Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Publicystyka 9 kwietnia 2003, 16:15

autor: Piotr Stasiak

Żegnaj przygodo!. Gry wielokrotnego użytku

Gry sie zmieniają, widać to na przykładzie coraz to nowszych tytułów. Wystarczy przypomnieć sobie jak wyglądały kilkanaście lat temu i jak wyglądają aktualnie...

Żegnaj przygodo!

Prawdziwą tragedią wielu gier tamtego okresu była właśnie ich niewielka żywotność. Były to produkty jednorazowego użytku, które bawiły kilka wieczorów, a potem porastały kurzem na półce. Nie pozwalały graczom w żaden sposób szkolić umiejętności i weryfikować ich z innymi. Za skrajny przypadek opowiadania historii zawsze i wszędzie, uznać można „Strike Commandera” produkcji Origin – sfabularyzowany symulator. Scenarzyści pakowali poplamione tuszem paluchy nawet do gier strategicznych. Pierwsze RTSy („Dune 2”) bez trybu kampanii (misja – filmik – misja - filmik) właściwie nie istniały. Nawet taki hit jak pierwszy „Tomb Raider” był grą jednego razu. Tyle że bardzo długą.

Bardzo szybko okazało się, że to po prostu za mało. Gry-książki, opowieści pozbawione współzawodnictwa i rywalizacji, choć piękne i porywające nierzadko, szybko się przejadły. Najboleśniej odbiło się to na prekursorach – grach przygodowych. Z tytułu na tytuł kupowało je coraz mniej osób, a koszty produkcji (graficy, muzycy) rosły i rosły. Przygodówki ponosiły spektakularne porażki w sklepach. Sierra OnLine popadła w tarapaty finansowe. LucasFilm w porę wskoczył na inne obszary. Wydany w 1994 przez tę firmę „X-Wing” był swoistym kamieniem milowym. Już w momencie ukazania się tej dynamicznej strzelaniny kosmicznej jej autorzy zapowiadali, że zrobią wszystko aby umożliwić w niedalekiej przyszłości wspólną grę żywych ludzi - walkę na śmierć i życie w wirtualnych bitwach w odległej galaktyce. Rywalizacja wróciła na ekrany komputerów.