filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 25 maja 2018, 15:52

autor: Filip Grabski

Poproszę pół na pół. Recenzja filmu Han Solo

Postać Hana Solo to ikona popkultury i model idealnego łotrzyka o złotym sercu. Twórcy filmu o przygodach młodego Hana stanęli przed wyzwaniem odtworzenia uroku Harrisona Forda i sprzedania go w nowej, atrakcyjnej formie. Udało się? Tylko częściowo.

Poproszę pół na pół

Wiecie już kto, ale nie wiecie jeszcze co i jak. Han Solo stoi w dziwnym rozkroku między pełną magii i rozmachu starwarsową przygodą a skromnym sensacyjnym dramatem, który co jakiś czas musi przypominać, że jest częścią tego uniwersum, bo nie zawsze to czuć.

Bezsprzecznie najlepszym elementem filmu i takim najbardziej w duchu sagi okazuje się cała sekwencja prowadząca do pobicia rekordu na trasie Kessel Run. Jest tu wszystko, co można sobie wymarzyć: zupełnie nowa, piękna lokacja, pomysłowo zrealizowany pościg, trzymająca w napięciu scena napadu, sporo humoru, bardzo dobre efekty komputerowe połączone z prawdziwymi dekoracjami i kukiełkami – oklaski na stojąco!

Bezsprzecznie najlepszym elementem filmu jest sekwencja prowadząca do pobicia rekordu na trasie Kessel Run. - 2018-05-25
Bezsprzecznie najlepszym elementem filmu jest sekwencja prowadząca do pobicia rekordu na trasie Kessel Run.

Zanim jednak wydarzy się powyższe, pierwszy akt okrutnie się wlecze i nawet wstawienie wojennego fragmentu, którym nie pogardziłyby Łotr 1 czy Imperium kontratakuje, nie pomaga. Jest tu kilka dobrych momentów, ale film nabiera rumieńców dopiero w połowie, by stracić nieco mocy w samym finale.

I z tym wszystkim wiąże się chyba największy zarzut. Han Solo nie wywołuje aż takich emocji, jakich oczekuję od Gwiezdnych wojen. Autorzy próbują zaskakiwać, produkcja szuka własnej tożsamości, chwilami odchodząc od tego, co znamy, ale i tak dramat jest mało dramatyczny, emocje mało emocjonujące, a rozmach całego filmu raczej serialowy.

No i jest też jeden istotny i pięknie rozwijający się wątek, który zostaje urwany w najciekawszym momencie, stanowiąc ewidentną furtkę dla potencjalnych kontynuacji. Na pociechę mamy dużo smaczków i nawiązań, które ucieszą największych fanów, bo są wplecione w akcję z rozmysłem i klasą.

„Rewolucyjna” postać L3 w dobrym stylu kontynuuje tradycję zabawnych droidów towarzyszących bohaterom. - 2018-05-25
„Rewolucyjna” postać L3 w dobrym stylu kontynuuje tradycję zabawnych droidów towarzyszących bohaterom.

Czy Moc jest z nimi?

Nowe Gwiezdne wojny potykają się też w miejscach, w których saga zawsze radziła sobie doskonale. Film w pierwszej połowie jest zaskakująco ciemny, zupełnie jakby twórcy chcieli dodatkowo podkreślić beznadziejną sytuację w uniwersum. Niepotrzebnie – dekoracje i prowadzenie akcji całkowicie by wystarczyły. Zadymiony obraz nikomu nie pomaga.

Sama strona wizualna jest już jak najbardziej OK – kukiełki, stwory, plenery, statki... To wszystko gra, tylko naprawdę ładne staje się dopiero w drugiej godzinie. Z kolei John Powell nie będzie zadowolony z tego, co napiszę o jego wkładzie w starwarsową muzykę. Soundtrack jego autorstwa jest najbardziej nijaki w historii całej sagi. W trakcie filmu wydaje się adekwatny, ale wylatuje z głowy zaraz po seansie. Szkoda.

Han od razu czuje się na statku jak u siebie. Co nie do końca pasuje właścicielowi. - 2018-05-25
Han od razu czuje się na statku jak u siebie. Co nie do końca pasuje właścicielowi.

Han Solo: Gwiezdne wojny – historie to drugi oficjalny spin-off głównej sagi, który udowadnia, że można w ciekawy sposób uzupełnić braki w chronologii uniwersum. Film klimatem bliższy jest starej trylogii i nie zapuszcza się w tak kontrowersyjne rejony jak Ostatni Jedi. Pod tym względem dzieło Rona Howarda powinno przypaść do gustu sporej części widowni. Uważam przy tym, że Łotr 1 wyszedł lepiej, ale tamtejszej ekipie chyba było łatwiej. Film z Felicity Jones opowiadał o wydarzeniu ledwie wspomnianym w sadze. Solo to obraz o jednej z najbardziej lubianych postaci w całym uniwersum.

Przed seansem byłem nastawiony mocno sceptycznie. Żaden ze zwiastunów nie spowodował szybszego bicia serca, a Alden Ehrenreich nie budził mojego zaufania. Uważałem, że kurczowe trzymanie się majowej premiery nie ma sensu. Końcowy rezultat przyjemnie mnie jednak zaskoczył. Han Solo nie będzie moim ulubionym odcinkiem sagi, ale w kinie bawiłem się na tyle dobrze, by spróbować tym tekstem uspokoić tych najbardziej martwiących się fanów. Może Mocy tu nie ma, ale jakaś siła jest na pewno.

Filip Grabski

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko) oraz opiekuje się ciekawostkami filmowymi dla Filmomaniaka. Od 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj. Prywatnie ojciec, mąż, podcaster (od 8 lat współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej

TWOIM ZDANIEM

Planujesz wyjście do kina na film?

Tak
48,1%
Nie
44,1%
Jeszcze nie wiem
7,8%
Zobacz inne ankiety