Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 6 maja 2004, 13:08

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Starsky i Hutch - recenzja filmu (5)

Starsky i Hutch to remake znanego serialu z lat 70-tych. W nowej wersji zaszlo wiele zmnie - przede wszystkim film jest nastawiony na humor znany z "Ostrej Jazdy" czy "Zoolandera".

Co wspólnego mają partnerzy-gliniarze z „Policjantów z Miami”, „Zabójczej Broni”, czy chociażby „Bad Boys”? Wszyscy oni wzorowani byli właśnie na Starsky’m i Hutchu. To właśnie na Starskym wzorowana była postać Mike’a z „Bad Boys” (Will Smith) i jego przesadna dbałość o swój samochód. Starsky mający hopla na punkcie swojego Forda Gran Turino jest protoplastą manii Mike’a na punkcie jego Porsche 911 (w Bad Boys 2 jest to już Ferrari Maranello). Hutch, który nie dba o samochód i traktuje go jak drugi dom, w którym by jadł, pił i spał. Tym samym przypomina on Marcusa, partnera Mike’a. Początkowa niechęć, która przeobraża się w wielką i szczerą przyjaźń została później rozbudowana w „Zabójczej Broni”. Starsky udający złego i szalonego glinę podczas przesłuchania zabójcy na zlecenie mógłby być idealnym wzorem dla nadpobudliwego i nieokrzesanego Martina Riggsa. Stiller w tej scenie jest równie narwany, co i zabawny.

W nowym Starsky’m i Hutchu wiele rzeczy początkowo zdaje się nam jasnych i klarownych, czy wręcz przewidywalnych, a w efekcie okazuje się, że nagle sprawy wymykają się spod kontroli i przybierają zabawny obrót, niekoniecznie szczęśliwy dla detektywów. Gdyby jednak nie perypetie, na jakie natrafiają bohaterowie (często z ich własnej głupoty) to nie śmialibyśmy się tak często podczas oglądania filmu. Ważną rolę pełnią też dialogi, które (podobnie jak wiele gagów) Stiller i Wilson sami doszlifowali podczas prac nad scenariuszem. Ponieważ jest to już ich szóste wspólne wystąpienie wiedzą jakich rozmów i potyczek słownych spodziewają się po nich widzowie. Fani utarczek Dereka Zoolandera z Hanselem będą zadowoleni.

„Starsky i Hutch” to przede wszystkim sensacja z elementami komediowymi. Nie jest to film, który można porównać do „Zabójczej Broni”, czy „Bad Boys” gdyż pod względem klimatu, narracji fabuły czy swoich nawiązań do serialu, bardzo odbiega od dzisiejszych schematów kina akcji. Znajdziemy w nim zabawne żarty słowne i sytuacyjne, będzie dużo strzelanin i pościgów, będą zwroty w akcji i dużo policyjnej roboty. A wszystko to w specyficznym sosie Bena Stillera i Owena Wilsona. Właściwie ich nazwiska są najlepszą rekomendacją tego filmu, gdyż każdy wie czego się spodziewać i czy takiej dawki humoru potrzebuje w danej chwili. Już teraz można też mówić o sukcesie tej produkcji. Film zarobił sporo pieniędzy od marcowej premiery i Phillips już otrzymał propozycję nakręcenia kontynuacji. Być może z niej skorzysta – póki co dogadał się z Jimem Careyem na remake innego serialu z dawnych lat – Six Million Dollar Man. Nam pozostaje oczekiwanie na film i sporo dobrej zabawy na seansie „Starsky & Hutch”. Ci, którzy pamiętają „Zoolandera” widząc na ekranie Ferrela wspominać będą słynne słowa: „Hansel, he’s so hot right now” – zresztą coś z tej fascynacji Mugatu do Hansela zostało przeniesione na postać Ferrela i Wilsona.

Can you dig it? Do it! Do it!

Krzysztof „Kokosz” Marcinkiewicz

Starsky and Hutch

Starsky and Hutch