Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 7 stycznia 2019, 15:37

Ferma indyków na minusie. Granie na komputerach jest już w kryzysie?

Jedno nieudane dwanaście miesięcy to może za wcześnie, by mówić o kryzysie interaktywnej rozrywki na PC, ale w 2018 roku kilka zjawisk sprawiło, że zaczęliśmy martwić się o granie na komputerach osobistych.

Ferma indyków na minusie

O kryzysie „indyków” pisaliśmy już wielokrotnie, głównie w związku z coraz bardziej nonszalanckim podejściem Valve do swojej platformy. Steam niegdyś był dla wielu pomniejszych deweloperów odskocznią od wielkich karier, to on był katalizatorem wybuchu popularności takich hitów jak Don’t Starve, Terraria czy Hotline Miami. Wtedy jednak trafiało na niego stosunkowo niewiele pozycji i wybicie się było łatwiejsze. Dziś, gdy każdego dnia na Steamie debiutuje kilkadziesiąt gier o zazwyczaj kiepskiej jakości, trudno zostać dostrzeżonym. Nawet produkcje uznanych już zespołów, jak Into the Breach autorstwa Subset Games czy Return of the Obra Dinn Lucasa Pope’a, nie mogą liczyć na spektakularny komercyjny sukces.

Jeśli ufać SteamSpy, nieco ponad 300 tysięcy użytkowników posiada obecnie w swojej bibliotece Into the Breach. Wynik niezły, ale jak na tak świetną (i tanią) produkcję – zdecydowanie niewystarczający. - 2019-01-08
Jeśli ufać SteamSpy, nieco ponad 300 tysięcy użytkowników posiada obecnie w swojej bibliotece Into the Breach. Wynik niezły, ale jak na tak świetną (i tanią) produkcję – zdecydowanie niewystarczający.

POTOP I POWÓDŹ

Na razie brakuje w pełni wiarygodnych danych na temat całkowitej liczby gier wideo, jakie trafiły na Steama przez cały ubiegły rok. Jeśli jednak ufać serwisowi SteamSpy, w trakcie minionych dwunastu miesięcy na platformie Valve zadebiutowało ponad dziewięć tysięcy gier. To o ponad dwa tysiące więcej niż przez cały 2017 rok, dwa razy tyle, ile w 2016, i siedemnaście razy tyle, co w roku 2013. W listopadzie padł rekord liczby premier, jakie miały miejsce w jednym miesiącu – na Steama trafiły wówczas 873 tytuły. A nic nie wskazuje na to, by w 2019 roku sytuacja ta miała ulec istotnej poprawie – przez sześć dni stycznia debiut zaliczyła już ponad setka gier.

Stąd też trudno się dziwić, że coraz więcej „indyków” trafia na konsole równocześnie z premierą na komputerach. W minionym roku najgłośniejszymi przykładami były Celeste i Dead Cells, które zdecydowanie zyskały na swojej multiplatformowości i nie mogły narzekać na brak zainteresowania. Można się więc spodziewać, że coraz więcej zespołów pewnych swojej unikatowej wizji artystycznej postanowi ruszyć na podbój konsol.

A skoro już wspomnieliśmy o Steamie, warto poruszyć kolejną kwestię, która przyczynia się do kryzysu grania na komputerach. Pamiętacie czasy, kiedy platforma Valve była Waszym portalem do niemal każdej gry? Cóż, te czasy już minęły i na pewno nie powrócą. Jeśli chcecie zagrać, powiedzmy, w FIF-ę, Fortnite’a, Assassin’s Creed Odyssey, Forzę Horizon 4 i Monster Hunter: World, czeka Was zabawa z pięcioma różnymi platformami dystrybucji cyfrowej. Zrozumiałe jest, że każdy wielki wydawca chce mieć własne oprogramowanie do własnych gier, szkoda tylko, że cierpi na tym wygoda graczy, zmuszonych do uciążliwej żonglerki różnymi programami. I o ile w przypadku uPlaya czy Origina to kwestia paru wybranych tytułów, tak Epic Games Store postanowiło rzucić rękawicę Steamowi i zaproponować własny zestaw ciekawych ekskluzywnych „indyków”, oferując deweloperom lepsze warunki finansowe.

ZABIERAM ZABAWKI I IDĘ DO SWOJEJ PIASKOWNICY

W zeszłym roku Activision stwierdziło, że nie potrzebuje Steama i najnowsze Call of Duty wydało w sklepie Battle.net. Drugą głośną premierą, która obeszła się bez Steama, był niesławny Fallout 76, którego poprzednicy chętnie korzystali z platformy Valve. Całkiem możliwe, że podobnie postąpią kolejne firmy, dalej osłabiając pozycję giganta.

Ashen jest pierwszym poważnym hitem, który przez jakiś czas będzie dostępny ekskluzywnie w Epic Games Store. Czyżby właśnie pojawiła się przyzwoita konkurencja dla Steama? - 2019-01-08
Ashen jest pierwszym poważnym hitem, który przez jakiś czas będzie dostępny ekskluzywnie w Epic Games Store. Czyżby właśnie pojawiła się przyzwoita konkurencja dla Steama?

Wojna pomiędzy platformami źle wróży także twórcom gier. Nawet jeśli jeden dystrybutor jest w stanie zaoferować niższą marżę, ewentualna ekskluzywność w ramach konkretnej usługi znacznie zmniejsza liczbę potencjalnych odbiorców. Wydane na razie wyłącznie na Epic Games Store Ashen czy Hades dadzą swoim deweloperom 90% zysków ze sprzedaży, jednak trzeba wziąć pod uwagę fakt, jak mocno zawęża się krąg możliwych odbiorców na nowo powstałej platformie w porównaniu ze Steamem, który w styczniu ubiegłego roku świętował przekroczenie granicy 18,5 miliona jednocześnie zalogowanych użytkowników.

Rynek PC umiera od zawsze

Ale jest w tym wszystkim także pocieszenie. W zasadzie odkąd pamiętam, rynkowi gier na PC zawsze wróżono rychły upadek, zazwyczaj za sprawą kolejnej generacji konsol. Tymczasem lata mijają, a interaktywna rozrywka na komputerach osobistych nadal nie zmieniła się w niszę dla garstki zdesperowanych entuzjastów. Ba, nadal wychodzi na nie masa naprawdę świetnych tytułów – choć w 2018 roku najlepsze z wysokobudżetowych produkcji faktycznie omijały blaszaki. Może i deweloperzy nie traktują ich jako priorytetu, stawiając przede wszystkim na PlayStation 4 i Xboksa One, jednak w większości przypadków tak czy inaczej przenoszą swoje dzieła również na pecety. Możemy jedynie liczyć, że w najbliższym czasie nie postanowią z tej praktyki zrezygnować.

DRUGA OPINIA

Rynek kołem się toczy – w tej chwili mamy na świecie około 90 milionów konsol PlayStation 4 i kilkadziesiąt milionów urządzeń marki Xbox. Ósma generacja weszła na wysokie obroty, co oznacza, że dziś właśnie tu są pieniądze. Taki stan potrwa pewnie jeszcze jakiś czas, a potem pojawi się kolejne pokolenie sprzętu, które przez parę lat nie będzie równie atrakcyjne dla wydawców. W tym okresie pecety z pewnością znów znajdą się na fali, a potem sytuacja się powtórzy. No chyba że obecny porządek zmiecie streaming, trzecia wojna światowa albo zmiany klimatyczne.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Na jakiej platformie grasz najczęściej?

Na PC
74%
Na PlayStation 4
18,9%
Na Xboksie One
5,1%
Na Nintendo Switch
1,1%
Na urządzeniach mobilnych
0,5%
Na konsoli przenośnej
0,2%
Na czymś innym
0,3%
Zobacz inne ankiety
Red Dead Redemption 2

Red Dead Redemption 2

Pillars of Eternity II: Deadfire

Pillars of Eternity II: Deadfire

Monster Hunter: World

Monster Hunter: World

Into the Breach

Into the Breach

Ashen

Ashen

Ósma generacja konsol zrobiła siedem kroków w stronę pecetów
Ósma generacja konsol zrobiła siedem kroków w stronę pecetów

Konsole zmieniają się w pecety? Kończąca się powoli ósma generacja z PS4 i XOne przyniosła nam sporo zaskakujących rozwiązań, które w świecie pecetów są od dawna czymś oczywistym.

Każdy sobie Steama skrobie – czemu Fallout 76 ominie Steama?
Każdy sobie Steama skrobie – czemu Fallout 76 ominie Steama?

Kolejni wielcy wydawcy rezygnują ze współpracy ze Steamem, zamiast tego promując swoje własne platformy sprzedażowe i ekosystemy do odpalania gier. Czy i dlaczego Steam stanie się platformą dla indyków piszemy w tym tekście.

Jeździec indiepokalipsy – program Steam Direct to katastrofa dla niezależnych deweloperów
Jeździec indiepokalipsy – program Steam Direct to katastrofa dla niezależnych deweloperów

W niecały rok od usunięcia programu Greenlight i wprowadzenia modelu Steam Direct platformę Valve Software zalewa nieustający potok kompletnie przeciętnych, niedopracowanych gier. Cierpią na tym, naturalnie, ambitniejsi spośród niezależnych deweloperów.