Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 14 lutego 2005, 13:37

WarCraft unplugged - Wojna na stole

Planszowe gry strategiczne nie są szczególnie w Polsce popularne. Po trosze jest to wynik niewielkiej znajomości drzemiącej w nich siły, po trosze efekt ich niedostępności. Jest jednak szansa na zmianę tego stanu rzeczy. Jaskółką jest planszowy WarCraft.

Po raz kolejny, nad fantastyczną krainą Azeroth pojawił się cień. Tym razem to jednak nie Orkowie, ale potężny Legion Nieumarłych przyczynił się do wybuchu wojny. Przedstawiciele wszystkich wolnych nacji postanowili stanąć przeciwko hordzie potworów, próbując tym samym uratować swoich współziomków od zagłady. Oczywiście, każda rasa dba o własne interesy, ewentualne sojusze zawierając tylko w ostateczności. Jak potoczą się losy nowej wojny, z której każdy chce wyjść zwycięsko? To zależy już tylko i wyłącznie od Ciebie.

Powyższa historyjka jest doskonale znana wszystkim fanom serii WarCraft – trylogii gier strategicznych rozgrywanych w czasie rzeczywistym, która od niemal dziesięciu lat rozgrzewa serca kolejnych pokoleń graczy. Mało kto jednak wie, że firma Blizzard Entertainment w porozumieniu z koncernem Fantasy Flight Games opublikowała na rynku także zupełnie inną wizję wojny o Azeroth, tym razem w postaci gry planszowej. Dzięki uprzejmości firmy Rebel.pl, możemy Wam przybliżyć owo dzieło i podzielić się wrażeniami, jakie towarzyszyły pierwszym rozgrywkom przy użyciu kostek i pionków.

Co w środku?

Jak widać na załączonych zdjęciach, WarCraft to wydana w iście ekskluzywnym stylu potężna paczka, zawierająca wiele elementów niezbędnych do rozgrywania batalii. W skład zestawu wchodzą ruchome części planszy (heksagonalne), które można układać w dowolnych konfiguracjach (pamiętając jednak o ilości graczy biorących udział w zmaganiach); ponad osiemdziesiąt pionów symbolizujących jednostki walczące wręcz, strzelające i latające; cztery karty reprezentujące rasy, jakimi można pokierować w grze (Ludzie, Orkowie, Nieumarli, Nocne Elfy) wraz z żetonami armii i budynków; 84 karty doświadczenia podzielone po równo na cztery części, a także mnóstwo innych kartoników (drewno, złoto, questy itd.) i oczywiście kostki, z trzema standardowymi i jedną nietypową.

W opakowaniu nie mogło zabraknąć również instrukcji. Na dwunastu stronach w możliwie najprostszy sposób opisano wszystkie niuanse związane z rozgrywką, uwzględniono też kilka przykładowych scenariuszy. Chociaż podręcznik jest tylko w języku angielskim, ewentualni nabywcy nie znający mowy Brytyjczyków nie mają powodów do obaw. Polski dystrybutor, firma Rebel.pl dołącza do zestawu także polską, nieźle przetłumaczoną instrukcję.

Zapewne wielu z Was wolałoby, żeby proste, drewniane pionki zostały zastąpione przez solidnie wykonane figurki. Początkowo też tak myślałem, ale na dobrą sprawę umieszczenie ich w WarCraft: The Board Game z pewnością wpłynęłoby na ostateczną, i tak wysoką cenę zestawu. Należy pamiętać, że w pudełku nie znajdują się tylko piony, ale również żetony i karty – a te ostatnie wykonane są naprawdę wspaniale.

Dziwnie. Dla kogoś, kto jedyny kontakt z grami planszowymi miał dotychczas dzięki polskiemu wynalazkowi o nazwie Eurobiznes, przedarcie się przez skomplikowane zasady batalii wojennej w WarCrafcie może wydawać się początkowo drogą przez mękę. Nie da się ukryć, że nad planszową wersją gry ciąży też widmo jej komputerowego pierwowzoru. Zasiadając przy stole i ustawiając na nim swoje piony, należy wziąć pod uwagę, że jest to strategia z krwi i kości a nie zręcznościowa nawalanka, w której pierwsze skrzypce gra szybkość w ocenie sytuacji i natychmiastowa reakcja. WarCraft: The Board Game to propozycja dla wymagających użytkowników, którzy swoje zwycięstwo wolą oprzeć na mozolnym i taktycznym planowaniu niż odrobinie szczęścia w sprawnym klikaniu myszą.

Oczywiście, początkowa trudność wynikająca z konieczności zapoznania się z prawidłami rządzącymi grą znika już po pierwszej, próbnej batalii. Instrukcja jest napisana na tyle prosto, że ogólny schemat działań wpaja nam się do mózgownicy po kilku rundach, a gdy napotkamy nową sytuację, zawsze można sięgnąć do zeszytu po raz kolejny i szybko odnaleźć interesującą nas kwestię. Po chwili skupienia i zrozumieniu wszystkich aspektów związanych z rozgrywką, swobodnie w WarCraft: The Board Game może grać nawet dziesięciolatek.

W zmaganiach mogą brać udział dwie, trzy lub cztery osoby naraz. Z racji ograniczonych możliwości, zdołałem przetestować tylko ten pierwszy wariant, pozostawiając batalie z udziałem większej liczby pretendentów do dominacji nad krainą Azeroth na lepsze czasy. WarCraft: The Board Game jest produkcją bardzo elastyczną, dlatego szybko doszliśmy do porozumienia w kwestii ułożenia planszy (można ją składać z gotowych elementów, dzięki czemu rozgrywka nie musi wyglądać za każdym razem tak samo) oraz wyboru stron konfliktu.

Najważniejszym miejscem na mapie jest Twoje miasto. Tylko tutaj będziesz mógł konstruować nowe budynki oraz tworzyć jednostki, gotowe do walki z wrogiem. Strata głównej siedziby jest równoznaczna z przegraną, dlatego jej bezpieczeństwu należy poświęcić maksimum uwagi. Po rozstawieniu pierwszych oddziałów i wylosowaniu kart doświadczenia przystępujemy do właściwych zmagań. Rozgrywka toczy się w turach, podzielonych według czynności, jakie może wykonać gracz, np. ruch stojących na planszy jednostek czy trenowanie nowych. W grze nie mogło zabraknąć również wątku ekonomicznego, który przecież jest podstawą wszelkich działań w komputerowym WarCrafcie. Wydobycie surowców odbywa się na podobnych zasadach co w pierwowzorze, poprzez wysłanie robotników do lasu lub kopalni. O ilości wyciąganych materiałów decyduje rzut kostką, mamy tu więc do czynienia z czynnikiem losowym. Zarówno lasy jak i kopalnie mogą się „wyczerpać” i trzeba będzie poszukać nowych źródeł surowców. Jako że złoto i drewno jest podstawą do jakiejkolwiek rozbudowy miasta oraz armii, należy bacznie przyglądać się wydobyciu i w razie wystąpienia problemów natychmiast przerzucać robotników w inne rejony planszy.

W przypadku napotkania jednostek wroga dochodzi do bitwy. Jej przebieg uzależniony jest od rodzaju wojsk, jakie znajdują się w głównym polu działań i jego flankach. Jako pierwsze atakują oddziały strzelające na odległość, które potrafią znacznie osłabić pozycje przeciwnika. Po nich do walki wchodzą jednostki latające, później te walczące w zwarciu. Jeżeli bitwa nie rozstrzygnie się w jednej turze, przeprowadzana jest kolejna – chodzi o to, aby na placu boju pozostała armia dowodzona tylko przez jednego gracza. O skuteczności trafień decydują oczywiście rzuty kostką.

Trzeba uczciwie przyznać, że tak jak w grze komputerowej, tak i w jej planszowym odpowiedniku rozgrywka znacznie różni się, w zależności od tego, którą stronę konfliktu wybierzemy. Przykładowo: grając Orkami mamy zwiększone możliwości do walki w zwarciu, natomiast konkurencyjne elfy są mistrzami ataków z dystansu. Oczywiście niezmiernie istotnym czynnikiem jest również inwencja i kreatywność graczy. Kilka razy okazało się, że mój sprytnie zaplanowany „rush” został rozbity przez zręczne manipulowanie dostępnymi środkami i wykorzystywaniem kart doświadczenia. Zwłaszcza te ostatnie, pełniące funkcję czarów i charakterystycznych dla rasy zdolności specjalnych mogą pomóc w pokonaniu przeciwnika. WarCraft: The Board Game jest pod tym względem równie bogaty co pierwowzór, znikają więc powtarzalne do bólu sytuacje, w których wygrana zależy tylko od tego, co faktycznie stoi na planszy. Odkryta w odpowiednim momencie karta doświadczenia często przechyli szalę zwycięstwa na naszą korzyść i wydatnie wpłynie na przebieg starcia.

Po kilku próbnych bataliach, kiedy w pełni opanowaliśmy zasady, rozgrywka zyskała na szybkości. Wprawiony gracz jest w stanie łatwiej przewidzieć ewentualne konsekwencje posunięć przeciwnika i szybciej reagować na aktualną sytuację. Również wznoszenie budynków oraz trenowanie jednostek posuwa się sprawniej, gdyż tworzymy to, co jest nam naprawdę potrzebne. Jak w każdej grze, tak i WarCraft: The Board Game można wypracować sobie gotowe taktyki, których użycie będzie równoznaczne z przyjęciem stylu rozgrywki. Z reguły sprowadza się to do jak najszybszego powołania armii, która skutecznie stłumi zapędy wroga i pozwoli odnieść zwycięstwo. Jeśli zauważymy, że gra nabrała charakteru powtarzalności, zawsze można lekko zmodyfikować reguły, aby uzyskanie zwycięstwa było trudniejsze. Tutaj też rysuje się ogromna przewaga nad komputerowym pierwowzorem, w którym wszystko musi się odbywać zawsze według takich samych prawideł.

W zwięźle napisanej instrukcji znajdziemy przykładowe ułożenia plansz dla dwóch i czterech graczy oraz cztery gotowe scenariusze. Rozgrywka nie ogranicza się tylko i wyłącznie do pokonania przeciwnika poprzez zdobycie tzw. Punktów zwycięstwa (w grze na dwie osoby należy ich zebrać 15, dla czterech już 30). Czasem może być też konieczne przejęcie jednego z pól na planszy, pokonanie wrogich jednostek lub uratowanie jeńców. WarCraft: The Board Game zostawia duże pole do popisu ludziom o rozwiniętej wyobraźni. Na dobrą sprawę możemy sami układać nowe scenariusze lub skorzystać z tych, przygotowanych przez innych graczy, które dostępne są na oficjalnej stronie producenta. Duże znaczenie ma również dowolność w sposobie konstruowania planszy. Co prawda ilość elementów na kolana nie powala, ale jest zupełnie wystarczająca, aby stworzyć ciekawe i różniące się od tradycyjnych układy. Plansza jest duża i chociaż trudno jednoznacznie porównać ją do areałów rodem z RTS, nie powinna być dla nikogo ciasna (nawet przy grze w cztery osoby).

Podsumowanie

Mimo początkowych trudności we właściwym zrozumieniu prawideł rządzących grą, po kilku próbnych bataliach wciągnąłem się w świat WarCrafta bez reszty. Właściwie spełniły się wszystkie moje wyobrażenia o dobrej grze planszowej, poruszającej tematykę wojenną. Dodatkowym atutem gry jest fakt, że zarówno wykonanie jak i realia zmagań dobrze odzwierciedlają komputerowy pierwowzór, co dla komputerowych wyjadaczy z pewnością nie będzie bez znaczenia.

Nie da się ukryć, że zabawa profesjonalnymi grami planszowymi do tanich nie należy. Co prawda nasz rodzimy dystrybutor i tak znacznie obniżył cenę WarCraft: The Board Game, która obecnie porównywalna jest z najnowszymi produkcjami na PC, ale dla wielu nawet 170 zł może okazać się sporym wydatkiem. Mimo to, chciałbym wszystkich zachęcić do spróbowania swoich sił z tym zestawem – spojrzenie na świat WarCrafta z innej perspektywy, zwłaszcza dla fanów pierwowzoru, może okazać się wspaniałym przeżyciem.

Na koniec, chciałbym serdecznie podziękować Arturowi Jedlińskiemu z firmy Rebel.pl za wypożyczenie gry oraz Wojtkowi Janusowi za wykonanie zawartych w powyższym artykule zdjęć.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej