Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 9 grudnia 2003, 11:24

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Zjadliwe, choć mało ambitne kino akcji. S.W.A.T. - recenzja filmu

Nazywając rzeczy po imieniu – SWAT to synonim zmarnowanego potencjału. Nie oznacza to jednak, że film jest zły. Wręcz przeciwnie, ogląda się go miło, łatwo i przyjemnie...

W tym momencie zaczyna się trzeci – ostatni etap filmu. Eskortowanie Montela do więzienia. Na nieszczęście SWAT wykrzykuje on do jednej z kamer telewizyjnych, że zapłaci 100 milionów dolarów każdemu, kto go uwolni. Takie pieniądze są smakowitym kąskiem dla gangsterów wszelakiej maści – od prostych hiphopowców po zblazowanych meksów. I to właśnie w tej części filmu ma miejsce najwięcej wpadek scenariuszowych, których po autorze świetnej policyjnej sensacji Dzień Próby nigdy bym się nie spodziewał.

Odbity z autobusu transportowego Martinez wsiada podczas strzelaniny do radiowozu i gdy już jesteśmy pewni, że będziemy świadkami spektakularnej gonitwy... ten wrzuca wsteczny i wjeżdża w samochód za nim. Policja spokojnie do niego podbiega i go aresztuje. Inna kontrowersja ma miejsce przy ucieczce Montela z Gamble’m metrem. Kiedy SWAT odcina stacje pomiędzy trasą metra i okazuje się, że pociąg nie nadjeżdża, to z każdej ze stron biegną tunelem policjanci. Docierają do stojącego od jakiegoś już czasu metra i wpadają do środka, przeszukując wszystkich obecnych pasażerów – w nadziei, że siedzą wśród nich Montel i ci, którzy go odbili. Akcja na moście jest niczego sobie, ale następująca po niej sekwencja pojedynku pomiędzy Streetem i Gamble’em na torowisku pozostawia po sobie uczucie wielkiego niedosytu. Pojedynek przypomina szarpaninę, w dodatku pokazaną bardzo dynamicznie i wręcz chaotycznie. Finał walki jest mało satysfakcjonujący i nasuwa skojarzenia (a także ten sam brak satysfakcji) z ostatecznym pojedynkiem pomiędzy Alem Pacino a Robertem De Niro w Gorączce Michaela Manna.

Zjadliwe, choć mało ambitne kino akcji

Miał być hit, a wyszło przepełnione testosteronem kino akcji, które spodoba się tylko wtedy, jeśli nie będziemy oczekiwać niczego wielkiego. Jeśli nie zasugerujemy się, że tak dobre nazwiska w obsadzie SWAT muszą być gwarantem błyskotliwej fabuły, wartkiej akcji i świetnych dialogów, to możemy przyjemnie spędzić w kinie dwie godziny. Pomimo tych wszystkich błędnych decyzji głównego producenta film jakoś się ratuje i jest zjadliwy dla widza. Mało kto wychodzi z seansu wkurzony, że wydał pieniądze na bilet. Inna sprawa, że nikt nie jest też z tego powodu specjalnie zachwycony. Jeśli miałbym porównać SWAT z innym policyjnym kinem akcji, jakie niedawno trafiło na ekrany kin, to wymieniłbym Bad Boys II. Z tym, że kontynuacja Złych Chłopców wypada o wiele lepiej w konfrontacji ze SWAT. Podsumowanie będzie więc proste: fani Samuela L. Jacksona się zawiodą, gdyż jego rola jest równie „świetna” jak w XXX. Jest dokładnie tak samo marna. Miłośnicy filmów policyjnych powinni być usatysfakcjonowani, odnajdą w nim mnóstwo akcji policyjnych bez zbędnych przejaskrawień. Wszystko przedstawione zostało w bardzo realistyczny sposób. Jeśli podobały się wam takie filmy jak Szybcy i Wściekli (łącznie z kontynuacją), oraz XXX to SWAT z pewnością także przypadnie wam do gustu. Kto będzie mocno rozczarowany? Miłośnicy dobrej, pełnej zwrotów akcji fabuły. My, jako Polacy, możemy też czuć się urażeni określeniem pewnego rodzaju terrorystów mianem „Polskich”. Samuel L. Jackson dobitnie wyjaśnia znaczenie tego określenia w szeregach amerykańskiej policji. Bardziej wrażliwym widzom może być przykro z tego powodu.

Moja rada? Czekać na premierę video i DVD. SWAT nie jest filmem, który trzeba koniecznie zobaczyć w kinie. Można, ale nie trzeba. Chociaż patrząc na repertuar filmowy na miesiące grudzień 2003 i styczeń 2004 SWAT wypada całkiem nieźle pośród propozycji, które trafić mają do kin. Sprawdźcie, jakie premiery będą w najbliższym czasie, oszacujcie na ile z nich chcielibyście się wybrać i co na to wszystko powie wasz portfel. Dopiero wtedy podejmijcie decyzje, czy stać was na obejrzenie SWAT w kinie. Jeśli nie, to nie ma powodów do zmartwień, za pięć miesięcy film będzie w wypożyczalniach.

Krzysztof „Kokosz” Marcinkiewicz