Naturalne plenery. Czego brakowało Wiedźminowi Netflixa?
Chciałoby się trochę więcej od netflixowego Wiedźmina, bo pierwszy sezon zawiódł na wielu polach. Pora przyjrzeć się dziewięciu najbardziej widocznym brakom serialu i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Naturalne plenery
Jeżeli scenografia jest jednym z największych mankamentów serialu fantasy, to ewidentnie należy podziękować pewnym ludziom za pracę i wymienić ich na nieco bardziej kreatywne umysły. Nie chce mi się bowiem wierzyć, że przy tak popularnej produkcji Netflixa nie stać na zorganizowanie porządnej przestrzeni do nagrywania. Taniość niektórych ujęć wręcz razi, a całość jest niezwykle uboga pod względem inscenizacyjnym. Najgorzej prezentują się tereny leśne, szczególnie nieszczęsny Brokilon. Drzewa wyglądają sztucznie, powierzchnie są w nienaturalny sposób prześwietlone, a jedynym elementem, który przypomina o tym, że to wszystko żyje, jest malutki strumyczek, przy którym klęczy Geralt.
Czasem daje o sobie znać brzydota studia filmowego, ale przecież część tej produkcji kręcona była w przepięknych zakątkach Europy Wschodniej. Czy to jednak widać? No nie do końca, bowiem pewien potencjał został zmarnowany i trudno o stwierdzenie, że Wiedźmin Netflixa miał charakterystyczny klimat. I nie mówię tu bynajmniej o zaprzepaszczeniu szansy na stanie się wyznacznikiem słowiańskości, a po prostu o byciu „jakimś”.
Zostało jeszcze 37% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie