Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Publicystyka 19 marca 2003, 14:37

autor: Krzysztof Mielnik

„Heart of Darkness”. Platformówki, które... nauczyły mnie skakać (cz. 2)

Prezentujemy drugą część artykułu poświeconego ewolucji najpopularniejszych niegdyś gier - platformówek.

„Heart of Darkness”

Rok produkcji: 1998

Producent: Amazing Games

Grałem na: PSX

Aż strach pomyśleć, ale zespół odpowiedzialny za stworzenie „Serca w ciemnościach” pracował nad tym tytułem ponad 6 (tak, tak - słownie: sześć!) lat. Efekt, choć pewnie nie do końca spełnił nadzieje twórców, stał na wysokim poziomie, co nawet w dobie panoszących się na każdym kroku gier 3D pozwoliło mu na zdobycie sporej popularności.

Andy jest przeciętnym, może tylko nieco bardziej zagubionym od swych rówieśników nastolatkiem. Po skończeniu zajęć w szkole, której szczerze nienawidzi, biega ze swym psem po łąkach i polach. Traf chce, że podczas jednego z takich wypadów, w długo oczekiwanej przez chłopca chwili zaćmienia słonecznego, ukochany Whiski zostaje wessany w otchłań. Andy nie zastanawiając się długo, wyrusza w podróż za przyjacielem!

I tu zaczynają się schody... Dokoła panoszą się żyjące cienie - stwory za wszelką cenę próbujące pochwycić chłopaka w swe sidła. Nasz bohater zaopatrzony jedynie w broń energetyczną musi przebyć długą (przynajmniej teoretycznie, gdyż największą wadą gry był właśnie krótki czas potrzebny do jej ukończenia) drogę, aby uratować swego zwierzaka i bezpiecznie powrócić do domu.

Gra oferowała 8 różnorodnych poziomów, a od typowych platformówek różniła ją nie tylko mocno rozbudowana linia fabularna, ale i masa ciekawych łamigłówek.