filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 12 grudnia 2003, 15:21

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Gdzie jest Nemo... - recenzja filmu

Jakie jest najbardziej znane studio animacji komputerowej w showbiznesie? Pierwsze nazwy, które powinny paść, to bez wątpienia Disney i Pixar...

Jakie jest najbardziej znane studio animacji komputerowej w showbiznesie? Pierwsze nazwy, które powinny paść, to bez wątpienia Disney i Pixar. Właściwie to obydwie są prawdziwe, gdyż Pixar jest częścią korporacji Disneya. Wspomniane studio ma już na swoim koncie wiele kasowych przebojów, które pozwoliło wytwórni Disneya zarobić miliony dolarów na produkcji zabawek, komiksów, książeczek, czy innych komercyjnych gadżetów, napełniających kabzę firmy. Do tej pory były to jednak produkcje, które bardziej kierowano do dzieci i młodzieży, chociaż dorośli również nieźle się na nich bawili. Takie tytuły jak Toy Story, Potwory i Spółka czy Dawno Temu W Trawie z pewnością wszystkim są znane. Podczas swojej działalności Pixar przeżył kryzys...; po wydaniu kilku oryginalnych tytułów wyczerpały się pomysły. Wtedy konkurencyjna wytwórnia Stevena Spielberga (Dreamworks) rozpoczęła prace nad Mrówką Z, a później nad Shrekiem. Disney podłapał pomysł i w mgnieniu oka powstał scenariusz Dawno Temu W Trawie. Obydwie produkcje okazały się świetne..., z ta różnicą, że Mrówka bardziej skierowana była dla starszego widza. Sukces produkcji Spielberga dał Pixarowi do myślenia, i tak, jeden z jego pracowników, Andrew Stanton (który pracował wcześniej nad Toy Story, Potwory i Spółka, oraz Dawno Temu W Trawie), wyszedł z pomysłem swojego własnego filmu: Gdzie Jest Nemo. Okazał się on strzałem w dziesiątkę, zarówno studio, jak i wytwórnia szybko podłapały pomysł. Disney wyłożył fundusze na produkcję, a Pixar pod przywództwem Stantona wzięło się do roboty!

Gdzie Jest Nemo, to produkcja nietypowa dla Disneya. Przede wszystkim jest to obraz skierowany do nieco starszego widza, dzieci nie są już głównym odbiorcą. Wszystko za sprawą wyszukanego humoru słownego i sytuacyjnego, któremu bliżej do Mrówki Z i Shreka, niźli do poprzednich dzieł Pixar. Szczerze mówiąc, da się wyraźnie zauważyć rywalizację pomiędzy Pixarem a Dreamworks. Najnowsze dzieło wytwórni Disneya, to odpowiedź na sukcesy rynkowe takich przebojów jak Mrówka Z i Shrek. Jeśli miałbym wysuwać wnioski na podstawie wyników finansowych stawiałbym w ciemno, że kolejne tytuły ze studia Pixar będą wyróżniały się podobnymi cechami. Zresztą daleko nie trzeba szukać – już go zapowiedziano – to The Incredibles, opowiadający o perypetiach superbohaterów, ukrywających się pod podszewką przeciętnych obywateli typowej metropolii. Ogłupieni globalizmem i otyli, muszą rezygnować z lenistwa na kanapie przed telewizorem, by ratować świat przed wielkimi niebezpieczeństwami. Gdzie Jest Nemo, to w rzeczywistości prekursor nowej linii produkcyjnej studia Pixar. Linii, w której oprócz dzieci, widzami ma też być młodzież i dorośli. Osobiście uważam, że cel ten już został osiągnięty. Na film wybrałem się kilka tygodni po premierze, licząc, że szał fanów trochę przycichnie i sala nie będzie wypełniona dziećmi. Cóż..., co prawda dzieci w ogóle nie było na seansie, ale za to wszystkie fotele były zajęte... głównie przez dorosłych. I, jeśli to nie jest wykładnikiem sukcesu Gdzie Jest Nemo, to sam nie wiem, co ma nim być!

Już od pierwszych minut filmu wiemy, że nie wszystko potoczy się zgodnie z regułami bajek. Otwierająca sekwencja ukazuje szczęśliwego tatusia (Marlin) i mamusię, którzy właśnie zamieszkali na rafie koralowej, nieopodal wybrzeży Australii. Niedawno złożona została ikra i świeżo upieczeni rodzice już nie mogą doczekać się potomstwa. Sielankę przerywa rekin. Na nieszczęście Marlina on przebywa właśnie w domu, zaś jego małżonka niebezpiecznie blisko rybożercy. Matka, w desperacji, decyduje się ratować ikrę zamiast dbać o własne życie. Rzucający się na pomoc Marlin obrywa i traci przytomność. Gdy się budzi, jest już po wszystkim: żona i ikra znikły, ostało się tylko jedno jajeczko..., tytułowy Nemo. Ta dramatyczna sekwencja nie została ukazana w jakiś drastyczny sposób i głównie opiera się na domysłach widza, gdyż wraz z utratą przytomności Marlina, obraz ulega ściemnieniu. Mimo to, jak na bajkę dla dzieci, jest bardzo wyrazista i młodszą widownię może bardzo zasmucić, jeśli nie przerazić. Po latach, kiedy Nemo ma właśnie się udać pierwszy raz do szkoły, jego ojciec Marlin cierpi na manię bezpieczeństwa w stosunku do swojego synka. Nie pozwala mu dosłownie na nic, w obawie, że przytrafi mu się jakieś nieszczęście. Przez własną nadgorliwość doprowadza do tego, przed czym chciał uchronić Nemo. Przesadna ostrożność sprawia, że Nemo na złość ojcu podpływa do dryfującej łodzi, a kiedy powraca na rafę, zostaje schwytany przez nurków. Ojciec rzuca się na ratunek, ale nie jest w stanie dogonić motorówki.

Tak zaczyna się wielka przygody tchórzliwego błazenka Marlina, który w końcu okazuje się wielkim bohaterem. W ten też sposób zaczyna się dramatyczna walka o przetrwanie Nemo, który trafił do akwarium w gabinecie lekarskim w Sydney i ma zostać oddany w prezencie bratanicy dentysty. Ta zaś słynie z tego, że wykańcza nawet najtwardsze rybki. Nemo, wraz ze swymi nowymi kumplami z akwarium, ma więc kilkadziesiąt godzin na opracowanie planu ucieczki z akwarium. Marlin zaś (nieświadomy tego niebezpieczeństwa), gna co sił w płetwach, by odzyskać synka...

Sami przyznacie, że fabuła do najbardziej oryginalnych nie należy. Co więc sprawia, że Gdzie Jest Nemo przyciąga do kin tłumy? Przede wszystkim jest to kwestia wysokiej jakości animacji komputerowej. Pixar posiada na tym polu wieloletnie doświadczenie. To właśnie dzięki niej najmłodsi widzowi z zapartym tchem będą śledzić przygody zarówno Marlina, jak i tytułowego Nemo. Dzięki podziałowi filmu na dwie części – starającego się dotrzeć do Sydney Marlina, oraz próbującego uciec z akwarium Nemo – obraz staje się dwupłaszczyznowy, przez co jest bardziej rozbudowany fabularnie. Marlinowa część filmu to nieustająca gonitwa przypominająca najlepsze filmy przygodowe, druga zaś nawiązuje do Uciekających Kurczaków i jest równie dobra.

W ten sposób dochodzimy do kolejnego elementu filmu, który przyciąga widzów. Dzięki swoim analogiom do najlepszych filmów dla młodzieży i dorosłych Gdzie Jest Nemo zyskuje sobie zwolenników również wśród takiej widowni.

Dzieci oczywiście tego nie zauważają, ale starsi widzowi z pewnością dostrzegą w obrazie odniesienia do takich produkcji jak chociażby Szeregowiec Ryan, Psychoza, Memento, Szczęki, czy Mission: Impossible. Marlin bardzo szybko w swojej krucjacie poznaje Dori – rybkę, która oferuje mu swą pomoc. Pomysł o tyle zabawny, że Dori cierpi na utratę pamięci krótkotrwałej i, podobnie jak Leonard Shelby z Memento, będzie zapominać wszystko, co miało miejsce kilka minut wcześniej. Będzie to doprowadzać do wielu komicznych sytuacji, które nam przysporzą mnóstwo śmiechu, zaś Marlina doprowadzać będą do szewskiej pasji. Bo jak inaczej nazwać jego irytację, kiedy oboje zgubili się w mętnej wodzie, a Dori (dla rozluźnienia sytuacji) zaczyna zadawać w kółko tę samą zagadkę? Bohaterowie na swojej drodze napotkają wielu przyjaciół. Będą to mieszkańcy oceanu, którzy maja wielkie problemy ze swoimi osobowościami. Rekiny, które należą do Anonimowych Rybożerców, pragną oderwać się od reputacji rybożernych stworzeń i poprzez program dwunastokrokowy chcą zerwać z nałogiem. Żółwie, które żeglują z prądami morskimi i które swym zachowaniem bardziej przypominają blokersów, niźli otępiałe stworzenia boskie. Nie zabraknie też mrożących krew w żyłach sekwencji, w których bohaterowie muszą ratować swoje życie przed drapieżnikami z oceanicznych głębi, meduzami, czy... zwykłymi mewami. Ocean to niebezpieczne miejsce i jeśli nie podróżuje się nim według określonych szlaków, można łatwo stracić życie.

Kolejny element Gdzie Jest Nemo, przyciągający widzów, to humor słowny. On również został podzielony na części. Pierwsza, to humor dziecięcy, skierowany do najmłodszych – sposób wysławiania się postaci, używania przez nich specyficznych określeń i po prostu wygłupiania się. Druga, to już wyższa szkoła jazdy, także odnosząca się do znanych filmów. Dodatkowym atutem jest polska wersja językowa filmu. Krzysztof Globisz, jako Marlin, jest wręcz świetny i reprezentuje poziom równie wysoki jak jego rola w Superprodukcji Juliusza Machulskiego. Oprócz niego film należy również do Olafa Lubaszenki, który wcielił się w rolę Idola – rybki oceanicznej, schwytanej przed laty i uwięzionej w akwarium w gabinecie stomatologicznym. Idol tyle razy próbował już uciec, że przysporzył sobie mnóstwo blizn. Lubaszenko nadaje tej postaci wykwintności i wysublimowanego szacunku, jakim obdarzamy jego rybkę. Autorzy polskiej wersji językowej filmu starannie dobrali aktorów, którzy wcielili się w postaci występujące w obrazie. A każda z nich jest specyficzna i charakterystyczna, więc zadanie doboru lektorów nie należało do najłatwiejszych. Efekt końcowy jest wyśmienity na tyle, aby gwarantował Gdzie Jest Nemo miejsce na piedestale lokalizacyjnym, obok trzech najlepszych (jak dotąd) dubbingów filmowych: Shrek, Epoka Lodowcowa oraz Asterix i Obelix: Misja Kleopatra.

Nie będę oryginalny – Gdzie Jest Nemo to świetna produkcja, która spodoba się nawet największym ponurakom. Film może nie przypaść do gustu jedynie ludziom obdarzonym kompletnym bezguściem i pogrążonym we własnej destrukcyjnej depresji, widzom. A tak na poważnie, to Nemomania ogarnie każdego, kto zobaczy przygody sympatycznych rybek. Ostatnie plotki głoszą nawet, że w Stanach Zjednoczonych mania sięgnęła już stopnia kolekcjonowania błazenków we własnych akwariach, co doprowadziło do gwałtownego zmniejszenia się ich populacji. Zresztą w USA, podobnie jak w Polsce, wpływy z biletów kinowych liczy się w milionach (odpowiednich walut). Za Wielką Wodą odbyła się już premiera DVD Gdzie Jest Nemo, i już w pierwszych dniach wyprzedano cały pierwszy nakład. Komercyjny i moralny strzał w dziesiątkę. Ciekawe, czy w Polsce również DVD z filmem sprzedawać się będzie jak świeże bułeczki? Głupie pytanie.

Krzysztof „Kokosz" Marcinkiewicz