Nieudane CGI - filmy, które zepsuto efektami specjalnymi
Znacie to uczucie, gdy dobrze zapowiadający się film nagle kompletnie wybija Was z immersji niepotrzebnym, niewpasowującym się w klimat albo zwyczajnie słabym CGI? Niekiedy lepiej, żeby w ogóle go nie było. Na przykład w przypadku tej dziesiątki.
Spis treści
- Nieudane CGI - filmy, które zepsuto efektami specjalnymi
- Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie – twarz Lei
- Liga Sprawiedliwości – usunięte wąsy Cavilla
- Zielona Latania – projekty obcych
- To (2017) – przekombinowane widziadła
- Sonic. Szybki jak błyskawica – twarz głównego bohatera sprzed protestu fanów
- Hobbit: Bitwa pięciu armii – sceny batalistyczne
- Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara – głowa złoczyńcy
- Alicja w Krainie Czarów – Tweedledee i Tweedledum
- X-men Geneza. Wolverine – szpony Logana
Alicja w Krainie Czarów – Tweedledee i Tweedledum
- Co to za film: Burtonowska fantasmagoria na podstawie bestselleru Carrolla
- Budżet: 200 mln dolarów
- Rok produkcji: 2010
- Gdzie obejrzeć: Chili, iTunes Store, Player, Rakuten, vod.pl
W Alicji w Krainie Czarów Burtona nie zabrakło spektakularnych scen akcji, zapierających dech w piersiach widoków i odważnych kreacji aktorskich. Najmniej w tym wszystkim było jednak... samego Burtona. W przeciwieństwie do jego poprzednich filmów Alicja wydaje się mocno ugrzeczniona. Nie jest to jednak jej największa wada. Kilka wpadek zepsuło bowiem w sumie całkiem udaną wizualną stronę filmu. Mnie najbardziej przeszkadzały twarze TweedleDee i TweedleDuma.
Obraz ten kosztował aż 200 milionów dolarów. I to wydanych przez producentów w roku 2010, kiedy budżety boxoffice’owych hitów były jeszcze zauważalnie mniejsze niż tuż przed pandemią. Czasami to widać, szczególnie w przypadku scenografii. Niestety, projekty poszczególnych postaci mogą już budzić większe zastrzeżenia. Wygląda to trochę tak, jakby wszystkie pieniądze zainwestowano zbyt szybko, kiedy na końcu przydałoby się jeszcze wysupłać kilka czy kilkanaście milionów na dopracowanie animacji wygenerowanych komputerowo bohaterów.
Twarze TweedleDee i TweedleDuma sprawiają wrażenie zmniejszonych efektem zniekształcenia w pierwszym lepszym programie graficznym. Ich mimika wypada przez to dziwacznie – i to najpewniej nie w sposób oczekiwany przez twórców. W trakcie seansu wybiło mnie to z rytmu, ale – prawdę powiedziawszy – bardzo możliwe, że i bez tego Alicja w Krainie Czarów nie stałaby się filmem, do którego wracałbym po latach.