filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 12 grudnia 2003, 15:21

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Gdzie jest Nemo... - recenzja filmu (4)

Jakie jest najbardziej znane studio animacji komputerowej w showbiznesie? Pierwsze nazwy, które powinny paść, to bez wątpienia Disney i Pixar...

Dzieci oczywiście tego nie zauważają, ale starsi widzowi z pewnością dostrzegą w obrazie odniesienia do takich produkcji jak chociażby Szeregowiec Ryan, Psychoza, Memento, Szczęki, czy Mission: Impossible. Marlin bardzo szybko w swojej krucjacie poznaje Dori – rybkę, która oferuje mu swą pomoc. Pomysł o tyle zabawny, że Dori cierpi na utratę pamięci krótkotrwałej i, podobnie jak Leonard Shelby z Memento, będzie zapominać wszystko, co miało miejsce kilka minut wcześniej. Będzie to doprowadzać do wielu komicznych sytuacji, które nam przysporzą mnóstwo śmiechu, zaś Marlina doprowadzać będą do szewskiej pasji. Bo jak inaczej nazwać jego irytację, kiedy oboje zgubili się w mętnej wodzie, a Dori (dla rozluźnienia sytuacji) zaczyna zadawać w kółko tę samą zagadkę? Bohaterowie na swojej drodze napotkają wielu przyjaciół. Będą to mieszkańcy oceanu, którzy maja wielkie problemy ze swoimi osobowościami. Rekiny, które należą do Anonimowych Rybożerców, pragną oderwać się od reputacji rybożernych stworzeń i poprzez program dwunastokrokowy chcą zerwać z nałogiem. Żółwie, które żeglują z prądami morskimi i które swym zachowaniem bardziej przypominają blokersów, niźli otępiałe stworzenia boskie. Nie zabraknie też mrożących krew w żyłach sekwencji, w których bohaterowie muszą ratować swoje życie przed drapieżnikami z oceanicznych głębi, meduzami, czy... zwykłymi mewami. Ocean to niebezpieczne miejsce i jeśli nie podróżuje się nim według określonych szlaków, można łatwo stracić życie.

Kolejny element Gdzie Jest Nemo, przyciągający widzów, to humor słowny. On również został podzielony na części. Pierwsza, to humor dziecięcy, skierowany do najmłodszych – sposób wysławiania się postaci, używania przez nich specyficznych określeń i po prostu wygłupiania się. Druga, to już wyższa szkoła jazdy, także odnosząca się do znanych filmów. Dodatkowym atutem jest polska wersja językowa filmu. Krzysztof Globisz, jako Marlin, jest wręcz świetny i reprezentuje poziom równie wysoki jak jego rola w Superprodukcji Juliusza Machulskiego. Oprócz niego film należy również do Olafa Lubaszenki, który wcielił się w rolę Idola – rybki oceanicznej, schwytanej przed laty i uwięzionej w akwarium w gabinecie stomatologicznym. Idol tyle razy próbował już uciec, że przysporzył sobie mnóstwo blizn. Lubaszenko nadaje tej postaci wykwintności i wysublimowanego szacunku, jakim obdarzamy jego rybkę. Autorzy polskiej wersji językowej filmu starannie dobrali aktorów, którzy wcielili się w postaci występujące w obrazie. A każda z nich jest specyficzna i charakterystyczna, więc zadanie doboru lektorów nie należało do najłatwiejszych. Efekt końcowy jest wyśmienity na tyle, aby gwarantował Gdzie Jest Nemo miejsce na piedestale lokalizacyjnym, obok trzech najlepszych (jak dotąd) dubbingów filmowych: Shrek, Epoka Lodowcowa oraz Asterix i Obelix: Misja Kleopatra.