Węgorze w Aretuzie. Sceny z Wiedźmina, o których chcemy zapomnieć
Wiedźmin Netflixa przyjemnym serialem jest. Ciężko to zakwestionować. Nawet w tak smakowitym daniu może się jednak trafić kilka niestrawnych kęsów. Nie na tyle dużo, by zepsuć całość, ale wystarczająco, by zapaść w pamięć.
Węgorze w Aretuzie
- Kiedy: w drugim odcinku
- Sytuacja: mniej zdolne od Yennefer czarodziejki Tissaia zamienia w... coś z grubsza przypominającego węgorze
Tissaia de Vries kradnie show Yennefer. Choć ciężko zarzucić coś Anyi Chalotrze, w mojej opinii MyAnna Buring jako rektorka Aretuzy elektryzuje charyzmą bardziej niż jakakolwiek inna postać w serialu. Ale niestety scenarzyści nie we wszystkich scenach z jej udziałem stanęli na wysokości zadania.
Kiedy Yennefer kończy swoją naukę w Aretuzie, Tissaia pokazuje jej, że życie kandydatek nic dla niej nie znaczy. To jeszcze można zrozumieć. Tylko po co tracić uczennice, które przez tyle czasu z takim trudem się szkoliło, zamieniając je w... węgorze? Za cenę niewielkiej ilości energii? A może jej sekretnym hobby jest akwarystyka? Tissaia to postać niejednoznaczna, działająca jednak przede wszystkim racjonalnie. Dlatego trudno zrozumieć, co chciała w ten sposób osiągnąć. Niestety, ten zupełnie niepotrzebny wątek niszczy stopniowo budowany szkielet postaci rektorki.
Jak to powinno wyglądać
Tissaia odsyła kandydatki, które nie spełniły jej oczekiwań, do miejsc podobnych do tego, w jakim odnalazła Yennefer. Ewentualnie odbiera im część mocy. Nawet oślepia, żeby nie mogły nigdy zdradzić sekretów Aretuzy. Wszystko, tylko nie to, co zobaczyliśmy w serialu.