Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Opinie 15 października 2019, 14:58

Co ma piernik do wiatraka, czyli teraz będzie o filmach. Czy chińska cenzura zniszczy popkulturę?

Jak gusta chińskich władz i ich polityka wpływają na to, co zobaczycie w kinach i w co zagracie na konsolach. O co chodzi w aferze z Blizzardem? Dlaczego nagle wszyscy mówimy o Hongkongu? I dlaczego nagle wszyscy mówią o South Parku i NBA?

Co ma piernik do wiatraka, czyli teraz będzie o filmach

Pozwólcie, że przybliżę Wam sytuację całkowicie hipotetyczną: powstaje film o koszykówce, jednym z najpopularniejszych sportów w Chinach. Jak już ustaliliśmy: Chiny = eldorado. Producenci podejmują decyzję: dystrybucja obrazu obejmie Chińską Republikę Ludową. ChRL, możemy sobie wyobrazić, oczekuje spełnienia konkretnych norm zgodnych z założeniami partii, a więc wprost – z cenzurą. Z kolei normy te nie muszą wcale być zgodne (i najpewniej nie są) z normami zachodnimi. Efekt końcowy, który trafi do kin, będzie zatem najprawdopodobniej wersją wygładzoną i dostosowaną do wytycznych totalitarnego państwa. A w najlepszym wypadku powstanie po prostu druga, alternatywna i zaakceptowana przez cenzorów, wersja filmu.

MITYCZNY KUBUŚ PUCHATEK

O tym, jak duży wpływ na portfele hollywoodzkich producentów mają Chiny oraz jak bardzo (za przeproszeniem) idiotyczne mogą być powody odrzucenia tytułu przez władze, niech świadczy przykład filmu Krzysiu, gdzie jesteś? z 2018 roku – niby o Krzysiu, a jednak o Kubusiu Puchatku. Zakazano go na terenie ChRL, ponieważ stał się narzędziem do wyśmiewania wodza, Xi Jinpinga. Producenci mają to do siebie, że chcą zarabiać na filmie. Jeśli więc jakiś temat blokuje im dopływ pieniędzy, to po prostu go porzucają. Jak myślicie, kiedy powstanie następny disneyowski film o słodkim misiu, który kochał miodek?

Raczej znikniemy z chińskiego internetu za obrazę sekretarza Xi. - Drama z Blizzardem, czyli jak chińska cenzura wpływa na popkulturę - dokument - 2019-10-17
Raczej znikniemy z chińskiego internetu za obrazę sekretarza Xi.

I zapytacie: „No i co z tego, że gdzieś tam w Chinach ktoś tam zmieni szczegóły w filmach? Przecież ani mnie to nie dotyczy, ani nic z tym nie zrobię. Co to w ogóle ma wspólnego z naszą popkulturą?”. Są to całkowicie uzasadnione pytania. Na które spieszę z odpowiedzią.

Raz, rzeczywistość jest globalna – realny zakres naszego wpływu na rzeczywistość (przynajmniej potencjalnie) wzrósł niewspółmiernie. Mamy też wiedzę o wydarzeniach z zakątków świata, których większość z nas pewnie nie umiałaby nawet wskazać na mapie. Nasz własny indywidualny świat nie ogranicza się już do dzielni czy miasta. Rozciąga się przynajmniej na całą Europę. Wszyscy wiemy, że w Chinach łamie się prawa człowieka, a jednym z narzędzi opresji jest cenzura. Jeżeli zatem przelotem czytamy na Facebooku, że firmy produkcyjne ze Stanów Zjednoczonych czy Europy gromadzą zyski, aktywnie wspierając cenzurę, dlaczego nadal kupujemy bilety na ich filmy? No, właśnie dlatego – wydaje nam się, że nic z tym nie zrobimy. Albo w ogóle nas to wszystko nie obchodzi. Powstały już prace naukowe o tym, że z każdym kilometrem rozcieńcza się nasza empatia – im dalej fizycznie oddalony jest od nas dany problem, tym mniej wywołuje w nas sprzeciwu i chęci działania lub pomocy. Prędzej przeznaczymy 100 zł na drobną operację plastyczną dla dziecka z Polski niż 10 zł na operację ratującą wzrok dziecka z Afryki. Chiny są daleko. Zatem jedyne, na co się silimy, to wstawienie wściekłej reakcji pod postem. I rzeczywiście – nic się nie zmienia.

Zostało jeszcze 57% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...

... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium

Abonament dla Ciebie

Julia Dragović

Julia Dragović

Julia Dragović

Studiowała filozofię i kierunki filologiczne. Pisanie trenowała, rzeźbiąc setki prac zaliczeniowych. Dziennikarka GRYOnline od 2019 roku. Zaczynała w newsroomie, by ostatecznie osiąść w dziale publicystyki jako felietonistka i recenzentka, a wkrótce również jako etatowa redaktorka działu poradników i anglojęzycznego Gamepressure. Gra od kiedy pamięta, we wszystko oprócz strzelanek i RTS-ów. Kociara, simsiara, betoniara. Kiedy nie czyści map ze znajdziek i nie gra w symulatory wszystkiego, strategie ekonomiczne, RPG-i (papierowe też) oraz romantyczne indyki, lata z aparatem po polskich i zagranicznych miastach w poszukiwaniu brutalistycznej architektury i postkomunistycznych reliktów.

więcej

Czarne lata Blizzarda - największe grzechy twórców Diablo i Warcrafta
Czarne lata Blizzarda - największe grzechy twórców Diablo i Warcrafta

Ostatnie trzy lata to gorący okres dla Blizzarda. Z firmą pożegnali się wieloletni pracownicy, w Hearthstone miał miejsce incydent związany z Hongkongiem, a teraz obserwujemy pozew w sprawie molestowania i mobbingu. Czy gigant trzęsie się w posadach?

Chińska cenzura jest wszędzie. Nie wierzysz, to przeczytaj
Chińska cenzura jest wszędzie. Nie wierzysz, to przeczytaj

Chińska cenzura jest jak podatki. Interesujesz się nią raz w roku, ale dotyka cię na każdym kroku, jest wszędzie i zmienia wszystko.

Dlaczego Blizzard ciągle nie stworzył Warcrafta 4?
Dlaczego Blizzard ciągle nie stworzył Warcrafta 4?

Pamiętacie lipiec 2002 roku? Rzesza fanów Warcrafta rzuciła się do sklepów, żeby wykupić pudełka z sequelem. Graliśmy w to po szkole, graliśmy w kafejkach internetowych, graliśmy, graliśmy… i już nie gramy. Dlaczego?