Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 6 kwietnia 2005, 09:44

autor: Rafał Zelman

Kwadratura skórzanej kuli

Gry piłkarskie stanowią swego rodzaju odrębne poletko w gospodarstwie gier komputerowych. Poletko to jednak coraz bogatsze się robi z każdym rokiem.

Zbuduj stadion, ustaw taktykę, kopnij, czyli rzecz o grach piłkarskich

Słów kilka na wstęp

Jakiś czas temu spotkałem się z bardzo ciekawą ankietą dotyczącą tego, co mówiąc potocznie, kręci płeć męską. Wyniki tej sondy przeprowadzonej bodajże przez CBOS chyba nikogo nie zaskoczyły. W ścisłym kręgu zainteresowań facetów znalazły się seks i futbol. W innych badaniach na pytanie „kim chciałbyś być w przyszłości?” prawie co trzeci chłopiec odpowiadał: „piłkarzem”. Jednak nie każdemu udaje się spełnić marzenia. I temu właśnie służą gry piłkarskie – symulacje oraz managery. Ale co wybrać, gdy na rynku jest kilka ciekawych pozycji? Obecnie na sklepowych półkach dostępne są: FIFA Football 2005, Pro Evolution Soccer 4, UEFA Champions League 2004/2005, Football Manager 2005, Total Club Manager 2005, a już niedługo pojawi się w Polsce Championship Manager 5. Wymienione gry są dziełami takich komputerowych gigantów, jak Electronic Arts Sports, KONAMI, Sega oraz Eidos. Kolorytu walce o klienta dodaje rozłam Si Games (obecnie oddział Segi) i Eidosu, ale o tym w dalszej części artykułu. Przejdźmy więc do analizy porównawczej wszystkich tych pozycji. Zaczniemy od symulacji. W walce pierwszej na ringu numer jeden zmierzą się ze sobą: weteran rynku komputerowego – FIFA 2005 oraz bezapelacyjny król konsol i ogłoszony przez wielu fanów nowy monarcha blaszaków – PES4.

Dokładne przedstawienie przeciwników

W zeszłym roku, kiedy Pro Evo debiutowało na rynku, panowie z Electronic Arts mieli głęboko w poważaniu tę produkcję. Uważali, że komputery to nie konsole i ich pozycja wśród PeCetów jest nie do pokonania. A jednak – pomimo, że demo PES3 furory nie zrobiło, to pełna wersja rozchodziła się, jak ciepłe bułeczki. Na światowych scenach zaczął dokonywać się rozłam na fanów dwóch produkcji. Jednak koronę pierwszeństwa FIFIE dał tryb multiplayer. KONAMI nie zamierzało się poddać – spokojnie, tak jak zawsze, zaczęło tworzyć PES4. EA Sports wyciągnęło natomiast wnioski i powoli kanadyjski oddział amerykańskiego producenta gier zrozumiał, że rozpoczęła się prawdziwa walka o klienta. W konsekwencji tego na przełomie października i listopada bieżącego roku pojawiły się dwie bardzo dobre symulacje piłki nożnej: FIFA 2005 oraz Pro Evolution Soccer 4. Smaku tej walce nadał fakt, że Japończycy wreszcie wcielili tryb wieloosobowy do swojego produktu. Szanse na zwycięstwo są wyrównane. Czas rozpocząć pojedynek.

Zacznijmy od starszego (dziewięciolatek) zawodnika – FIFA 2005. Oprócz tradycyjnych opcji, takich jak mecz towarzyski, liga czy turniej mamy dwie chyba najważniejsze: tworzenie zawodnika, a także całkowicie nowy tryb kariery. Zaczynamy jako początkujący, niedoświadczony menadżer. Toteż konsekwencją tego jest początek gry w średnim klubie. To, czy będziemy prowadzić światowych gigantów, zależy tylko od nas. Oprócz dobrej gry musimy także wykonywać polecenia zarządu. Co do tego „menadżerowania” – z racji tego, że EA wydaje również TCM 2005, nasze obowiązki ograniczają się jedynie do składu, taktyki, treningu oraz prostych transferów.

Menu główne FIFA 2005.

W Pro Evolution Soccer 4 nowości raczej nie mamy, oprócz gry wieloosobowej. Standardowo mecz towarzyski, liga, puchary itd. Najciekawszą rozgrywką jest jak zwykle Master League, w której obejmujemy dowolny klub, ale za to zaczynamy tak jakby od zera. Ze słabymi zawodnikami, w najniższej lidze, walczymy o awans i o zdobycie pucharu. Tutaj opcje trenerskie są bardziej rozbudowane i wyniki spotkań są adekwatne do taktyki. Również transfery są bardziej skomplikowane. W FIFE wystarczyło mieć daną ilość gotówki, tutaj natomiast zdarza nam się bawić w negocjatora. Jeszcze jedno porównanie – w FIFIE możemy „symulować” dany mecz. W produkcie KONAMI takiej możliwości nie ma – sami musimy wszystko rozegrać. W tym momencie widać pierwsze rozejście dróg obu gier – w FIFIE obrany kierunek zmierza do dobrej zabawy, czyli nastawienie bardziej arcade. W PES4 natomiast kładziony jest ogromny nacisk na symulację, czyli jak najdokładniejsze odwzorowanie futbolowych zmagań.

Oraz menu główne PES4.

Jeszcze kilka lat temu, żeby strzelić gola w FIFIE, wystarczyło opanować jeden schemat, na przykład akcja skrzydłem, dośrodkowanie, główka i mamy bramkę. Z roku na rok EA Sports robiło wszystko, by ani razu nie padł taki sam gol (obserwujemy to w PES4). Gameplay FIFA 2005 jest bardzo dopracowany. Twórcy ulepszyli system gry bez piłki – Off the Ball, a także dodali całkowicie nowy, tzw. First Touch. Jest to sztuka przyjmowania piłki (stąd spoty reklamujące kopaną EAS hasłem „prawdziwy gracz to taki, który potrafi przyjąć piłkę”). Wyszło to bardzo ciekawie i naprawdę efektownie wygląda. Możemy przepuścić piłkę, przyjąć ją na kolanko i oddać strzał lub przerzucić futbolówkę nad przeciwnikiem. Polepszone zostały także podania. Teraz wszystko wygląda bardziej realistycznie. Niestety, jednak mimo ogromnej kontroli gracza, nadal nie oddaje to nam prawdziwych emocji, które moglibyśmy przeżyć biegając na murawie. Co innego w PES4...

Tryb kariery w FIFIE 2005.

KONAMI przyzwyczaiło fanów konsol, a powoli przyzwyczaja zwolenników blaszaków, do kładzenia ogromnego nacisku na realizm rozgrywki. Dzięki temu rozgrywanie spotkań w PES4 jest niesamowicie emocjonujące. Grając w Pro Evo nie raz czułem się, jakbym to ja naprawdę kopał tę piłkę. Jednak nic nie jest doskonałe. Japońscy programiści popełnili jeden poważny błąd – zachowanie bramkarzy. Gdy piłka przelatuje po groźnym strzale tuż obok bramki, ci stoją i patrzą, niczym słupy soli. Jest to chyba największy błąd w samej rozgrywce, która gdyby nie to, byłaby idealna.

Legendarny Master League – PES4.

Gdy około dziesięć lat temu wychodził Sensible Word of Soccer nikt nie spodziewał się, że będzie to produkt uniwersalny, ponadczasowy. Nawet dziś, w czasach akceleratorów 3D, kart graficznych z pamięcią 256 MB są osoby, które grają w SWoS-a. Przyczyną jest niesamowita grywalność. Tak więc to nie rozgrywka jest dodatkiem do grafiki, a grafika do rozgrywki. Zapraszam na rundę trzecią!

Mecz w FIFA 2005.

FIFA 2005 jest doskonała pod względem grafiki. Piłkarze odwzorowani są do najmniejszego szczegółu, niesamowicie odzwierciedlone stadiony robiące naprawdę spore wrażenie. Wśród również dobrze zrobionych kibiców palą się race świetlne, unoszą dymy. Warunki atmosferyczne także zostały dopracowane (chociaż brakuje śniegu). Dodatkowo mamy ciekawe przerywniki filmowe ukazujące na przykład pokazywanie kartki przez sędziego, radość po zdobytym golu itd. Niestety zabrakło filmiku ukazującego zmianę zawodnika. Grafika w FIFIE jest bardzo dobra, rozgrywka dzięki niej wygląda jak prawdziwy mecz oglądany w telewizorze.

Mecz w PES4.

W PES4 na grafikę również nie należy narzekać. Wszystko jest dobrze odwzorowane, włącznie z twarzami, stadionami oraz kibicami. Jest też parę nowości, jak na przykład biegający po boisku sędzia czy rękawiczki noszone przez niektórych zawodników. Wielu fanów wirtualnych kopanych wydaje opinię, jakoby grafika Pro Evo była gorsza od FIFA 2005. Nie, tak nie jest. Rozgrywka jest po prostu w inny sposób przedstawiona. Fakt faktem, że nie przypomina to transmisji telewizyjnej, ale może to i lepiej? Wnioski wyciągnięte zostaną w podsumowaniu.

Tryb gry wieloosobowej, czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Nie ma lepszej zabawy niż gra z przeciwnikiem z drugiego końca świata. Jak do tej pory FIFA miała wyłączny monopol na ten rodzaj rozgrywki, jednak w tym roku także KONAMI postanowiło wprowadzić multiplayera.

W FIFIE 2005 tradycyjnie mamy rozgrywkę po sieci lokalnej, przez połączenie bezpośrednie, a także specjalny rodzaj gry poprzez serwer EASO. I tutaj ogromne słowa pochwały dla EA Sports. Możliwość grania na tym ostatnim jest dana tylko tym graczom, którzy mają oryginalne kopie gry. Dobry sposób na piractwo, szczególnie iż gra przez EASO jest bardzo ciekawa. Zarabiamy wirtualną gotówkę, możemy brać udział we wszelkich turniejach, a także podlegamy ogólnoświatowemu rankingowi.

Fifowskie EASO.

W PES4 z racji tego, że to można by powiedzieć, debiut trybu multiplayer, jest raczej ubogo w opcje. Możliwość potyczki na LAN-ie lub przez połączenie bezpośrednie. Minusem jest także błąd programistów KONAMI – osoby, które mają nie przekierowany port obsługujący grę w sieci nie będą mogły zagrać. Problemy również mają posiadacze Neostrady. Widać, że tryb gry wieloosobowej w PES4 robiony był na szybko, tuż przed premierą.

Runda 5 – szata muzyczna

W tej rundzie doskonale widać, który z przeciwników ma bogatszego menadżera, tudzież jak rozłożyły się koszta produkcji. Kanadyjczykom nie szkoda było pieniędzy na nawet najdrobniejszy szczegół. Japończycy z kolei wydali większość kasy na stworzenie jak najbardziej realistycznej rozgrywki. A kto zrobił lepszą szatę muzyczną?

FIFA 2005, tak jak i inne FIFY mają bardzo bogatą szatę muzyczną. Zacznijmy od muzyki, którą słyszymy podczas przeglądania menu. 39 fajnych kawałków, wśród których znajdziemy utwory takich sław jak: Paul Oakenfold, The Streets, Oomph! czy Faithless. Sprawia to, iż spędzanie czasu nad grą jest przyjemniejsze i ciekawsze.

W PES4 takich luksusów nie mamy. W głośnikach słyszymy same „instrumentalne” wykonania. Są to kawałki, które KONAMI nic nie kosztowały, ale nie oznacza to wcale, że są to jakieś kocie dźwięki. Powiedzmy: nie luksus, lecz dobry standard.

Komentatorzy:

W FIFA 2005 mamy ponownie ten sam duet, który tym razem, o dziwo, komentuje dosyć ciekawie. Co prawda nie zawsze panowie zdążają za wydarzeniami na boisku, ale ogólnie nie jest źle.

Gorzej natomiast w PES4. Tutaj w niektórych sytuacjach jest mówiony zły tekst. Dla przykładu, podczas gdy bramkarz spokojnie złapał piłkę komentator mówi „cóż za wspaniała interwencja”. I na pewno nie ma to charakteru ironicznego.

Kibice:

EA Sports ponownie postarało się bezbłędnie odwzorować śpiewki kibiców ze stadionów z całego świata. Dzięki temu mecz jest ciekawszy. Kolorytu dodaje fakt, że gdy bramkę strzeli drużyna przyjezdna, śpiewki dochodzą tylko z jednego sektora.

W PES4, tak jak to było z muzyką, luksusów nie mamy, ale narzekać też nie należy.

Zacznę od opcji, która dostępna jest w obu grach – sklep, w którym kupujemy za wirtualne punkty. Zarówno w FIFA 2005, jak i w PES4 możemy pozyskać nowe stroje, piłki, stadiony. Ciekawa sprawa, szczególnie w produkcie KONAMI, gdyż tam naprawdę sporo jest tych bonusów.

W FIFA 2005 nie brakuje połączenia z menadżerem, Total Club Manager 2005. Ta fuzja nazywa się Football Fusion i za jej pomocą w FIFIE rozgrywać możemy mecze z EA Sports’owskiego menadżera.

PES4 niestety nie jest połączony z żadnym menadżerem. Jednak czy byłoby to potrzebne? Produkcja KONAMI ma wystarczające opcje trenerskie. Przy okazji warto wspomnieć, że były rozmowy pomiędzy Japończykami a Si Games w celu stworzenia czegoś takiego, jak Football Fusion. Nic z tych rozmów nie wyszło. I może lepiej?

PES Shop.

Trzeba także wspomnieć o tym, że w tym roku Pro Evo wzbogacił się o nowe licencje. Nie posiada on jeszcze osiemnastu lig, tak jak FIFA 2005, lecz „cegiełka do cegiełki...”

Warto tutaj wspomnieć także o polskich klubach. W FIFIE 2005 mamy do dyspozycji trzy rodzime zespoły: Legia Warszawa, Wisła Kraków oraz... Polonia Warszawa. O ile obecność tych pierwszych dwóch nie dziwi, o tyle wszyscy zastanawiają się nad warszawską Polonią. Już śpieszę z wyjaśnieniami. Jak udało mi się dowiedzieć od EA Polska, te trzy kluby kilka lat temu podpisały kilkuletnią umowę z Electronic Arts, na mocy której Kanadyjczycy umieszczają ich w swoim produkcie. Już za rok wszystko może ulec zmianie, gdyż po cichu zapowiadana cała liga polska... Pożyjemy, zobaczymy.

W PES4 niestety nie ma żadnych polskich klubów. Jedyne, co jest w grze naszego to reprezentacja, ale ta też nie ma aktualnego składu.

Jak jesteśmy przy składach – w FIFIE 2005 są one jak najbardziej aktualne. Niestety, w PES4 całkowicie odwrotnie. Nie są wykonane żadne transfery z ostatniego okienka transferowego.

Pierwszy sędzia ogłosił rezultat remisowy 114:114. Drugi arbiter, stawiający bardziej na realizm, czyli co za tym idzie, by gra jak najlepiej odzwierciedlała emocje prawdziwego futbolu, za zwycięzcę uznał Pro Evolution Soccer 4 (116:112). Ostatni sędzia podał taki sam wynik, jak drugi, tyle, że na korzyść FIFY 2005. Trzeba zaznaczyć, że kierował się on przyjemnością i łatwością grania w dany produkt. Rezultat końcowy: remis. W tym momencie wszyscy kibice powinni wstać i rzucać czym się da w sztab sędziowski. Jednak nie lecą, bo spiker od razu powiedział, jak należy interpretować ten wynik...

Otóż, wszyscy ci, którzy tak jak drugi sędzia, wolą realizm, emocjonujące spotkania, dramaturgię i wszystko inne, co związane jest z prawdziwym futbolem powinni wybrać Pro Evolution Soccer 4. Cała reszta, która sądzi, że futbol to tylko kopanie piłki i że zawsze wygrywać powinien faworyt, lepiej zrobi, jak nabędzie FIFA 2005.

PES4 nie jest grą łatwą, w przeciwieństwie do FIFY 2005. Grę EA Sports cechuje pod tym względem prosty interfejs, a w rozgrywkach – możliwość symulowania spotkań, banalne wręcz transfery oraz nic nie znaczące opcje trenerskie. Ale przyjemność z gry jest na pewno.

Dodatkowa walka – UEFA Champions League 2004/2005

Najpóźniej na sklepowe półki trafił kolejny produkt EA Sports – UEFA Champions League 2004/2005. Wielu fanów gier piłkarskich skreśla tę produkcję twierdząc, że to zwyczajne odcinanie kuponów, że Kanadyjczycy chcą się wzbogacić naszym kosztem.

Tak się składa, że miałem przyjemność testowania tej gry w polskim oddziale Electronic Arts, zanim się jeszcze ukazała, moja przygoda z nią trwa już więc dość długo. Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że gra ta nie jest tym samym co FIFA 2005. Ma mnóstwo nowości, ale przede wszystkim, tak jak inne twory „okazjonalne” EA Sports, posiada niesamowity klimat. Muzyka z Ligi Mistrzów, wszelkie loga. Wszystko to sprawia, że odnosimy wrażenie, jakbyśmy to my walczyli o Puchar Europy. Brawo EA!

Z nowości – tryb The Season, czyli coś na wzór fifowskiej kariery. Tyle, że tutaj tworzymy własnego menadżera (czyli siebie) i rozpoczynamy wielki marsz ku chwale. Podczas tej wędrówki do wykonania mamy 50 zróżnicowanych zadań, takich jak wygranie meczu, sprzedanie zawodnika, czy strzelenie określonej liczby goli.

Ach, ten klimat Champions League.

Nowością są także całkowicie inne rzuty wolne i rożne. Ciekawą sprawą z ulepszeń jest tzw. TalkRadio, w którym Tony Cascarino i Patrick Kinghorn (znani z brytyjskiej stacji radiowej TalkSport) wraz z kibicami rozmawiają o naszej drużynie.

Na koniec wspomnieć muszę o nowych komentatorach, którzy teraz naprawdę przeżywają mecz.

I jeszcze jeden obrazek na zachętę.

UEFA Champions League 2004/2005 dużo znaczy na rynku gier piłkarskich. Pytanie tylko, czy EA Sports nie mogło się sprężyć i wydać tego wraz z FIFĄ 2005 w jednym produkcie? Dobrą alternatywą mogłoby być opublikowanie tej gry jako dodatku. Jednak żyjemy niestety w takim świecie, w którym to pieniądz rządzi nami, a nie odwrotnie. Pożyjemy, zobaczymy.

W drugiej walce zmierzą się ze sobą Total Club Manager 2005 oraz Football Manager 2005. Będzie także wzmianka o nadchodzącym Championship Managerze 5. Zapraszam do drugiej części dzisiejszej gali bokserskiej.

Tak jak już wspominałem, w tym roku nastąpił rozłam Si Games i Eidosu. W wyniku tego Championship Manager, jaki znaliśmy do tej pory, wyszedł pod nazwą Football Manager 2005 i posiada szyld SEGI. Eidos natomiast rozpoczął prace nad całkowicie nowym Championship Managerem 5. Wniosek z takiej kolei rzeczy mógł być tylko jeden: gdzie dwóch się bije, tam trzeci – TCM, korzysta. A jednak nie. Pomimo tego, że ostatnie dzieło Si Games, czyli CM03/04 miał dużo błędów, co więcej – w Football Managerze również nie brakuje bugów, to właśnie ta produkcja jest najlepsza na rynku menadżerów. Ale na podsumowywanie jeszcze przyjdzie czas, najpierw porównanie.

Szukam pracy!

Zanim przejdziemy do pracy, warto wiedzieć, gdzie możemy wylądować. W TCM 2005 mamy 53 ligi z 29 różnych krajów. Dużo? W FM 2005 dla porównania możemy grać w 140 ligach z ponad 40 państw. Różnica ogromna. Dla tych, którzy jeszcze tego nie wiedzą – w obu grach dostępne mamy polskie ligi.

Wybór ligi i klubu w TCM.

Wreszcie rozpoczynamy proces tworzenia menadżera. W Football Managerze jest on standardowy – wybieramy klub, którym chcemy sterować (możemy również zacząć bez pracy), podajemy swoje dane, możemy wybrać ulubiony zespół. W TCM procedura ta jest bardziej skomplikowana. Również, jak w dziele Si, mamy do wyboru wielkie kluby lub rozpoczęcie gry od zera. Najważniejszym etapem kreowania siebie jest przyznawanie punktów menadżerskich w czterech kategoriach: motywacja, trening bramkarzy, trening pozostałych zawodników, negocjacja. Punkty możemy przeznaczyć także na naukę języka obcego. Kolejną różnicą w porównaniu z FM jest możliwość wybrania swojej roli w klubie – możemy zostać trenerem, prezesem lub menadżerem (rola ta jest znana z brytyjskich boisk – oprócz kierowania zespołem zarządzamy wszystkim).

W obu grach dowiadujemy się już na samym początku, czego się od nas wymaga. W zależności od klubu, jaki wybraliśmy, jest to zdobycie mistrzostwa, zajęcie dobrego miejsca w tabeli lub uratowanie zespołu przed spadkiem.

Gdy już wiemy, co mamy osiągnąć, pierwsze co robimy, to idziemy do ekranu z naszą drużyną. I tutaj słów kilka o wyglądzie i interfejsie obu gier.

W TCM, tak jak w FIFIE 2005, wszystko ładnie wygląda, widać, że przyłożono się do tego, by umilić graczom rozgrywkę. Jednak z grafiką nie idzie w parze funkcjonalność. Interfejs jest skomplikowany, mimo tego, że można opanować układ wszystkich przycisków w ciągu dwóch godzin.

Okienko z newsami w FM.

Co innego w FM2005 – tutaj brak jakichkolwiek kolorowych guziczków. Układ przycisków został trochę zmieniony w porównaniu do wcześniejszych dzieł Si Games. Według mnie takie rozmieszczenie jest bardzo funkcjonalne. I tutaj nie tylko wygląd jest przyjemny dla oka, ale również interfejs łatwy w obsłudze.

Ogolimy frajerów!

Tymi słowami w latach 90-tych Wojciech Kowalczyk motywował swoich kolegów z warszawskiej Legii (vide „Kowal – Prawdziwa Historia”). Do rzeczy – żeby wygrać, trzeba ustawić odpowiednią taktykę, ustalić najlepszy skład. Zarówno w TCM-ie, jak i FM-ie mamy dużo opcji taktycznych.

W produkcie EA Sports ponownie postawiono na dobry wygląd. Kosztem szczegółowych ustawień taktycznych mamy ładne obrazki, ilustrujące podstawowe funkcje. Formacje i dokładne rozmieszczenie zawodników na boisku określić możemy bardzo szczegółowo, aż chyba za bardzo, bo i tak w późniejszym meczu nie ma to różnicy, czy gracza przesuniemy o kilka centymetrów w lewo, czy też w prawo.

Taktyka w FM.

Co innego w Football Managerze 2005. Tutaj ustawień taktycznych jest naprawdę bardzo, ale to bardzo dużo. Oprócz znanych nam z wcześniejszych wersji doszło kilka nowych. Są to między innymi granie przez rozgrywającego, używanie tzw. „Target Man” (czyli dogrywanie wszystkich piłek do jednego snajpera) lub kreowanie wolnego miejsca. Na obu pozycjach możemy nadać indywidualne zadania poszczególnym graczom.

Oprócz taktyki ważny jest też trening. W Total Club Managerze w łatwy sposób możemy utworzyć nowy harmonogram treningowy i bez obawiania się o zdrowie piłkarzy wprowadzić go w życie. Co innego w FM-ie. Tutaj tworząc zły trening możemy przemęczyć graczy, zwiększyć ryzyko ich kontuzji lub też nie dotrenować ich, czego konsekwencją będzie brak sił już w połowie sezonu.

Czas wreszcie rozpocząć mecz. W TCM 2005 mamy do wyboru cztery różne rodzaje możliwości rozegrania spotkania. Pierwsza z nich to komentarz tekstowy. Na ekranie naszego monitora wyświetlają się teksty informujące nas o przebiegu meczu. Podczas takiego śledzenia rozwoju wypadków podejmujemy kilka decyzji, na przykład, co ma dany piłkarz uczynić.

Tryb 3D – TCM.

Druga możliwość to obejrzenie całego spotkania w 3D. Tutaj za pomocą specjalnych przycisków wydajemy rozkazy wszystkim graczom. Trzecia opcja to obejrzenie skrótów (w 3D) lub wygenerowanie wyniku. Warto wspomnieć o tym trybie 3D – jest to nic innego jak silnik FIFA 2001.

Istnieje jeszcze jeden rodzaj rozegrania spotkania – w FIFA 2005. Dokonuje się to za pośrednictwem wspomnianego już Football Fusion.

Tryb 2D – FM.

W Football Managerze 2005 mecz możemy oglądać na następujące sposoby: tylko komentarz tekstowy – znane ze wcześniejszych ChampManów; sytuacje kluczowe – pokazywanie najważniejszych wydarzeń w 2D; wybrane sytuacje – poszerzone wydarzenia klubowe; a także całe spotkanie w 2D. W porównaniu z CM4 i CM03/04 w trybie 2D drobne elementy (na przykład fizyka lotu piłki) uległy modyfikacji. Ogólnie rzecz biorąc – nie wiem, czy właśnie takie rozwiązanie nie jest lepsze. Dla mnie, to właśnie 2D dostarcza więcej emocji niż 3D – skromność pobudza wyobraźnię).

Sprawa mediów. W TCM już w zeszłym roku były one obecne. W grze Si Games to zupełna nowość.

Podczas gry w Total Club Managera, czy to przed meczem, czy w jego trakcie, czy po, możemy zostać zapytani przez media o wynik spotkania, o nasze szanse. W zależnie od tego, co powiemy, rośnie lub maleje morale zawodników, a także pozycja wśród kibiców.

Ciekawą opcją jest cotygodniowe ukazywanie się gazety, w której możemy przeczytać wywiady z naszymi piłkarzami, relacje ze spotkań, czy transferowe pogłoski.

W Football Managerze 2005, pomimo że to nowość, opcja ta jest bardzo rozbudowana. Ingerencja mediów w nasze życie jest ogromna i na każdym kroku jest pełno dziennikarzy. Oczywiście, możemy nie odpowiadać na pytania, ale nawet nic nie robiąc podejmujemy decyzje. Kolorytu dodają zimne wojny menadżerów. Poprzez pochwały możemy zaprzyjaźnić się z trenerem innego klubu lub poprzez wymądrzanie się – stworzyć sobie wroga. Dodam tylko, że w przypadku przyjaźni łatwiej jest nam przeprowadzać z danym zespołem transfery. Super sprawa!

Ingerencja w sprawy klubowe

W tym temacie Total Club Manager całkowicie pokonuje Football Managera. W produkcie EA Sports sami ustalamy, z kim chcemy zawierać kontrakty reklamowe. To także my decydujemy o tym, na co mają pójść zarobione pieniądze – nowe kompleksy treningowe, hotele, parkingi. Możemy również zająć się rozbudową stadionu. I tutaj – albo zatrudniamy architekta, albo sami wszystko po kolei ustawiamy, począwszy od krzesełek, a skończywszy na oświetleniu. Gdy już skończymy budowę, możemy dokładnie obejrzeć nasz twór w trybie 3D.

Rozbudowa obiektów klubowych.

W FM-ie takich opcji nie ma z prostych przyczyn – gra Si Games traktuje tylko i wyłącznie o menadżerce, a w TCM również możemy się wcielić w prezesa. Jedyne, co możemy zrobić w Football Managerze, to poprosić „tych wyżej” o dodatkowy czas na przebudowanie drużyny, dodatkowe pieniądze na transfery i pensje, rozbudowanie stadionu czy też poprawienie boisk treningowych.

W obu grach oczywiście możemy je dokonywać. I ponownie – EA Sports poszli na łatwiznę, uznając swoich odbiorców za przeciętnych graczy (a trzeba wiedzieć, że każdy fan menadżerów jest dobrze wykształcony). Bez większych trudów już po pierwszym sezonie na Łazienkowską 3 trafiły największe europejskie gwiazdy, takie jak Cristino Ronaldo, Jerzy Dudek, czy Thierry Henry. Realizm? Mowy nie ma!

Statystyki Henry’ego.

Co innego w FM 2005. Tutaj raz, że każda złotówka jest ważna, dwa, że jest bardzo rozwinięte rozumowanie graczy (na przykład z cudem graniczy ściągnięcie zawodnika do trzeciej ligi, pomimo, że oferuje mu się wyższy kontrakt, niż ma). Dla przykładu mogę podać, że najlepszym zawodnikiem, jakiego udało mi się ściągnąć do Legii był Leonardo Pisculichi, argentyński skrzydłowy. I nawet, jeśli obejmie się londyńską Chelsea, gdzie sponsoruje nas Roman Abramovich, to i tak takich zakupów, jak w TCM 2005, nie damy rady zrobić.

Polacy nie gęsi

Kopać piłkę również potrafią. W TCM 2005 mamy tylko pierwszą ligę i to także niekompletną w informacje. Prawdziwe loga i stroje ma wspomniana już w pierwszej części artykułu trójca EA Sports: Legia, Wisła, Polonia. Reszta zespołów, prócz nazw, ma tylko odpowiednie klubowe barwy.

W FM natomiast mamy całą pierwszą i drugą ligę. Mało brakowało, a byłaby i trzecia. Niestety – twórcy zapomnieli, że od tego sezonu w naszym kraju zmieniona jest struktura Pucharu Polski i nadal gramy „po staremu”, ale ma to zostać naprawione w oficjalnym update’cie.

Podsumowanie: Glory FM!

Chyba nikt nie będzie zdziwiony, jeśli napiszę, że Football Manager 2005 to obecnie najlepszy menadżer na rynku. Total Club Manager pomimo swojej ogólnej poprawności pozostaje nadal daleko w tyle.

Nawet taki ładny gabinet nie pomógł TCM-owi.

Gra EA Sports nie ma rażących błędów, ale to, co jej brakuje, to tak, jak w przypadku FIFY 2005 – realizm. Wszystko w TCM jest ładne, przyjemne dla oka. Gra jest również bardzo łatwa i niestety na dłuższą metę po prostu się nudzi. Brak jej „tego czegoś”... W przeciwieństwie do Football Managera 2005. W FM-a grać można nie godzinami, jak to w przypadku różnych innych gier, ale miesiącami. FM 2005 podtrzymuje tradycję starych ChampManów, przez które rozpadło się wiele małżeństw i związków. I to właśnie jest chyba jedyna większa przewaga TCM-a nad FM-em – przez grę Kanadyjczyków nie stracimy ani pracy, ani dziewczyny, tudzież żony. Również ze szkoły nie powinni nas wyrzucić. A dzięki dziełu Si – i owszem. Tak więc do gry tej należy podchodzić ostrożnie.

Jednak za rogiem czyha jeszcze jeden menadżer, który ukazuje się lada chwila... Championship Manager 5. Źle się stało, że Beautiful Game Studios przekładała premierę miesiącami. Z drugiej strony nie daje się przecenić współpraca z adidasem (Roteiro na okładce). Oprócz tego Eidos pozyskał jeszcze Mervyna Day’a z Charltonu – uznany przez twórców CM5 za najlepszego trenera na świecie (to już mówi samo przez się) ma stworzyć trening.

Taktyka – CM5.

Co jeszcze z nowości? Zmieniona skala umiejętności piłkarzy – teraz zawodnicy posiadają punkty od 1 do 100. Modyfikacji uległ także tryb 2d. Wygląda on trochę inaczej, niż ten znany nam z gier Si Games.

Poprawione 2D – CM5.

Wniosków kilka

Czas na ostateczne podsumowanie. O ile w kategorii symulacji trudno wskazać jednostronnego zwycięzcę, o tyle w menadżerach bezapelacyjnym królem jest Football Manager 5. Jednak na dwóch przykładach gier: FIFA 2005 i TCM 2005 widać, że realizmu EA Sports brakuje i firma ta bardziej nastawiona jest na dostarczanie radości z wygrywania. Co innego PES4 i FM 2005, gdzie mamy mnóstwo emocji i dramaturgii. I mogę się założyć o cokolwiek, że coś na pewno łączy Si Games z KONAMI. To by było na tyle. Rynek gier komputerowych bogaty jest w ciekawe tytuły i gracze narzekać nie powinni.

Ale i tak pamiętajcie – nie ma większej frajdy, niż pójście ze znajomymi na boisko i pokopanie tego kawałka skóry. Co z tego, że kobiety i „inni” mężczyźni uważają za głupotę sport, w którym dwudziestu dwóch facetów ugania się za piłką. A niech mówią co chcą – my, fani futbolu, i tak wiemy swoje!

Rafał „Ralf” Zelman