Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 marca 2003, 14:37

autor: Krzysztof Mielnik

“Prince of Persia” & “Prince of Persia 2”. Platformówki, które... nauczyły mnie skakać (cz. 2)

Prezentujemy drugą część artykułu poświeconego ewolucji najpopularniejszych niegdyś gier - platformówek.

“Prince of Persia” & “Prince of Persia 2”

Rok produkcji: 1990 & 1993

Producent: Broderbound

Grałem na: PC

Klasyk nad klasykami? Bang!

Na to miano "Książę Persji" zasługuje z całą pewnością. Gra do tej pory budzi emocje w większości z nas, a napomknięcie jej tytułu w co bardziej zorientowanym towarzystwie nieodwołalnie prowadzi do kilkugodzinnej debaty poświęconej jednemu li tylko tematowi.

Pierwszy "PoP" urzekał nie tylko świetną grafiką i przemyślnymi, najeżonymi pułapkami levelami, ale i rewelacyjną jak na ówczesne czasy animacją głównego bohatera, naturalność ruchów którego zachwycała jeszcze długie lata po premierze.

Doskonale w pamięć wbiła się fabuła: Zły czarnoksiężnik Jaffar, który zapragnął posiąść żonę księcia, porwał ją i uwięził. Załamanej księżniczce dana została jedynie godzina na podjęcie decyzji - wyjście za mąż za Jaffara, bądź też niechybna śmierć! Cała nadzieja w księciu, który za naszą sprawą począł dwoić się i troić, by zdążyć uwolnić swą lubą przed upłynięciem czasu.

Wydana w trzy lata później kontynuacja poczyniła zdecydowany krok do przodu w zakresie technologicznym. Ładniejsza, barwniejsza grafika i bardziej rozbudowana droga wiodąca nas do upragnionego celu pozwoliły osiągnąć ponowny sukces. Książę, któremu w poprzedniej części udało się wyrwać ukochaną z rąk Jaffara, jednocześnie (acz nie jednoznacznie, jak widać) gładząc tego ostatniego, ponownie pada ofiarą jego spisku. Tym razem zły czarnoksiężnik przemienia się w następcę królewskiego tronu, przejmując jego miejsce na dworze. Książę, ścigany przez wszystkich salwuje się ucieczką. Statek na którym płynął, tonie jednak w głębinach. Prince cudem przeżywszy katastrofę wraca, aby po raz wtóry odbić z rąk zdrajcy swą małżonkę... Elementem, który w sporej mierze zadecydował o entuzjastycznym przyjęciu drugiej części gry, była zaimplementowana w niej możliwość zapisania aktualnego stanu rozgrywki, nie udostępniona w prekursorce.

Aż wstyd przyznać, że obydwie odsłony popularnego "Księcia" ujrzeć po raz pierwszy przyszło mi dopiero u progu '94 roku. Jako, że własnego peceta nie miałem jeszcze przez długie lata, w tamtym czasie zmuszony byłem do nader częstszych odwiedzin ukochanego kuzyna. Długo jeszcze nie mógł się nadziwić, co też takiego spowodowało mój nagły przypływ uczuć w stosunku do niego ;)