Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 14 marca 2003, 14:27

autor: Krzysztof Mielnik

Platformówki, które... nauczyły mnie skakać

To zastanawiające, że gatunek, który jeszcze niecałą dekadę temu tak dumnie przewodził wszystkim wydawanym ówcześnie produkcjom, w chwili obecnej – nie licząc kilku wyjątków rocznie, coraz mniej zresztą znaczących – przestał istnieć...

Spis treści

„Ghosts and Goblins”

Rok produkcji: 1986

Producent: Elite Systems Ltd.

Grałem na: C64

Gra pierwotnie wydana została na maszyny typu Arcade. Producent, widząc niezwykły potencjał w niej drzemiący, szybko doprowadził i do ‘Commodorowej’ konwersji, a ta – jak nietrudno wywnioskować – w zastraszająco krótkim czasie zdobyła serca całych rzesz użytkowników tego komputerka.

Naszym bohaterem był rycerz, wydany na pastwę losu w drodze ku zdobyciu niewieściego serca uwięzionej w oddali królewny. A trzeba Wam wiedzieć, że pastwa owa bardzo się nad nim pastwiła ;) Stada zombie, duchów poległych rycerzy, mnichów, mięsożernych roślin, czy wszelakiej maści stworzeń latających skutecznie dawały się nam we znaki. Dobrze choć, że prócz standardowej lancy, częstokroć w ich wybijaniu pomagały nam przeróżne szpady i siekierki. Niezastąpiona była też tarcza. J

Jakby atrakcji było mało, do tego wszystkiego dochodziła jeszcze walka z czasem. Po przekroczeniu limitu musieliśmy zaczynać przechodzenie poziomu od nowa...

Gra składała się z ośmiu poziomów. Na skraju niemal każdego z nich czekał na nas boss; tłusty ogr. Ostatnim przeciwnikiem w grze był zaś chiński smok. I pomimo, iż poziom trudności tego tytułu nie zmuszał nas do rwania włosów z głowy, do dziś pamiętam uczucie rozpierającej me niewiele ponad 10-letnie serducho dumy, gdy pewnego pięknego dnia przyszło mi dotrzeć do samiutkiego końca i radośnie wykrzyknąć: „Mam Cię, skubany!” ;)