filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 8 sierpnia 2003, 17:36

autor: Marcin Cisowski

Terminator 3: Bunt Maszyn - recenzja filmu (3)

Po wielu latach oczekiwania w końcu powraca... Terminator to już klasyka kina akcji w wydaniu s-f. Czy trzecia część będzie równie dobra jak dwie poprzednie? A może nawet lepsza?

Z nadzieją więc należy patrzeć na kolejne tego typu eksperymenty z mniej doświadczonymi reżyserami i nie skreślać ich przez poprzednie dokonania. Pytaniem, które najczęściej słyszy się przy okazji kontynuacji jest: „lepszy od jedynki (dwójki)?”. Ja jednak pozwolę sobie zaczekać z osądem do końca tekstu (gdyż nie mam zdania i liczę, że podczas pisania się ono wyklaruje).

„A o czym jest film?” – słyszymy często jako pytanie drugie. Akcja rozgrywa się 10 lat po wydarzeniach z części drugiej. John Connor ma 22 lata. Dobrze, że wiemy o nim chociaż tyle. Nie ma adresu zamieszkania, stałej pracy, telefonu – słowem: człowiek: widmo. Nie sposób go zlokalizować. Jest tylko jedno wytłumaczenie: John cały czas żyje wspomnieniami i obawami związanymi z tym, co wydarzyło się kilka lat temu. Mimo, że zapobiegł wtedy katastrofie, Dzień Sądu odsunął się tylko w czasie. Connor oczywiście jeszcze tego nie wie. Na ziemię przysłany zostaje T-X. A właściwie: przysłana. Maszyna przybrała ciało kobiety, a jej zadanie jest niezwykle przewidywalne: zlikwidować Johna Connora i jego przyszłych współpracowników. Oczywiście ruch oporu nie pozostaje dłużny, dzięki czemu mamy możliwość już po raz drugi obcować z modelem T800, czyli z poczciwym Arnoldem jako „tym dobrym”. W całe zamieszanie zostaje wplątana jeszcze młoda pani weterynarz, która znalazła się w odpowiednim czasie i miejscu, tak aby zaoszczędzić Arniemu szukania. Więcej nie zdradzę, ażeby nikt nie posądził mnie o masowe „spoilerowanie”, chcę uspokoić tylko – to co tu nakreśliłem, to jedynie obowiązkowe zawiązanie akcji, a im dalej, tym ciekawiej.