Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Opinie

Opinie 21 kwietnia 2020, 15:37

Hejtując krótkie gry sami sobie szkodzimy [OPINIA]

Kupując gry bardzo szanujemy swoje pieniądze i chcemy, żeby każda wydana złotówka przeliczała się na jak najwięcej godzin zabawy. Szkoda, że tym samym nie szanujemy swojego czasu i promujemy rozgrywkę może i dłuższą, ale o wiele gorszą.

Spis treści

Mamy to, czego chcemy. I na to narzekamy

Tworzenie gier to sztuka kompromisów. Przy olbrzymich kosztach produkcji współczesnych tytułów istnieje mocno ograniczona ilość unikatowej zawartości, jaką twórcy są w stanie zawrzeć w swoich dziełach. W Resident Evil 3 zafundowano nam pełne akcji, pozbawione jakichkolwiek sztucznych zapychaczy kilka godzin rozrywki z wysokiej półki. Można było ten czas wydłużyć i dwukrotnie – tyle że uważam, iż wcale nie dostalibyśmy tym samym dwa razy więcej równie dobrej gry. Byłoby to trochę mniej tego samego Residenta, za to poprzetykanego wieloma dużo nudniejszymi fragmentami. Wypchanego „watą” pokroju szukania szczura z kluczem w kanałach.

Od lat domagamy się od twórców wysokobudżetowych pozycji jak największej liczby godzin rozgrywki i od lat płacimy za to cenę jej gorszej jakości. Odpowiedzią na nasze wołania są nie tylko męczące zapychacze w Final Fantasy VII Remake. Są nimi też wszechobecne gry z otwartym światem, pełne robionych według szablonu aktywności pobocznych i setek bezsensownych znajdziek. Są nimi oparte na skrajnie żmudnym grindzie systemy progresji w grach sieciowych (a także, o zgrozo, coraz częściej również w singlowych).

Kiedy nazwa questu to „problem ze szczurami”, możesz z góry mocno zmniejszyć swoje oczekiwania. - Lepiej krótko i intensywnie niż długo i nudno - dokument - 2020-04-21
Kiedy nazwa questu to „problem ze szczurami”, możesz z góry mocno zmniejszyć swoje oczekiwania.

Nawet jeśli podobają nam się oferujące te elementy gry, to niemal zawsze lubimy je pomimo tej „waty”, a nie za nią. Nieliczne wyjątki pokroju przezabawnych misji pobocznych w serii Yakuza czy zaskakująco przemyślanych znajdziek w Control nie są w stanie przesłonić jednoznacznego obrazu – a ten jest taki, że wiele gier, gdyby wyciąć z nich owe zapychacze, byłoby po prostu lepszych. O wiele krótszych, ale też stanowiących o wiele intensywniejsze przeżycie.

JAK GRAMY W GRY

Moim zdaniem problemem jest też to, jak w zalewie ciągłych premier gramy w gry. Kolejne tytuły traktujemy jako cele do jednorazowego osiągnięcia i zapomnienia, bo przecież w kolejce czeka już 50 następnych kupionych na wyprzedażach hitów. Nie przeszkadza to pozycjom stawiającym na wszelkie aktywności poboczne wykonywane po drodze do napisów końcowych, w których mimochodem zaliczamy wszystkie zapychacze i tym samym wydłużamy czas spędzony z danym tytułem. Ale mocno cierpią na tym produkcje nastawione na bicie rekordów czy promujące wielokrotne ich przechodzenie, które przy podejściu „zaliczyć i brać się za kolejną grę” zaledwie lekko napoczynamy i nigdy nie odkrywamy, co naprawdę mają do zaoferowania.

Znowu wrócę do wspomnianego kilkakrotnie Residenta. Jednorazowe ukończenie gry to zabawa na kilka godzin... tylko że jest to dzieło zaprojektowane tak, by zachęcać do przejścia go więcej niż raz. Wyższe poziomy trudności, walki o rangę, nawet te wepchnięte moim zdaniem niepotrzebnie do tego tytułu znajdźki potrafią skutecznie wydłużyć rozgrywkę o dodatkowe godziny. Że to już nie to samo, co obcowanie z grą pierwszy raz? Że zabawa jest mniej intensywna? Tutaj nam to z jakiegoś powodu przeszkadza, ale przy będącym ekwiwalentem kolejnego zaliczania danej gry, absolutnie mozolnym i powtarzalnym „oczyszczaniu map” w sandboksach nie mamy z tym jakoś problemu.

„Wata” wliczona w cenę

Premierowe gry są drogie. Rozumiem, czemu decydując się wydać 250 zł na nowy tytuł, chcemy, by zapewnił nam więcej niż jeden lub dwa wieczory rozrywki. Tylko czy naprawdę kilka godzin fenomenalnej zabawy jest warte mniej niż kilkadziesiąt w większości przeciętnej, a jedynie momentami udanej? Szanujemy swoje pieniądze i nie chcemy ich wydawać na krótkie gry – ale dlaczego nie szanujemy swojego czasu i wolimy inwestować go w rozrywkę niższych lotów? Przecież to nie tak, że brakuje nam gier do przechodzenia, a nasze kupki wstydu nie są pełne tytułów, w które i tak nie mamy kiedy grać...

Zostało jeszcze 49% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...

... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium

Abonament dla Ciebie

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Jaką długość gry wolicie?

Do 5 godzin
0,8%
5-10 godzin
2,4%
10-20 godzin
14,7%
20-50 godzin
36,9%
50-100 godzin
24,8%
100+ godzin
20,4%
Zobacz inne ankiety
Najlepsze gry 2022 roku, które ukończysz w 10 godzin
Najlepsze gry 2022 roku, które ukończysz w 10 godzin

W ostatnich latach szczególnie popularnymi stały się gry znacznie większe i dłuższe. Te krótsze, które można ukończyć w kilka wieczorów, na szczęście nie przepadły. Co najmniej kilkanaście pojawiło się w tym roku – znajdziecie je w poniższym zestawieniu.

10 ambitnych gier, które zanudzą Was na śmierć
10 ambitnych gier, które zanudzą Was na śmierć

Są gry, które śmiało da się nazwać majstersztykami, inne – kompletnymi bublami, a większość mniej lub bardziej solidnymi przeciętniakami. Czasami trafić można jednak na rodzynka, który z jednej strony zachwyca, a z drugiej przynudza.

Społeczność graczy? Nie ma już czegoś takiego… i bardzo dobrze
Społeczność graczy? Nie ma już czegoś takiego… i bardzo dobrze

Przejrzałem newsy z mijającego tygodnia i kolejny raz się przekonałem, jak bardzo zmienił się nasz świat, świat graczy.