Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Assassin's Creed: Valhalla Publicystyka

Publicystyka 16 listopada 2020, 14:45

AC Valhalla vs historia - co jedli, czym walczyli i jak się bawili prawdziwi wikingowie

Assassin’s Creed: Valhalla pozwala nam zanurzyć się w świat nordyckich wikingów na niespotykaną wcześniej skalę. Jak bardzo twórcy gry dali się ponieść fantazji, a na ile bazowali na źródłach historycznych? Z naszym tekstem możecie to sprawdzić.

Jeśli razem z wojowniczym Eivorem (czy też wojowniczą Eivor) przemierzacie już tereny Norwegii i Anglii w Assassin’s Creed: Valhalla lub może zamierzacie zrobić to w przyszłości, to zapewne część z Was ucieszyła się z faktu, że seria tym razem zabiera nas w dawne realia życia wśród wikingów. Wszak ci ciągle nieco tajemniczy wojownicy są ostatnio dość popularni, choćby za sprawą niezłego serialu Wikingowie. Niektórzy z kolei, zwłaszcza fani serii Assassin’s Creed, dzięki Valhalli mogą zainteresować się kulturą nordyckich ludów i zechcieć zgłębić nieco bardziej ich historię.

Firma Ubisoft znana jest z dość luźnego podejścia do realizmu i autentyczności, dlatego nie będziemy zbyt szczegółowo wnikać, gdzie twórcy postarali się o przywiązanie do historycznych detali, a gdzie poniosła ich fantazja. Przede wszystkim chcemy przybliżyć Wam rzeczywiste realia życia wikingów w średniowieczu, być może także rozprawić się z paroma popkulturowymi mitami, by każdy mógł osobiście się przekonać, jak bliskie – bądź też zupełnie sprzeczne – jest uniwersum Valhalli w porównaniu do faktów. Osobiście i w swoim czasie, bo odkrycie wszystkich tajemnic i zakamarków gry na pewno zabierze wiele godzin.

Czy AC: Valhalla podchodzi realistycznie do świata wikingów? - Co jedli, czym walczyli i jak się bawili prawdziwi wikingowie - dokument - 2020-11-16
Czy AC: Valhalla podchodzi realistycznie do świata wikingów?

Zanim zaczniemy, musimy jeszcze dodać, że choć całkiem dobrze znamy się na grach, to nie czujemy się specjalistami od historii wikingów. Dlatego oprócz przestudiowania różnych źródeł na własną rękę, zdecydowaliśmy się poprosić o pomoc prawdziwych ekspertów w tej dziedzinie. Nasze opisy wzbogaciliśmy o wypowiedzi i uwagi pana doktora Leszka Gardełę, pracownika naukowego duńskiego Muzeum Narodowego w Kopenhadze, oraz pani Ewy Strukowskiej z wikińskiej grupy rekonstrukcji historycznej Utgard Gliwice.

Nie „Wiking”, a „wikingować”

Należy pamiętać, że określenie „wiking” nie jest określeniem narodowości czy etnosu, a specyficznego trybu życia lub profesji. Wobec tego wikingiem równie dobrze mógł być mieszkaniec ziem słowiańskich czy bałtyjskich.

Dr Leszek Gardeła

Jednym z najczęściej powielanych błędów, zwłaszcza w języku polskim, jest sam termin „Wikingowie”, pisany wielokrotnie z dużej litery i sugerujący, że chodzi tu etnos (naród, lud) w podobnym sensie jak np. Słowianie. Tymczasem pochodzenie słowa „wiking” jest dużo bardziej skomplikowane i w opracowaniach naukowych oraz historycznych przewinęło się kilka różnych teorii na ten temat. Pojawiały się próby łączenia go ze staronordyckim wyrazem „vik” (zatoka) i staroangielskim „wic” (osada portowa) czy też staroszwedzkim „vika” i staronordyckim „víkja”, oznaczającym „zmianę wioślarzy”. Te ostatnie w żeńskiej formie „víking” oznaczało daleką wyprawę zamorską, a w męskiej „víkingr” – jej uczestnika.

„Wiking” to nie członek narodu przodków twórców Ikei, a między innymi długa wyprawa zamorska. - Co jedli, czym walczyli i jak się bawili prawdziwi wikingowie - dokument - 2020-11-16
„Wiking” to nie członek narodu przodków twórców Ikei, a między innymi długa wyprawa zamorska.

Powiedzenie „wyruszać na viking” tłumaczy się więc jako uczestnictwo w dalekich, zamorskich wyprawach, głównie w celach militarnych czy po prostu pirackich. Początkowo określano tak wszelkie rajdy tego typu, niezależnie od narodowości etnicznej łupieżców, ale w okresie dominacji Skandynawów na morzach omawiane słowo przylgnęło na stałe właśnie do nich. Terminy viking i vikingr pojawiały się w inskrypcjach runicznych i Sagach islandzkich opisujących dzieje z X i XI wieku. Vikingi mogły oznaczać wyprawy handlowe (nie tylko łupieżcze), a negatywnie zaczęto je postrzegać dopiero po zakończeniu ery wikingów.

Handel i rolnictwo, czyli nie tylko z topora żył wiking

W zdecydowanej większości ludy nordyckie to rolnicy i pasterze, również myśliwi. Byli też znakomitymi rzemieślnikami – ich snycerka czy wzornictwo jubilerskie są przepiękne. No i oczywiście byli znakomitymi kupcami, którzy handlowali wzdłuż wybrzeża całej Europy, w basenie Morza Śródziemnego i Czarnego, eksplorowali wybrzeże Afryki (przynajmniej to bliższe Europie), poprzez wielkie rzeki docierali w głąb lądu.

Ewa Strukowska

Przedział od IX do XI w. – czyli generalnie tzw. epoka wikingów – to zasadniczo bardzo burzliwy czas w całej Europie. Nie wydaje mi się, by Skandynawowie byli bardziej skorzy do podbojów niż inne ludy tamtego okresu.

Dr Leszek Gardeła

Codzienne życie wikingów nie było tak burzliwe, jak próbuje nam to wpajać popkultura, i nie polegało wyłącznie na walkach czy podbijaniu cudzych terenów. Dzięki świetnemu opanowaniu sztuki żeglarstwa mogli wypuszczać się w dalekie rejony i handlować niedostępnymi tam towarami. Kupcy z Północy oferowali takie rzeczy jak kły morsów, skóry fok i wielorybów, a także drewno czy żelazo. Znani byli też z handlu niewolnikami, z którymi docierali głównie do krajów arabskich. Assassin’s Creed: Valhalla w sumie nieźle pokazuje tę pokojową stronę wikingów, bo niektóre obszary w świecie gry przejmujemy, kończąc w nich wątki fabularne, a nie wybijając wszystkich w pień.

Wielu wikingów zajmowało się uprawą roli lub handlem. - Co jedli, czym walczyli i jak się bawili prawdziwi wikingowie - dokument - 2020-11-16
Wielu wikingów zajmowało się uprawą roli lub handlem.

Do najazdów na dalszych sąsiadów oczywiście dochodziło, a jednym z głównych powodów podboju innych ziem była z pewnością chęć zdobycia bardziej żyznych terenów do uprawy roli, których bardzo brakowało na północy Europy (z wyjątkiem Danii). Wikingowie zwykle ciężko pracowali w polu, a ich wysiłek był o tyle istotny, że przez bandyckie rajdy czy klęski żywiołowe zbiory często nie były duże. Widmo głodu nie było dla nich niczym niezwykłym, a historycy podkreślają, jak daleki od rzeczywistości jest popkulturowy wizerunek rosłego, silnego wojownika z Północy.

Śmiertelność wśród dzieci wynosiła nawet 40 procent, a po znalezionych szkieletach z omawianego okresu często widać było ślady niedożywienia, przewlekłych chorób czy wrodzonych urazów. Między innymi to sprawiało, że na wyprawy łupieżcze wyruszali także „amatorzy”, na co dzień zajmujący się bardziej pokojowym rzemiosłem.

Wśród tych, którzy wyruszali na wiking, byli zarówno „profesjonalni” wojownicy – np. służący w elitarnych drużynach – ale także tacy, dla których było to działanie bardziej incydentalne, być może podyktowane pragnieniem zdobycia sławy, polepszenia swojego statusu ekonomicznego itd.

Dr Leszek Gardeła

Uduchowione bogactwa smakowały najlepiej

Skoro więc tak wielu wikingów było kupcami lub rolnikami, skąd wziął się stereotyp okrutnych, walecznych wojowników? Tutaj dość istotny może być detal znakomicie zaakcentowany w grze Assassin’s Creed: Valhalla. Grając jako Eivor, często znajdziemy złote skrzynie z jakimś drogocennym fantem, ukryte gdzieś w świątyniach na podbijanych terenach. W rzeczywistości tak istotnie było. Osady i świątynie chętnie brano na cel rajdów, bo, zwłaszcza w miejscach kultu, było więcej cennych rzeczy, a jednocześnie obrona nie była aż tak silna jak w dużych miastach czy fortach.

Przy tym to właśnie mnisi i inni duchowni mieszkający w świątyniach potrafili w tamtych czasach czytać oraz pisać i to oni zostawiali dla potomnych zapiski ze swoich przeżyć i doświadczeń. Wikingów znali więc głównie od tej najgorszej, pełnej przemocy strony i taki ich obraz przekazywali następnym pokoleniom.

W środowiskach duchownych i świeckich elit najszybciej wykształciła się umiejętność pisma. To też grupy, które były najbardziej łakomym łupem.

Dr Leszek Gardeła

Wikingowie potrzebowali złota i bogactw (na zakup ziemi, żeby się ożenić, żeby szybciej zdobyć wysokiej klasy broń, kupić ludzi, zbudować okręty i w końcu by zdobyć władzę) – i tu rzeczywiście świątynie, klasztory czy mniejsze miasteczka były w pierwszej kolejności do „opracowania”. A że właśnie mnisi pisać potrafili, toteż ich świadectwa się przechowały.

Ewa Strukowska

 

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Jaką prezentację wikingów w popkulturze wolisz?

Wierną historii - to też jest ciekawe!
40,8%
Widowiskową, bajerancką, przerysowaną - liczy się bajer!
4,5%
Coś pomiędzy...
54,7%
Zobacz inne ankiety
Assassin's Creed: Valhalla

Assassin's Creed: Valhalla

Gry to nie rekonstrukcje historyczne - nie muszą trzymać się prawdy
Gry to nie rekonstrukcje historyczne - nie muszą trzymać się prawdy

Historyczne nieścisłości w grach to problem, który wśród graczy wywołuje spore kontrowersje – szczególnie gdy dotyczy kwestii społecznych. Czy luźne podejście do prawdziwych wydarzeń jest jednak w gruncie rzeczy czymś naprawdę złym?

AC Valhalla brzmi jak ponury żart, którego nie chcieliśmy usłyszeć
AC Valhalla brzmi jak ponury żart, którego nie chcieliśmy usłyszeć

Dziewiąta generacja konsol miała przynieść skok jakości zarówno w doznaniach wizualnych, jak i dźwiękowych. Tymczasem to co się wyprawia z warstwą audio w ostatniej odsłonie serii Assassin’s Creed można śmiało przyrównać do nieudanego skoku wiary.

Dlaczego Assassin's Creed: Valhalla jest za długa? Bo to się opłaca
Dlaczego Assassin's Creed: Valhalla jest za długa? Bo to się opłaca

Długość gier od zawsze była kością niezgody między graczami i deweloperami. Ci pierwsi chcieli, by gry były jak najdłuższe, a Ci drudzy wiedzieli, ile to kosztuje pracy i pieniędzy.