się spotkać także z nazwami, X-Box 2 oraz X-Box Next, ostatecznie stanęło jednak na 360. Premiera według niepotwierdzonych informacji miałaby odbyć się w Stanach Zjednoczonych już w listopadzie tego roku, być może zaraz potem w Europie. Konsola ma być zdecydowanie mniejsza niż poprzednik, nawet mniejsza od PS2 – świetnie. Podobno to kolejny ukłon wobec Japończyków... a może by tak ktoś wreszcie pomyślał o nas? Pomyślał, lecz głównie o bogatych mieszkańcach USA. Panie i panowie, otóż wszystkie gry na nowy system pracować będą w rozdzielczości 1280x720 pikseli, w trybie panoramicznym 16:9. Do tego obowiązkowo dźwięk 5.1 oraz wsparcie dla trybu Live. By cieszyć się takim obrazem, trzeba posiadać odpowiedni odbiornik. Zwykły telewizor, nawet posiadający tryb 16:9, nie jest w stanie wyświetlić obrazu w takiej rozdzielczości. W USA standard High Definition (HD) jest już bardzo spopularyzowany. U nas jednak dopiero raczkuje, przy tym cena zgodnego z nim odbiornika jest, na kieszeń Polaka, niestety nie do zaakceptowania. Pozostając w naszym kraju, nawet nie wiem czy jest sens rozwodzić się nad tematem „X-Box a sprawa polska”, lepiej pomińmy to milczeniem, po cichu licząc na lepsze stanowisko naszego oddziału w czasie premiery nowej platformy. Wracając do samego sprzętu i kwestii obrazu, być może dostępny będzie jakiś system skalowania, który zmniejszałby wyjściową rozdzielczość do PAL, czyli 720x576 pikseli. To jednak bardzo wątpliwe, w każdym razie należy pamiętać, że takie coś jest do wykonania.

Przechodząc do spraw technicznych, warto zacząć od jednej, bardzo istotnej zmiany. Microsoft nie współpracuje już z NVIDIĄ, przeznaczony do nowej konsoli układ graficzny, o kodowej nazwie Fudo, przygotuje ATI. Jeśli chodzi o wydajność i możliwości, układ ma być taktowany zegarem 500 Mhz, przy tym, jeżeli wierzyć zapowiedziom, będzie to kość o jedną generację do przodu, w porównaniu do znanych nam z pecetowego rynku kart X800. Czy to siostra nadchodzącego R520? Jest to możliwe, zważywszy na fakt potwierdzenia zgodności z następcą DirectX 9.0, czyli, pisanym głównie z myślą o Longhornie, WGF 1.0 (Windows Graphics Foundation). Ten rewolucyjny API, często nazywany DirectX Next ma oferować wiele ciekawych funkcji, które z pewnością zostaną docenione przez producentów gier. Ponieważ najnowsze karty ATI wspierać będą również silnik Shader Model 3.0, kompatybilności z SM 3.0 z pewnością można oczekiwać także od Fudo. Jego wersja beta spodziewana jest na maj, natomiast finalizacja prac nad układem planowana jest latem.

Wygląda na to, że ten chip graficzny będzie znacznie silniejszy niż jakikolwiek sprzedawany obecnie w sklepach. Według zapewnień producentów, gra Half-Life 2 ruszy na nim z łatwością w najwyższej liczbie detali. Xenon ma mieć 256 MB pamięci RAM, jednak należy pamiętać, by nie porównywać tego z pecetami. Pierwszy X-Box ma tylko 64MB RAM i jest to ilość w zupełności wystarczająca. Pojawiły się jednak plotki, że konsola wyposażona będzie w 512MB pamięci operacyjnej. Jeszcze lepsze wrażenie robi jednostka centralna. Wielordzeniowy (trzy rdzenie) procesor o zegarze 3 GHz oparty jest na PowerPC, czyli tak samo jak w Revolution. Każdy z rdzeni może wykonywać dwie instrukcje w jednym cyklu zegara. Pamięć L1 wynosi 32 kB na dane i 32 kB na instrukcje. Rdzenie dzielą między sobą 1 MB pamięci L2. Wszystko pięknie, mimo to „serce” X-Boxa 2 jest zdecydowanie słabsze od The Cella, użytego w PlayStation 3!

Jeśli chodzi o nośnik danych, Microsoft nie ma zamiaru użyć standardu HD DVD, pozwalającego zapisać na płycie około 30GB danych. Nadal służyć będzie zwykłe DVD, zgodne z dwuwarstwowym standardem DVD-9. Tutaj SONY ze swoim Blu-Ray jest wyraźnie do przodu. Także nie zobaczymy w standardzie twardego dysku. Microsoft wyraźnie tnie koszty, dysk jednak będzie można dokupić w dodatkowej opcji. Co ciekawe, koniec ze zwykłymi twardzielami, znanymi z komputerów PC. Zastąpią je 2,5 calowe odpowiedniki, które stosowane są z powodzeniem w laptopach. Taki dysk jest oczywiście droższy od zwykłego i będziesz musiał go nabyć, jeśli zechcesz grać w gry z pierwszego X-Boxa. Tak – potwierdzono kompatybilność w dół. Czy jednak takie rozwiązanie jest dobre? Z jednej strony wyraźnie aż pachnie niecnymi praktykami, bowiem jesteśmy niemalże zmuszani do dodatkowych wydatków, prawdopodobnie większość nabywców przy pierwszej okazji napełni skarbonkę Billa zyskami ze sprzedaży określonego rodzaju dysków. Z drugiej strony patrząc na specyfikację platformy ciężko oczekiwać, aby był to sprzęt tani.

Microsoft wyraźnie nie zamierza wciskać czegoś na siłę, a tylko zaoferować określoną możliwość, sprzedając przy tym konsolę po jak najbardziej atrakcyjnej cenie. Ba, mówi się nawet o dwóch wersjach sprzętu, jednej taniej – wyłącznie do gier, drugiej droższej – o rozszerzonych możliwościach. Czymś pośrednim, między posiadaniem dysku a jego brakiem, ma być wbudowany slot na pamięć flash. To pozwoli na łatwe przenoszenie różnorakich danych na kartach o pojemności od 64 MB do 1 GB. Co jeszcze? X-Box 2 będzie miał tylko dwa wejścia na kontrolery. Chcąc podłączyć więcej niż parę padów, przyjdzie nabyć nam multitap. Powtarzam więc pytanie: tniemy koszty czy bawimy się w tanie zagrywki? Ciężko powiedzieć, zważywszy fakt, że kontrolery będą bezprzewodowe. Podobnie jak w Nintendo Revolution, także i tutaj zobaczymy wbudowaną kartę sieciową WiFi, która umożliwi bezprzewodowy dostęp do Internetu.

Poza tym, towarzyszyć nam będzie także aparat cyfrowy, dysponujący matrycą 1,2 megapiksela. Będzie go można wykorzystać, co oczywiste, do robienia zdjęć – te potem będą używane w grach, np. jako tekstura twarzy dla postaci czy w serwisie X-Box Live, gdzie będziemy mogli udostępnić zdjęcia naszych cudownych facjat pryszczatym Amerykanom. Potwierdzają się także informacje na temat kamery, którą będzie można dołączyć do X-Boxa 2 jako urządzenie peryferyjnie, a która będzie oczywiście urządzeniem mogącym wychwycić ruchy i gesty gracza. Krótko mówiąc, taki Eye Toy w wydaniu Microsoftu. Wiadomość tę potwierdził nieoceniony J. Allard, czyli szef XNA, w wywiadzie dla Bloomberg News. Allard przy tym szczerze stwierdził, że Microsoft uczy się od konkurencji, w jaki sposób projektować i praktycznie wykorzystywać takowe kamery. Oczywiście opracowywane urządzenie ma być w efekcie znacznie doskonalszym urządzeniem niż kamerka Eye Toy, w to jednak nikt nie wątpi. Nie tak dawno Microsoft przedstawił także pierwsze obrazki prezentujące w akcji interfejs użytkownika, który z chęcią publikujemy.

Podoba się Wam? Na pierwszy rzut oka wygląda na dość rozbudowany, a mimo to, już w tej chwili wydaje się być przejrzysty i dość intuicyjny. Na co dzień towarzyszyć nam ma odtwarzacz muzyki, który także obejrzeć możecie na poniższym obrazku.

Jeśli chodzi o gry, to zapowiedziano już trzy produkcje od Temco. Mowa o Dead or Alive 4, ten tytuł zapewne reklamy nie wymaga i pewnie okaże się prawdziwym hitem, obok którego nikt nie będzie potrafił przejść obojętnie. Poza tym, ujrzymy Ninja Gaiden 2 i DoA: Code Cronus. Więcej szczegółowych informacji na temat planowanych na nową konsolę tytułów otrzymamy podczas targów E3. Microsoft już teraz zapowiedział, że premiera nowej konsoli będzie okraszona liczbą trzydziestu lub nawet czterdziestu gier. Po roku ich liczba oscylować ma w granicach setki. Jakie asy w rękawie ma jeszcze Microsoft?

Rozwój wielu równolegle istniejących platform stworzył z czasem problem przygotowywania różnych wersji tych samych tytułów gier, tak aby można było je uruchamiać w różnych środowiskach. Rozwiązaniem – w przypadku firmy Microsoft – będzie nowy system XNA, który umożliwi twórcom gier tworzenie jednego środowiska a potem wykorzystywania go w różnych systemach: Windows, X-Box i Mobile Windows. Rozwiązanie to ma za zadanie ułatwić przenoszenie kodu pomiędzy różnymi systemami, umożliwiając tym samym koncentrowanie się na kreatywności i wdrażaniu nowych pomysłów nie ograniczanych problemem asymilacji. Idąc dalej tym tropem, możliwe będzie wykorzystanie możliwości np. DirectX’a pod X-Boxem czy bardzo szybkie przeniesienie jakiegoś tytułu z PC na konsolę, a zatem korzyści jest wiele. Podsumowując, powiedzieć można, że jest to swego rodzaju standaryzacja, która pozwoli na jednorodne spojrzenie na różne systemy i taka właśnie będzie najbliższa przyszłość wytyczająca technologii kolejne wyzwania, a także mobilizująca konkurencję do wprowadzania podobnych rozwiązań. Prawdopodobnie właśnie dlatego Microsoft dążył i wciąż dąży do jak najlepszego upodobnienia wnętrzności swoich maszynek do PC. Jeśli więc przyszłe gry na X-Boxa 2 i PC maja opierać się na WGF, z jednoczesnymi premierami na obie platformy nie powinno być problemu. Oczywiście zapewne stanie się też tak, że Microsoftowi będzie zależało, aby dany tytuł był dostępny wyłącznie na ich konsolę. To jednak już opowieść na zupełnie inną, nudną bajkę.

W każdym razie XNA to bardzo zaawansowany zbiór narzędzi, które mają „wykonywać połowę roboty” za developerów. Microsoft pokazał nową technologię, która będzie ciągnęła jego systemy przez kolejne lata. Samo nasuwa się pytanie, co woli zrobić firma pisząca gry na PC, ze swoim dobrym tytułem, mając do wyboru konwersję na PlayStation 3 czy X-Boxa 2? PS2 jest maszynką trudną do okiełznania, nie wiadomo jak będzie z PS3. Za to teraz już wiadomo, jak szybkie i proste będzie przeniesienie tytułu z PC na Xenona. Gry się szybko starzeją, czym wcześniej ukaże się tytuł, tym lepiej. SONY naciska, Microsoft naciska, my chcemy zarobić – to co robimy? Chyba już znacie odpowiedź. Podsumowując, zapowiada nam się bardzo silna konsola, łatwa w programowaniu i mająca doskonałe zaplecze, w postaci całej masy developerów znanych z PC. XNA może okazać się bardzo dużym atutem, Microsoft na pewno postara się, aby system ten został wykorzystany jak w największej mierze.

Z drugiej strony jak na dłoni widać pewne minusy cacka Billa. Jest pewne, że wydajnościowo sprzęt będzie znacznie słabszy od PlayStation 3, jednak czy przy tak ogromnej mocy obliczeniowej obu urządzeń uda się SONY uwidocznić przewagę? Do najważniejszych brytyjskich firm trafiły właśnie developerskie wersje konsol PlayStation 3, na których powstawać mają nowe produkcje. Konsole dostały oczywiście wewnętrzne studia SONY, w tym również ludzie, którzy odpowiedzialni są m.in. za grę The Getaway. Dane techniczne tych urządzeń nie są znane, ale według źródeł, dev-kity są bardziej zaawansowane niż dev-kity PoweMac’ów, które posłużyć mają do produkcji gier właśnie na X-Boxa 2. Wciąż są to co prawda prototypy, ale coraz bliższe finalnej wersji konsoli. Na razie nie posiadają jeszcze rdzenia graficznego, nad którym cały czas w pocie czoła pracuje NVIDIA.

Być może Microsoft nas czymś jeszcze zaskoczy – jestem pewien, że firma nie pozwoli, aby konsola odbiegała znacząco od sprzętu konkurencji. Dziwi mnie też użycie zwykłego DVD jako nośnika danych. Jeśli PS3 będzie przy okazji odtwarzać filmy w HD DVD, Microsoft może otrzymać naprawdę solidny cios. Jakże niedawno SONY wydało dość zaskakujące oświadczenie, z którego wynika, że nie wykluczone jest połączenie Blu-Ray z konkurencyjnym formatem HD DVD. Ryoji Chubachi, nowy prezes SONY, powiedział, że firma posłuchała głosów konsumentów, którzy nie są zadowoleni z obecnej sytuacji i braku możliwości zintegrowania obu formatów. Nie chcą również, by powtórzyła się sytuacja, jaka miała miejsce w przypadku płyt DVD oraz formatów „+” i „–”. Jednak HD DVD należy do NEC-a i Toshiby, a płyty mogą być produkowane w takiej samej cenie jak zwykłe DVD. Są również kompatybilne z tradycyjnymi CD oraz DVD, oferując przy tym o wiele większą pojemność. Pod koniec roku na HD DVD pojawią się już pierwsze filmy. SONY natomiast do tej pory promowało Blu-Ray jako nośnik o większej pojemności, a tym samym bardziej użyteczny. Na razie jednak filmy w tym formacie nie są planowane. W każdym razie robi się niezwykle interesująco, a najciekawsze jest, czy przypadkiem Bill Gates nie obudzi się z ręką w nocniku.

Microsoft na dobrą sprawę może się nie wysilać. Firma SONY i tak bez problemu zachowa pozycję lidera w konsolowej wojnie najbliższych lat. Tak przynajmniej wynika z obliczeń i raportu Inform Media Group, który głosi, że sprzedaż PlayStation 3 trzykrotnie przewyższy popyt na X-Boxa 2. Dosadniej mówiąc, do końca 2010 roku w Europie nabywców znajdzie aż 30 milionów PS3, a tylko 10 mln graczy kupi X2. Warto wspomnieć o Nintendo, które ponownie będzie musiało zadowolić się trzecią pozycją, z ilością 5 milionów sprzedanych sztuk. „SONY kontynuować będzie przywództwo ustanowione z PS2, ale napotka o wiele silniejsze wyzwanie ze strony Microsoftu, który zdeterminowany jest, aby tym razem dogonić SONY. Nintendo ponownie postawi jakość oraz innowacyjność gier ponad moce procesorów” – tak twierdzi Toby Scott, autor raportu „Europejskie Konsole do Gier do 2010”. Ciężko odmówić mu racji, jeśli podsumujemy wszystkie dotychczasowe fakty i przyjrzymy się temu, co szykuje SONY.

PlayStation 2, powiedzmy sobie szczerze, była skazana na sukces. Szary PSX zrobił taki „dym”, że SONY musiałoby zrobić coś naprawdę głupiego, aby PS2 nie wypaliło. Potencjał był ogromny, bowiem wszyscy czekali na super mocny sprzęt i swoje ulubione tytuły w oprawie na miarę XXI wieku. Mimo że jeszcze na rynku całkiem dobrze radził sobie Dreamcast, ludzie i tak już wiedzieli swoje – chcemy PS2. Gdy „czarnula” pojawiła się w sklepach, pojawiły się pierwsze negatywne głosy. SONY bowiem zapowiadało niesamowicie wydajny sprzęt (robi to i teraz), a rzeczywistość okazała się zupełnie inna i PS2 jest konsolą znacznie słabszą, niż pierwotnie zapowiadano.

Wspominałem o tym, że Emotion Engine w PS2 jest silniejszy od procesora ukrytego w X-Boxie. Cóż z tego, jeśli już dawno minęły czasy, gdy za niemal wszystko odpowiadał właśnie procesor. Od dość dawna lwia część obliczeń związanych z grafiką spada na GPU i Microsoft nie wysilając się zbytnio „skasował” SONY odpowiednikiem karty graficznej GeForce 3. Doszły potem problemy z wygładzaniem krawędzi (są do dziś), które niby PS2 posiada, ale nie za bardzo wiadomo, jak się je uaktywnia. To nie koniec, bowiem „czarnula” ma zdecydowanie za mało pamięci i często gry aż rażą w oczy słabymi teksturami. Odpowiedniki na sprzęt Microsoftu wyglądają znacznie lepiej. Co jeszcze? Kiepskie czytniki, na dobrą sprawę brak dysku twardego i wsparcia dla rozgrywki online z prawdziwego zdarzenia. Co prawda dysk jest używany od niedawna do piracenia, czyli uruchamiania z niego gier, jednak nadal nie mamy nawet części możliwości, jakie oferuje konkurencyjny X-Box. To samo z trybem online – ciekawe kiedy Japończycy zaoferują coś choć dorównującego systemowi Live?

Wygląda to wszystko mało optymistycznie, więc jakim cudem konsola SONY niemal rozbiła w pył konkurencję? Odpowiedz jest dziecinnie prosta – gry. Tych jest najwięcej i najważniejsze, są zdecydowanie najlepsze. Przez długi czas SONY miało mało oryginalny, ale skuteczny sposób na ściągnięcie graczy do sklepów, brzmiał on mniej więcej tak: wydajemy kontynuacje tytułów z PSX, aż wyprztykamy się ze wszystkich znanych serii. W pewnej chwili duża cześć nabywców nie kryła rozczarowania takim obrotem sprawy i nazwała PS2 mianem sequelstation. Mimo to, konsola sprzedawała się i sprzedaje jak cieple bułeczki. Nowych serii i tytułów także nie zabrakło. Przejście GTA w trzeci wymiar, wsparcie SEGA owocujące przejściem genialnego Virtua Fighter na PS2 czy wysyp hitów od Namco, Squaresoft i Konami - czego chcieć więcej? Bill Gates musi zdać sobie sprawę (zdał, zdał), że Japończycy piszą najlepsze gry na świecie i basta. Nadejście nowej konsoli od SONY to coś oczywistego, jednak ukaże się ona wcześniej niż zapowiadano. Prawdopodobnie już na początku przyszłego roku na rynku japońskim, Europa i USA poczekają do jesieni. Powód pospiechu to oczywiście coraz większa przepaść w wyglądzie gier między PS2 a X-Boxem.

Z obozu Microsoftu dochodzą jednak wieści dziwnej treści. Mianowicie w dniu premiery PlayStation 3 na rynku ma pojawić się również trzecia część Halo. Miałaby to być odpowiedź na podobny ruch SONY, gdy równo z premierą X-Boxa w sklepach ukazało się GTA III i Tony Hawk 3 w wersji na PlayStation 2. Pomysł Microsoftu na pierwszy rzut oka wydaje się niezły, jednak działania SONY miały miejsce, gdy na rynku debiutowała konkurencyjna konsola o podobnych możliwościach. Gates i jego „kupione” Bungie chce nawiązać walkę z nowym sprzętem SONY za pomocą gry, której druga część pokazuje, że możliwości graficzne X-Boxa zostały już wyczerpane? To oczywiście wydaje się bez sensu, jednak nie ma to jak odebrać wrogowi trochę klientów. Jedno jest pewne – Halo 3 może być naprawdę cudowną grą.

Sony na szczęście nie śpi i wyciąga wnioski z bolączek trapiących PS2. Przede wszystkim wreszcie firma poszła po rozum do głowy i zrezygnowała z produkcji własnego układu graficznego. Ten obecny w PS2 do dzisiaj, delikatnie mówiąc, działa developerom na nerwy. Graphics Synthesier nie doczeka się następcy – jak dobrze. GPU opracują profesjonaliści, czyli znana nam wszystkim firma NVIDIA. Tak więc, będziemy mieć dwie konsole z grafiką od ATI, oraz jedną z układem od NVIDII. Co wiadomo o produkcie firmy z SantaClara? Na razie niewiele, nawet specjalne PS3 będące już w rękach części developerów, jak na razie pozbawione są właśnie GPU. Można spodziewać się, że w trójce znajdzie się ulepszony GeForce 6, choć najprawdopodobniej to jednak jego następca. Ten ma być już zgodny z Shader Model 4.0, prawdopodobnie też z WGF. W każdym razie na 100% nie będzie odbiegał od Xenonowego jądra od ATI, a najprawdopodobniej będzie od niego szybszy. Po pierwsze, SONY uczy się na błędach, po drugie, potrzebny jest wprost monstrualny GPU. Dlaczego? Trzeba dotrzymać kroku „sercu” PlayStation 3, czyli zapowiadanemu od dawna, rewolucyjnemu The Cell.

Na początku zeszłego roku Sony oficjalnie podało, że przez następny rok fiskalny, który zaczyna się od kwietnia 2004, firma przeznaczy na tworzenie chipa The Cell sumę 120 miliardów jenów (1,1 miliarda dolarów). Cała ta suma zostanie rozdysponowana pomiędzy fabryki Sony w Japonii i Nowym Jorku oraz fabrykę Toshiby w Japonii. Jako partner w interesach, Toshiba dorzuci kolejne 42 miliardy yenów na niezbędny upgrade swych linii produkcyjnych. The Cell zostanie sercem PlayStation 3, ale samo SONY ma o wiele szersze plany co do jego zastosowań w elektronice użytkowej. „Przez te inwestycje w półprzewodniki, które będą stanowić serce przyszłej cyfrowej elektroniki użytkowej, mamy nadzieję na wyróżnienie ich spośród produktów konkurencji” - powiedział rzecznik Sony, Harumi Asai. Czym więc jest The Cell?

Powołam się tutaj na źródło w postaci PC World. Po raz pierwszy przedstawiono The Cell podczas Solid State Circuits odbywającej się w San Francisco. Przedstawiciele trzech firm (SONY, IBM i Toshiba) zaangażowanych w projekt dokonali wstępnej prezentacji mikroprocesora i ujawnili kilka szczegółów technicznych. Cell zbudowany jest w procesie technologicznym 90 nanometrów a jego wydajność 10-krotnie przewyższa możliwości układów obecnie stosowanych w komputerach PC. Prototypowy układ, o którym mowa była na konferencji składa się z głównego, dwuwątkowego, 64-bitowego rdzenia PowerPC oraz 8 oddzielnych rdzeni przetwarzających operacje zmiennoprzecinkowe, które określane są mianem SPE (synergistic processing elements). „Rdzenie obsługują wiele systemów operacyjnych i modeli programistycznych poprzez wykorzystanie technologii wirtualizacji” – twierdzi Jim Kahle, szef działu technologii Design Center for Cell Technology współpracujący z IBM. Konstruktorzy mikroprocesora Cell podkreślają, iż jest on w stanie pracować z częstotliwością większą niż 4,5 GHz. Do tej pory nie ustalono jeszcze, jak szybki będzie produkt finalny. System chłodzenia powietrzem będzie podobny do stosowanego już w PlayStation 2.

„W przypadku The Cell konsumpcja energii prawdopodobnie wynosić będzie 30 watów, podobnie do procesora Emotion Engine w konsoli PlayStation 2” – mówi Peter Glaskowsky, analityk z The Envisioneering Group. Dwuwątkowy rdzeń PowerPC kontroluje pozostałe 8 rdzeni SPE. Te ostatnie z kolei zostały zaprojektowane do przejęcia na siebie kalkulacji zmiennoprzecinkowych, które odgrywają niezwykle istotną rolę między innymi w przetwarzaniu grafiki. Jak podkreśla Masakazu Suzuoki, wiceprezes działu microprocessor development w Sony: „Każdy rdzeń SPE posiada 256 kB pamięci cache, podczas gdy rdzeń PowerPC dysponuje 32 kB pamięci cache pierwszego poziomu oraz 512 kB pamięci cache drugiego poziomu. Rdzenie korzystają ze wspólnej magistrali, zaś kontrolery pamięci oraz I/O są zintegrowane z procesorem, zamiast z chipsetem”.

Zarówno interfejs pamięci, jak i I/O zaprojektowany został przez firmę Rambus. Jak twierdzi Rich Warmke, szef marketingu Rambusa, interfejs pamięci wykorzystuje standard XDR (extreme data rate), zaś interfejs I/O korzysta z technologii FlexIO. Warmke tłumaczy, iż The Cell wymaga ekstremalnie szybkich magistrali pamięci oraz I/O. Magistrala XDR pracuje z częstotliwością 3,2 GHz, zaś FlexIO – 6,4 GHz. W porównaniu do konwencjonalnych procesorów The Cell jest dość duży – 221 milimetrów kwadratowych. Dla porównania, ostatnia wersja Pentium M ma zaledwie 84 milimetry kwadratowe. Zdaniem Petera Glaskowskyego, masowej produkcji mikroprocesora Cell należy się spodziewać dopiero wtedy, gdy wszystkie firmy zaangażowane w projekt będą go w stanie wykonać z wykorzystaniem technologii 65 nanometrów. Jeśli chodzi o ilość pamięci, wszystko wskazuje na to, że konsola dostanie super szybką kość 256 MB, tak jak być może X-Box 2. Prawdopodobnie lepszym rozwiązaniem byłoby jednak 512 MB, ale według obu firm przy takiej przepustowości i możliwościach 256 MB w zupełności wystarczy. Oficjalnie potwierdzono także, że trzecia wersja DualShocka będzie oczywiście bezprzewodowa. Pojawi się także dodatkowy trigger, który według zapowiedzi ma się znajdować gdzieś w okolicach przycisku R2.

Nośnikiem danych będą oczywiście dyski zgodne i współpracujące ze standardem Blu-Ray. Sony stawia wszystko na jedną kartę i całkowicie rezygnuje z dalszego rozwoju swoich nagrywarek i napędów przeznaczonych dla płyt DVD. Od teraz firma planuje wszystkie swoje moce skupić na ulepszeniu i wprowadzeniu do masowej sprzedaży urządzeń opartych właśnie na Blu-Ray. Nie oznacza to jednak, że urządzenia firmowane logiem SONY, całkowicie znikną z półek sklepowych. Ich produkcję przejmie teraz LiteOn, który już dłuższego czasu współpracuje z japońskim producentem.

O Blu-Ray wiemy już od dawna niemalże wszystko, tak więc przypomnę tylko to, co najważniejsze. Nowy format zapisu optycznego, opracowany został przez Blu-ray Disc Association (BDA). W skład tej organizacji wchodzi oczywiście SONY, a także wiele innych firm, wśród których warto wymienić Panasonica, Pioniera, Philipsa, Samsunga czy TDK. Jednowarstwowy dysk Blu-ray umożliwia zapis 25 GB, a dysk dwuwarstwowy 50 GB informacji. Podczas gdy czytniki DVD korzystają z czerwonego lasera, w BD (skrót od Blue-ray Disc) laser ma kolor niebieski. Podstawową różnicą pomiędzy tymi laserami jest długość fali – czerwony ma 650 nanometrów, niebieski 405. Pozwala to oczywiście na dokładniejsze zapisywanie danych. Przy okazji, napęd jest kompatybilny z CD i DVD. Tak, tak, PS3 będzie kompatybilne ze swoimi starszymi braćmi. To potwierdzono oficjalnie. Nie wiadomo jednak, czy moc PS3 w jakiś sposób poprawiać będzie wygląd gier z PS2 czy PSX.

Podobnie jak u konkurencji, w środku konsoli znajdzie się karta sieciowa WiFi. Niejasna jest jednak kwestia dysku twardego. Będzie na pewno, nie wiadomo czy ujrzymy go w standardowym wyposażeniu. Szczerze wątpię, bowiem przynajmniej na papierze, wnętrzności PS3 wydają się najdroższe z całej trójki next-genów. Jeśli chodzi o gry, to oficjalnie zapowiedziano już Gran Turismo 5 (huuuuh :), Mortal Kombat 7, Stalkera, FIFĘ 2006, nowe Elder Scrolls IV oraz The Gateway (może wreszcie dzięki mocy PS3 „da radę”), WRC i kilka innych pozycji. Cena konsoli to jak na razie wielka niewiadoma. Nie ma się co łudzić, że będzie tania. Analitycy szacują, że przejdzie nam zapłacić około 300-400 euro za egzemplarz.

Tak więc prezentuje nam się najbardziej zaawansowana technologicznie konsola. Najmocniejszy „procesor” (ciężko tak określić The Cell), najpojemniejszy nośnik danych oraz prawdopodobnie najwydajniejszy układ graficzny. Jeśli SONY nie popełni jakiegoś błędu i konsola będzie dostępna w akceptowalnej cenie, skazana jest na sukces. Co więcej, jestem pewien, że Microsoft tak łatwo się nie podda (i dobrze), choć – bądźmy realistami – wygląda na to, że jest praktycznie bez szans. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że grafika to nie wszystko. O tym pisałem we wstępie, tego się trzymam i wierzę, że Nintendo nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa i czymś nas zaskoczy. Przypominam raz jeszcze, liczą się tylko i wyłącznie gry, dobre gry. Mam uśmiech na twarzy na myśl o tym, co zrobi z mocą PS3 taki Hideo Kojima. Jak Yu Suzuki dopieści nowego Virtua Fightera, jak Namco opracuje kolejnego Tekkena, jak cudowne i realistyczne będzie Gran Turismo 5, ile magii i piękna zobaczymy w następnym Final Fantasy... wystarczy? Bill Gates ze swoim Halo i Dead or Alive może się schować. Wie o tym on, wiemy o tym my, wiedzą o tym wszyscy. Czym więcej hitów tym lepiej, a świadomość Microsoftu może nam wyjść tylko i wyłącznie na lepsze. Przy tym wydaje mi się, że Revolution nie będzie stanowić konkurencji dla PS3 i X-Boxa 2. Walka rozegra się tylko między SONY i Microsoftem, a Nintendo będzie celować w zupełnie inny segment rynkowy (tania konsolka dla dzieci z bajerami?).

Od lat jestem sympatykiem firmy Nintendo i naprawdę coraz trudniej wykrzesać wiarę, że ta firma niebawem jeszcze raz nam wszystkim pokaże klasę. Tak naprawdę, kochałem SNESA, potem Nintendo 64, które do dziś czasami wyjmuję z szafki. Ceniłem też SEGĘ i źle się stało, że niebiescy zrezygnowali z produkcji konsol. Młodsi gracze zapewne tych czasów mogą nie pamiętać, lecz kiedyś praktycznie liczyła się tylko Sega i BigN, dopiero potem wkroczyło SONY. Były trzy dobre sprzęty, mające mniej więcej tyle samo do zaoferowania. Każda konsola miała swoje charakterystyczne tytuły: Nintendo – Mario i Zeldę, SEGA – Virtua Fightera i Sonica, PSX – Tekkena czy Gran Turismo. Rywalizowały trzy firmy, SEGA trzymała się dzielnie, lecz dostała lanie i siły starczyło już tylko na Dreamcasta. W końcu to SONY zgarnęło niemal całą pulę, Nintendo wypadło też dobrze, w nawet USA rewelacyjnie. Wtedy pojawił się znienacka Gates i sypnął dolarami z kieszeni, SONY umocniło pozycję, Gamecube zajęło trzecie miejsce. Sonic biega na wszystkich konsolach, na PS2 jest i Virtua Fighter, a nawet w Soul Calibur pogramy na trzech platformach – dla mnie bez sensu. SEGA praktycznie się nie liczy, Nintendo gdyby nie pieniądze z GameBoy’a, pewnie też już dało by sobie spokój z produkcją konsol – znowu bez sensu.

Do czego zmierzam? Nie jest dobrze, że tracimy firmy z tradycjami – to raz. Jeszcze gorzej, że niedługo o wyborze konsoli decydować będzie zupełnie co innego, niż chęć nabycia sprzętu dla określonych, niedostępnych na konkurencyjnych platformach gier. Ciężko też obwiniać SONY czy Microsoft za taki a nie inny stan SEGI i Nintendo. Zakup przez MS przede wszystkim Rare, Temco i Bungie to niezbyt ładna praktyka, lecz giganci z tak ogromnym doświadczeniem na konsolowym rynku, jak N i S nie powinni pozwolić sobie na to, aby zmiażdżyli ich nowicjusze. SEGA tymczasem wyraźnie je z ręki SONY i MS, wypuszczając gry nawet na PC. Nintendo jeszcze walczy, aczkolwiek przyjęta strategia wydaje się być co najmniej dziwna – trzymajmy kciuki za jej powodzenie.

Przyszłość wydaje się być dość jasna. O jednym pamiętać trzeba, gry na nowe konsole będą droższe. Koszt opracowania jednego tytułu next-gena pochłania ogromne nakłady finansowe. Rywalizacja między firmami będzie zapewne czymś ciekawym dla gracza, obserwatora. Kto na tym wyjdzie najlepiej, o kogo tu chodzi? Oczywiście o nas! Jak to dumnie brzmi, że ktoś o nas dba i walczy... Tak naprawdę jednak, chodzi wyłącznie o zawartość naszych portfeli. My z chęcią je troszkę uszczuplimy licząc na to, że wielka trójka ani razu nie sprawi, że poczujemy się zawiedzeni. Oczekujemy również, ze moc nowych konsol przyniesie coś więcej, niż tylko graficzne spełnienie. Tak więc, czekamy z niecierpliwością, bo najlepsze jest dopiero przed nami.

Piotr „Bandit” Lewandowski

Uaktualnienie:Chodziły od dawna plotki (oparte na wielu faktach), że Nintendo nie ma zamiaru konkurować z SONY i Microsoftem pod względem mocy obliczeniowej nowej konsoli. To znaczy, Nintendo Revolution miało być o wiele słabsze od PlayStation 3 czy X-Boxa 360. Właśnie (3 maja 2005) pojawiły się nowe wieści, które wyraźnie przeczą tej opinii. Konsola Nintendo będzie miała dwurdzeniowy układ graficzny, przygotowany na podstawie technologii konkurencyjnej dla NVIDIA SLi. Nazwa kodowa układu to RN520, N w nazwie to nic innego, jak Nintendo. Pojedynczy rdzeń ma być słabszy od układu dla X-Boxa 360, przygotowywanego przez inny zespół ATI. Jednak oba rdzenie współpracujące ze sobą, są bardziej wydajne. Sprzęt ma posiadać, podobnie jak X-Box 360, 512MB pamięci. Dodatkowo GPU posiadać będzie 16MB pamięci eDRAM na operacje podręczne. Natomiast CPU konsoli oparty jest na architekturze G5. Cztery jądra tykają z częstotliwością 2.5GHz. Każde z nich ma własne 128kb pamięci L1, dzielą między sobą natomiast 512kb pamięci L2. To nie koniec niespodzianek! Dodatkowo konsola posiadać będzie odseparowany, zaawansowany procesor dźwięku, oraz wyposażony w 32 MB pamięci, oddzielny PPU. Czyli ogromnie wydajny procesor do obliczania fizyki, który być może już niebawem będzie dostępny także dla komputerów PC, w wersji PCI oraz PCI-e. Więcej informacji poznamy podczas trwania targów E3.

Trzej królowie nadchodzą

Microsoft, SONY oraz Nintendo przez najbliższe lata wytyczać będą nową drogę rozwoju branży, spychając pecety, jako sprzęt do gier, na dalszą pozycję. To wszystko za sprawą nadchodzących konsol nowej generacji.