Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Publicystyka 9 marca 2005, 08:50

autor: Borys Zajączkowski

Land Warrior i współczesne pole walki. Wywiad z płk. Romanem Polko

Na zaproszenie Cenegi, płk Roman Polko bierze udział w polonizacji doskonale zapowiadającej się Close Combat: First to Fight. Pozostawiwszy politykę politykom, mieliśmy okazję porozmawiać z nim o relacjach pomiędzy grą a żołnierską rzeczywistością.

Land Warrior i współczesne pole walki

Gry komputerowe mają obecnie dużo wspólnego nie tylko z trenażerami dla wojska, ale i ze współczesnym polem działania. Land Warrior to system oparty na komputerze, jednym z oczu można obserwować otoczenie, monitorek na drugim pokazuje mapę terenu – sztuka polega na tym, by umieć to w głowie doprowadzić do takiej perfekcji, aby realizując zadanie potrafić to zlać w jedną całość. Niestety nie każdy ma takie zdolności. Dzięki temu systemowi mogę widzieć innych członków drużyny, mogę przełączyć widok na kamerę z karabinu – na tym właśnie polega Land Warrior, początkowo mechanicznie celowałem z oka, ale mając kamerę podłączoną do broni, nie musiałem tego robić. Jedynym mankamentem systemów elektronicznych dla współczesnego żołnierza jest problem zasilania. Nawet spotkałem się z takim pomysłem, który na razie traktuję w kategoriach humorystycznych, żeby wmontować swego rodzaju dynamo w podeszwę buta, które pracowałoby podczas marszu czy biegu i ładowało baterie.

Zresztą cóż tu dużo mówić o przydatności trenażerów – jak się pilotów szkoli w tej chwili? Bez trenażera w zasadzie pilota się nie da wyszkolić. Coraz częściej zwykłego żołnierza czy operatora w ten sposób przygotowuje się do działań. Tu jeszcze jedną rzecz warto zauważyć: bardzo często, co mnie dosyć mocno irytuje, słyszy się, że mamy super żołnierzy i jakby mieli taki sprzęt jak Amerykanie, to byliby absolutnie cudowni. Przy współczesnym nasyceniu techniką wyposażenia, które ma na stanie żołnierz, równie dobrze można by powiedzieć, że mamy wspaniałego informatyka, a jakby chłop jeszcze dostał fest komputer, to już w ogóle...

Bez sprzętu się nie da walczyć. Weźmy choćby środki noktowizyjne. Ostatnio słychać: naszych wyposażyli w nie w Iraku. A przecież każdy, kto miał choćby odrobinę z tym doświadczenia, wie, że jeśli w goglach noktowizyjnych nie spędziło się minimum dwóch miesięcy na intensywnych nocnych ćwiczeniach, to się nic nie zrobi. W ciągu 23 lat służby w jednostkach specjalnych i aeromoblinych nie zobaczyłem polskiego pilota, któryby latał na noktowizji. Natomiast będąc w Stanach, na kursie Pathfinder – naprowadzania śmigłowców – chciałem sobie zrobić zdjęcia z ćwiczeń, tylko nie wziąłem jednego pod uwagę – że to będą wszystko działania w nocy, wszystko na pełnej noktowizji, rejony lądowisk zaznaczaliśmy łamanymi światłami chemicznymi. No, raz się zdarzyło, że naprowadzaliśmy śmigłowce w dzień.

Close Combat: First to Fight

Close Combat: First to Fight