Podwodna rdza. 2018 końcem „wiecznego wczesnego dostępu”
Rust, The Forest, H1Z1, DayZ – przez ostatnie lata wielu graczy doszło do wniosku, że tytuły te nigdy nie zostaną ukończone. Tymczasem 2018 rok udowadnia, że lepiej nigdy nie mówić „nigdy”.
Podwodna rdza
Pierwsze większe tegoroczne opuszczenie steamowej usługi Early Access nastąpiło już w styczniu. Wtedy to oznaczenia 1.0 doczekała się Subnautica – zapowiedziany w 2013 roku survival nastawiony na fabułę i eksplorację, w którym jako rozbitek badaliśmy podwodne krainy. To zdecydowanie pozytywny przykład tego, jak taka forma produkcji może wpłynąć na grę – pierwsze jej wersje spotkały się z umiarkowanie pozytywnym odbiorem, ale twórcy dość dokładnie wsłuchali się w głosy krytyki i stopniowo dopracowywali swój produkt, tworząc naprawdę udany tytuł i udowadniając, że czasem cierpliwość popłaca – oceny branżowe finalnego wydania oscylowały wokół 8 i 9 punktów na 10.
Dużym wydarzeniem okazało się też lutowe opuszczenie wczesnego dostępu przez Rusta – nastawiony na multiplayer survival, który obok ARK-a i The Forest był jednym z tych tytułów, od jakich zaczęło się szaleństwo na punkcie tego typu gier. Początkowo produkcja ta miała silne naleciałości erpegowe, a głównym zagrożeniem byli w niej zombie. Ponad cztery lata prac pozbawiły ją jednak levelowania postaci czy drzewka rozwoju, a nacisk z walk z żywymi trupami przesunął się na pojedynki z innymi graczami. Na bardziej realistyczną zmieniła się także oprawa wizualna. Niestety, podobnie jak w przypadku gry ARK: Survival Evolved, opuszczenie programu Early Access było głównie symboliczne – pozycję tę wciąż trapi sporo drobnych błędów, a i optymalizacja pozostawia wiele do życzenia.
Niedługo potem doczekaliśmy się także pełnej wersji H1Z1 – swego czasu bardzo popularnej mieszanki survivalu i battle royale. A w zasadzie to debiutu jej komponentu BR, gdyż w trakcie burzliwego procesu produkcji pozycja ta podzieliła się na dwie osobne gry i to właśnie walka o bycie ostatnim pozostałym przy życiu utrzymała oryginalny tytuł, podczas gdy wariant survivalowy zmienił nazwę na Just Survive i nadal powstaje. W tym wypadku twórcy przekombinowali i nadmiernie przeciągnęli pobyt swego dzieła we wczesnym dostępie – w momencie premiery gra już dawno miała lata największej popularności za sobą i serwery świeciły pustkami.
Wysyp żywych survivali
Jeśli deweloperzy dotrzymają słowa, to w najbliższych miesiącach Early Access opuszczą wszystkie pozostałe tam największe survivalowe hity ostatnich lat. Przed końcem kwietnia na Steamie dostępna ma być pełna wersja The Forest – głośnej produkcji, w której w wyniku katastrofy lotniczej trafiamy do opanowanego przez kanibali tytułowego lasu. Gra podczas ciągnących się przez lata prac bardzo istotnie się przeobraziła. Początkowo miał to być mrożący krew w żyłach horror osadzony w realistycznie funkcjonującym ekosystemie. Nasi przeciwnicy mieli cechować się nie tylko wysoką inteligencją, ale także rozbudowanym systemem wierzeń, więzami rodzinnymi czy własnymi potrzebami. Wprowadzenie do zabawy w pewnym momencie multiplayera drastycznie zmieniło kierunek prac i ostatecznie pozycja ta ma niewiele wspólnego z tym, czym miała być na początku – nie przeszkadza to jej jednak wciąż cieszyć się sporą popularnością.
W kolejnych miesiącach ostatecznej wersji doczekać ma się także gra, od której jakby wszystko się zaczęło, a która teraz ma dobiec do mety jako ostatnia – DayZ (i pomyśleć, że pierwotnie jej ukończenie planowano na rok… 2012). To shooter MMO, w którym walka o przetrwanie toczy się w postapokaliptycznej, opanowanej przez zombie Czarnorusi – w fikcyjnym, ale swojskim, wschodnioeuropejskim kraju. Podobnie jak H1Z1 (które zresztą przez lata próbowało rywalizować z DayZ), tytuł ten lata świetności ma już dawno za sobą, choć w przeciwieństwie do konkurenta na jego serwerach wciąż jeszcze znajdziemy wielu chętnych do zabawy.
Dzień, w którym DayZ opuści Early Access, będzie końcem pewnej ery. Jest to już ostatni z tych największych, najgłośniejszych survivali, którym przyklejono łatkę „wiecznych wczesnych dostępów”. A ze wszystkich popularniejszych gier, których wersja finalna zdaje się być niewyobrażalnie odległa, ostanie się chyba już tylko Star Citizen. Jego wyjście z bety w tym roku wydaje się w zasadzie niemożliwe... choć jeszcze pół roku temu to samo wielu z nas powiedziałoby o The Forest czy Ruście, więc kto wie? Tak czy inaczej, rok 2018 zapisze się w annałach gier wideo jako ten, w którym „wieczny wczesny dostęp” okazał się nie być wcale taki wieczny. Szkoda jedynie, że nie zawsze wyjście z bety w przypadku tych tytułów oznacza coś więcej niż tylko zmianę nazewnictwa, a stan techniczny wielu z nich pozostawia sporo do życzenia.
Michał Grygorcewicz