Chernobyl VR - zwiedziliśmy Zonę i miasto Prypeć w hełmie na głowie (2)
Odwiedzając gliwickie studio The Farm 51, mieliśmy okazję odbyć wirtualną wycieczkę po opustoszałym Czarnobylu. Choć projekt ten trudno nazwać grą wideo, czuć w nim postapokaliptyczny klimat – a przy tym można nauczyć się kilku rzeczy.
Ja bowiem dzięki produkcji The Farm 51 miałem taką okazję i nie wstydzę się przyznać, że gdy wyjrzałem przez pordzewiałe barierki, by spojrzeć na las rosnący prawie dwieście metrów niżej, zmiękły mi kolana. Technologia wirtualnej rzeczywistości sprawdza się tu na medal i absolutnie nie powoduje żadnego dyskomfortu, może za wyjątkiem bijącego po oczach, białego światła, które zakrywa cały ekran za każdym razem, gdy wejdziemy w ścianę. Gliwiccy deweloperzy wykonali kawał dobrej roboty, fotografując poszczególne miejsca tysiące razy i przenosząc je na ekran z niesamowitą dokładnością: możemy przyjrzeć się każdemu kawałkowi szmaty, pozostawionemu na podłodze w szkole, i przeczytać ogłoszenia na ścianach. Chernobyl VR Project doskonale udowadnia, że nawet bez mutantów i bandytów Zona jest wyjątkowo przygnębiającym oraz klimatycznym miejscem. Mnie trzeba było praktycznie siłą ściągać gogle z głowy – inaczej łaziłbym po Strefie w nieskończoność.
I to nawet pomimo tego, że nie wszystko zagrało tu jak należy. Na razie praktycznie nie istnieje oprawa audio – oprócz odgłosów kroków i mówionych kwestii przewodnika. Twórcy zapewniają, że w trakcie wycieczki będzie nam przygrywać ambientowa muzyka i szczerze mnie to cieszy – bo „rozgrywka” w kompletnej ciszy traciła na atmosferze. Technologia wirtualnej rzeczywistości nie jest też jeszcze na tyle dopracowana, by zapewnić ostry obraz w goglach – podczas zwiedzania Czarnobyla z powodu takiej, a nie innej jakości nagrań czułem się jak na filmie z lat 90. To jednak rzecz, która przeszkadza tylko przez chwilę, póki się nie przyzwyczaimy.
Niezależnie jednak od tych pomniejszych wad bawiłem się przy Chernobyl VR Project naprawdę wyśmienicie – choć może „bawiłem się” nie jest w tym przypadku odpowiednim określeniem. Produkcja The Farm 51 to świetny nośnik wiedzy na temat zarówno samej katastrofy, jak i tego, co spotkało osoby przez nią dotknięte. A przy tym jedna z niewielu interaktywnych wycieczek, które potrafiły mnie do siebie przekonać. Atmosfera przygnębienia i samotności jest tu wyczuwalna na każdym kroku – i choć pomniejsze poprawki z pewnością by nie zaszkodziły, projekt zdecydowanie daje radę. Szkoda tylko, że zapewne trafi do niewielkiej grupy fanów tematu...
Jakub Mirowski