Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Opinie 21 maja 2019, 13:32

Magia bez magii. Wielki Gry o tron finał był... nudny

Wojna o żelazny tron dobiegła końca i wiemy już, kto na nim zasiadł. Prawdziwe pytanie brzmi jednak – czy finał Gry o tron jest faktycznie aż tak słaby, żeby znienawidzić z jego powodu GoT jako całość?

Magia bez magii

Niezwykłe w przypadku Gry o tron jest to, z jaką dokładnością jesteśmy w stanie określić moment oraz powód tego, że wszystko zaczęło się sypać. Pierwsze cztery sezony serialu powstawały w ścisłej współpracy z autorem książkowego pierwowzoru, George’em R. R. Martinem, który nie tylko służył radą i wsparciem, ale także osobiście tworzył scenariusze pojedynczych odcinków. I choć z biegiem czasu historia zaczęła lekko odbiegać od książkowej Pieśni lodu i ognia, rezygnując z jednych wątków, inne modyfikując, a jeszcze inne przesuwając w chronologii wydarzeń, to całość pozostała wierna pierwowzorowi w tonie i ogólnych założeniach.

Z perspektywy czasu nawet łatwiej jest określić, czym te założenia były. Przede wszystkim początkowo Gra o tron bardzo oszczędnie korzystała z elementów fantastycznych, o których zdecydowanie częściej słyszeliśmy w legendach opowiadanych przez bohaterów, niż widzieliśmy je na ekranie. Serial bardziej przypominał produkcję historyczną osadzoną w jakichś odległych królestwach niż epicką kronikę magicznych wojen i smoczych pojedynków. Do ekranu przyciągały nie niesamowite sceny walk, monumentalne bitwy czy fantastyczne stworzenia, a świetnie nakreślone postacie knujące intrygi polityczne bądź stające się mimowolnymi ofiarami tychże intryg i próbujące przetrwać w skrajnie nieprzyjaznym świecie.

Eunuch i Starszy nad Monetą. Dwaj działający w cieniu spryciarze, którzy fascynująco wyprowadzali wszystkich w pole – dopóki scenariusz ich skrajnie nie ogłupił, by dało się ich pozbyć. - 2019-05-21
Eunuch i Starszy nad Monetą. Dwaj działający w cieniu spryciarze, którzy fascynująco wyprowadzali wszystkich w pole – dopóki scenariusz ich skrajnie nie ogłupił, by dało się ich pozbyć.

No i przyciągały zaskakujące zwroty akcji, w tym oczywiście łamiące serca fanów zgony ważnych postaci. Jedna z pierwszych lekcji, jakich Gra o tron udzielała o swoim świecie, brzmiała: naiwność, szlachetność i dobro nie mają szans w starciu z przebiegłością i gotowością do zdrady, a najpotężniejszy wojownik pod wpływem trucizny umiera tak samo jak cherlak. Te zgony robiły wrażenie, bo często były w naszej opinii niezasłużone – pojawiały się kompletnie znikąd albo jako jednoznaczna kara za dobre uczynki. Game of Thrones lubiło ośmieszać sztampowy motyw dobra zwyciężającego zło.

Z każdym kolejnym sezonem magia zaczynała odgrywać w tym świecie coraz większą rolę – punktem zwrotnym okazał się finał pierwszego sezonu i „narodziny” matki smoków. Klasyczne elementy fantastyczne wciąż nie wychodziły jednak na pierwszy plan, dopełniając jedynie to, czym sezon stał od początku. A stał on intrygami, doskonale nakreślonymi postaciami i tendencją do niesprawiedliwego karania szlachetności.

We wczesnej Grze o tron największych wojowników potrafiła zabić niewielka rana. - 2019-05-21
We wczesnej Grze o tron największych wojowników potrafiła zabić niewielka rana.

Jak do tego doszło? Nie wiem

W piątym sezonie scenarzyści serialu musieli poradzić sobie z poważnego problemem – zaczął kończyć im się materiał źródłowy. Choć niewykorzystanych wątków książkowych trochę im jeszcze zostało, wydawało się ich za mało na cały sezon, a już na pewno na kolejne trzy zaplanowane serie. Jasne było także, że George R. R. Martin nie zdąży skończyć książkowej Pieśni lodu i ognia przed realizacją serialu. W tym wypadku podjęto decyzję, która – jak już teraz wiemy – przyniosła katastrofę. Dotychczasowi showrunnerzy produkcji, David Benioff i D. B. Weiss, postanowili napisać resztę opowieści samodzielnie, opierając się jedynie na wskazówkach pisarza.

W efekcie piąty sezon stanowił swoistą hybrydę. Część wątków wzięto z książek, kilka stworzono całkowicie od zera, jeszcze inne niby pochodziły z pierwowzoru, ale zmieniono je nie do poznania. Efekt okazał się nieco gorszy od tego, do czego nas przyzwyczajono, ale nie było jeszcze tragedii – to wciąż była Gra o tron, pełna intryg, ciekawie rozwijających się postaci i zaskakujących zgonów. Teraz nawet bardziej zaskakujących, bo nie dało się dowiedzieć się o nich wcześniej, czytając książki. Kilka ewidentnie odstających jakością wątków nie popsuło całości.

Macie ochotę na wycieczkę w przeszłość? Po piątym sezonie napisałem artykuł o dość jednoznacznym tytule „10 największych różnic między serialową Grą o tron a jej książkowym pierwowzorem”. Czytanie go dzisiaj, gdy serial dobiegł końca, a nadzieje na satysfakcjonujący finał prysły, było dla mnie dość ciekawym doznaniem – może dla Was również nim będzie.

Szósta seria, już niemal w całości oparta na autorskich pomysłach, częściowo utrzymała poziom „piątki”, choć wyraźnie przyspieszyła tempo narracyjne. Wyglądało to tak, jakby twórcy nagle zorientowali się, że mają zbyt wiele wątków, postaci i wydarzeń do zaprezentowania jak na trzy sezony, które im zostały, i zaczęli zbierać zabawki. W efekcie niespieszne intrygi i cięte dialogi zeszły na drugi plan, ustępując szybkim przeskokom z miejsca do miejsca, pozbywaniu się mniej istotnych postaci i robieniu przestrzeni na finał.

A potem przyszły sezony siódmy i ósmy. I serial o intrygach politycznych przestał zawierać intrygi polityczne. Świetnie nakreślone dotychczas postacie stały się niewolnikami pomysłów scenarzystów, co rusz podejmując niepasujące do siebie i nielogiczne decyzje, byle doprowadzić do wymyślonego przez twórców zwieńczenia danego wątku. Czasy nieprzewidywalnych zgonów karzących bohaterów za szlachetność dobiegły końca. Dobre uczynki, nieważne jak głupie i nieprawdopodobne, skutkowały sukcesami, chwałą albo w najgorszym (rzadkim) wypadku wielce bohaterską, wzruszającą i przewidywalną śmiercią. Złe rzeczy spotykały złe osoby. Płomienne przemowy przestały kończyć się ciosem plecy i trafieniem do niewoli (Theon, sezon drugi), a zaczęły porywać tłumy do misji samobójczych (Theon, sezon siódmy). Serial, który udowodnił niedowiarkom, że fantastyka to coś więcej niż banały, stał się banałem.

Nie wmówicie mi, że zrobienie na jeden odcinek z Gry o tron Drużyny A nie było równie głupie jak absurdy z ósmego sezonu. - 2019-05-21
Nie wmówicie mi, że zrobienie na jeden odcinek z Gry o tron Drużyny A nie było równie głupie jak absurdy z ósmego sezonu.

David Benioff i D. B. Weiss, pozbawieni pomocy w postaci materiałów od George’a Martina, udowodnili, że nie potrafią samodzielnie udźwignąć ciężaru takiego widowiska. Być może przy sezonie siódmym wiele osób jeszcze łudziło się, że to wypadek przy pracy i dlatego wstrzymywało z oceną albo nawet wmawiało sobie, że wcale nie jest tak źle, jak jest, ale przy ósmym czara się przelała i tym razem niemal wszyscy zakrzyknęli już otwarcie: królowie są nadzy!

W grze o tron wygrywasz albo giniesz

Niezmiernie szkoda mi, że tak to się skończyło. Piszę te słowa kilka godzin po obejrzeniu ostatniego odcinka i ciężko mi odszukać w pamięci inny serial, którego zwieńczenie okazałoby się aż takim rozczarowaniem – po angażowaniu przez tyle lat finał zazwyczaj, jaki by nie był, przynajmniej potrafił wywołać emocje. Jakiekolwiek. Tutaj została jedynie pustka. Smutek też odczuwam, ale już nawet nie dotyczy on samego odcinka czy prezentowanej historii, a tego, jak skończył cały ten projekt.

Dziewczynki Starków przez lata dorastały, a my patrzeliśmy, jak się zmieniały i uczyły przetrwania w świecie pełnym niebezpieczeństw. - 2019-05-21
Dziewczynki Starków przez lata dorastały, a my patrzeliśmy, jak się zmieniały i uczyły przetrwania w świecie pełnym niebezpieczeństw.

CZY TO KONIEC?

Serial to produkt, taki sam jak jogurt, dywan czy koszulka polo. Właśnie dlatego HBO szykuje już coś nowego – serial prequel. Projekt jest oczywiście owiany tajemnicą i nie znamy wielu szczegółów fabuły. Wiemy jednak, że akcja ma rozgrywać się tysiąc lat przed dotychczasowymi wydarzeniami i opowiedzieć między innymi o pochodzeniu Białych Wędrowców. Stacja zdradziła, że budżet nowego projektu będzie podobny jak w przypadku ostatnich sezonów Gry o tron. Możemy się więc spodziewać potężnego widowiska. Pytanie, co z fabułą, George Martin nie będzie miał na nią wielkiego wpływu...

Mimo to nie żałuję lat spędzonych z Grą o tron. To już nie był tylko serial, to popkulturowy fenomen, który żył własnym życiem, zachęcając miliony do sięgnięcia po będące jego pierwowzorem książki, przekonując ludzi do fantastyki, udowadniając producentom, że widzowie chcą oglądać takie rzeczy w kinach i w telewizji – musi to być tylko dobrze podane. To dzięki Grze o tron dostaniemy serialowego Wiedźmina, amazonowego Władcę Pierścieni i pewnie jeszcze niejedną inną superprodukcję fantasy.

Bycie częścią tego fenomenu, czytanie fanowskich teorii, przewidywanie, kto zasiądzie na tronie, granie w oparte na motywach tego świata planszówki, cotygodniowe omawianie kolejnych odcinków na spotkaniach ze znajomymi, a nawet oglądanie pojedynczych epizodów w kinie podczas specjalnych pokazów – to wszystko były magiczne chwile, będące kwintesencją najlepszego, co współczesna popkultura ma do zaoferowania. I chyba lepiej zapamiętać ten serial właśnie przez pryzmat tych wydarzeń i tego, co zdołał wzbudzić w ludziach. Wyjątkowo uznać, że ważniejsze od tego, jak skończył, było to, jak zaczął – i co zapoczątkował.

A teraz nasza warta dobiegła końca.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Jak oceniasz ostatni sezon Gry o Tron?

To najlepszy sezon ze wszystkich
2,9%
Jest dobry
11,4%
Jest słaby
7,4%
To najgorszy sezon od samego początku
78,2%
Zobacz inne ankiety
Śmierci bohaterów Gry o tron, które najbardziej bolały
Śmierci bohaterów Gry o tron, które najbardziej bolały

Choć już wcześniej mogliśmy obcować z serialami, w których główni bohaterowie umierali dość niespodziewanie, to właśnie Gra o tron uczyniła z nagłych zgonów ulubionych postaci widzów swój znak rozpoznawczy.

Najlepsze seriale fantasy - wybór redakcji
Najlepsze seriale fantasy - wybór redakcji

Zespół GRYOnline.pl zagłosował na najlepsze seriale fantasy w historii telewizji. Które tytuły pochłonęły nas bez reszty? Co trafiło do zestawienia oprócz Wiedźmina i Gry o tron (oraz na jakich miejscach)? Sprawdźcie sami!

Westeros domowej roboty – najciekawsze mody na kanwie Gry o tron
Westeros domowej roboty – najciekawsze mody na kanwie Gry o tron

Mimo szalonej popularności książek i serialu Gra o tron (lub Pieśń Lodu i Ognia) nie jest częstym gościem w grach wideo. Na szczęście pecetowcy mają moderów – dziś przyglądamy się najciekawszym przeróbkom zmieniającym interaktywne światy w Westeros.