filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 10 marca 2003, 13:06

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Star Trek Nemesis

Historia Star Trek rozpoczyna się na początku lat 60, kiedy to Gene Rodenberry stworzył ten świat, nikt wówczas nie przypuszczał, że w tak krótkim czasie zyska ogromną sławę.

Nemesis Star Trek: TNG

Krótki wstęp dla nie-trekkerów

Historia Star Trek rozpoczyna się na początku lat 60, kiedy to Gene Rodenberry stworzył ten świat, nikt wówczas nie przypuszczał, że w tak krótkim czasie zyska ogromną sławę. Star Trek, to cztery seriale odnoszące wielki sukces, serial animowany, a także 10 filmów kinowych. To nie tylko film przygodowy; stara się on także przekazać wizję ludzkości sięgającej gwiazd, lecz tym razem nie po to by je podbijać, lecz badać i odkrywać.

Star Trek: The Original Series (TOS), to pierwszy serial z serii. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że to właśnie od niego wszystko się zaczęło. Powstał w 1966 roku. Opowiada o misji statku Enterprise NCC 1701 pod dowództwem James-a T. Kirk-a. Na pokładzie okrętu służą nie tylko Ziemianie wszystkich narodowości. TOS po raz pierwszy łamał schematy filmów fantastycznych, po raz pierwszy tez pokazano w nim np. pocałunek białego mężczyzny i ciemnoskórej kobiety. Nie chodziło w nim bowiem o walkę z nieznanym, a o zrozumienie Wszechświata przy jednoczesnym zachowaniu godności człowieka. Przewaga rozmów nad akcją i akcenty filozoficzne przysporzyły mu tak zwolenników, jak i przeciwników. Bohaterowie starają się bowiem przeważnie osiągnąć porozumienie nawet z najgorszymi wrogami (Klingoni, Romulanie). Postacie kapitana Kirka, Wolkana Spocka i doktora Mc Coy'a zapisały się trwale nie tylko w historii filmu, ale również w świadomości popularnej. "Beam me up Scotty", "I'm a doctor, not a ..." i wolkańskie "Live long and prosper"(to ostanie wraz z tradycyjnym gestem wolkańskim wyglądającym jak chasydzkie błogosławieństwo, stało się symbolem rozpoznawczym trekkerów na całym świecie) przytaczane są z wielką sympatią do dziś, mimo, że bohaterowie serialu kilkukrotnie się zmieniali.

 

Star Trek: The Animated Series (TAS). Po zakończeniu emisji TOS, kontynuacja przygód bohaterów serialu znalazła miejsce w filmie animowanym (1973). Z jednej strony dawał on większe możliwości grafiki i efektów specjalnych niż film aktorski, z drugiej jednak łatwo było popaść w przesadę i stad serial ten nie cieszył się wielkim uznaniem, mino, iż głosu postaciom udzielili aktorzy z oryginalnego serialu. TAS nie jest uważany przez większość trekkerów za "kanoniczny" podobnie zresztą jak książki pisane na podstawie serialu.

Star Trek: The Next Generation (TNG). Akcja serialu rozgrywa się mniej więcej osiemdziesiąt lat po tej opisywanej przez TOS. W obecnej chwili The Next Generation jest w Polsce najczęściej kojarzony ze Star Trekiem. Kapitan Jean-Luk Picard z Enterprise 1701-D jest zupełnie inną osobowością, niż kapitan Kirk, ale duch załogi pozostaje niezmienny: szacunek, współpraca i chęć poznawania Wszechświata, nie walki z nim. Tutaj widzimy już na mostku Klingona Worfa i Androida Datę. Data w porównaniu do Wolkana Spocka jest równie logiczny, lecz w przeciwieństwie do niego nie stara się blokować ludzkich emocji, lecz ich używać. To właśnie w realiach tego serialu rozgrywają się akcje ostatnich czterech filmów ze świata Star Trek, w tym i najnowszego Nemesis.

Star trek: Deep Space Nine (DS9). Ma on zupełnie inny charakter od pozostałych seriali. Przede wszystkim akcja toczy się na stacji kosmicznej, i to nie produkcji ziemskiej a kardasjańskiej, na granicy spornego terytorium. Załoga zatem nigdzie nie leci z misja, a raczej czeka, aż kłopoty pojawią się same. Ciemnoskóry dowódca stacji Benjamin Sisco boryka się z problemami, które czasem, aż nazbyt przypominają zwykłe ziemskie kłopoty. A potem zaczyna się wojna i kończą się pokojowe poszukiwania i poznawanie Wszechświata, a zaczyna się twarda walka o przetrwanie. Akcja nie odpowiada wielu bardziej pokojowo nastawionym trekkerom, jednak, trzeba przyznać, ze postaci w tym serialu zarysowane sa bardzo ciekawie. Jedna z ulubionych postaci jest oficer medyczny Julian Bashir, który budzi mniej kontrowersji niż sam dowódca stacji.

 

Star trek: Voyager (VOY). Voyager w pewien sposób nawiązuje do tradycji TOSa i TNG, gdyż jest to historia okrętu rzuconego przez potężną Istotę w głąb nieznanego kwadrantu galaktyki. Pani kapitan, Kathryn Janeway, jest porywcza jak kapitan Kirk, ale stara się być rozsądna jak kapitan Picard i czasami podnosi głos jak Sisco. Na pokładzie Voyagera, tak jak na Enterprise, Pierwszym oficerem jest Wolkan - Tuvok. Serial, mimo niezbyt przekonywującej gry aktorskiej, zwłaszcza w początkowych odcinkach serialu, ma swoich zwolenników. Holograficzny lekarz zwany przez trekkerow doktorkiem, zdecydowanie wybija się na plan pierwszy.

W sumie powstało dziesięć filmów kinowych. Pierwszych sześć stanowi kontynuację serialu TOS. Cztery kolejne to kontynuacja przygód kapitan Picarda i jego załogi.

Fenomen Star Treka jest znacznie łatwiejszy do zauważenia na Zachodzie niż w Polsce. Przede wszystkim u nas nie ma tak rozwiniętego rynku gadżetów, gier i książek, związanych ze Star Trekiem. Jednakże ta sytuacja zmienia się diametralnie jeśli chodzi o ilość stron trekowych. Polska w tej dziedzinie nie ustępuje innym krajom. Na oficjalnej stronie Star Trek można dowiedzieć się bardzo dużo o samym serialu, aktorach i wszystkim co z tym się wiąże. Tu także możemy poczytać o wszelkich nowinkach i anegdotach. Za granicą jedną z najbogatszych nieoficjalnych stron o filmie jest Star Trek in Sound and Vision. Na niekonwencjonalnej stronie Desktop starships można znaleźć materiały w całości przygotowane przez fanów. Wystarczy zresztą wpisać w jakąkolwiek wyszukiwarkę hasło "Star Trek", a ilość uzyskanych adresów przyprawi nas o ból głowy.

Polacy szybko przystosowują się do światowych trendów i mają już swoje własne strony Star Trekowe. Wystarczy spojrzeć na jedną z największych (jeśli nie największą) www.startrek.pl. Strona posiada doskonale poprowadzony serwis newsowy, potężną bazę danych o filmach, serialach, postaciach i aktorach. Ma też nie wszędzie spotykane rozwiązanie - wykaz dat emisji Star Treka w stacjach telewizji polskiej i zagranicznej. Jeśli masz jakiekolwiek pytanie odnośnie Treka koniecznie zajrzyj na bardzo rozbudowane F.A.Q. na tej stronie.

 

Na świecie istnieje ogromna ilość klubów miłośników Treka, (zarówno w internecie jak i poza nim), a także list dyskusyjnych poświęconych temu zagadnieniu. Od samego początku organizowane są spotkania fanów tego serialu. Ilość osób, która zjeżdżała się na takie konwenty, była zaskoczeniem nawet dla samych twórców serialu. W Polsce zjazdów tego typu było znacznie mniej, przede wszystkim ze względu na to, ze dopiero od niedawne serial jest pokazywany w kraju i to nie od początku, czyli od TOSa, a od The Next Generation. Pomimo, że w krótkim czasie po Star Trek The Next Genaration pojawiły się dwa kolejne seriale Star Trek: Deep Space Nine i Star Trek: Voyager (nie wyemitowane zresztą do końca tak jak TNG), straciliśmy niepowtarzalną atmosferę lat sześćdziesiątych, bo oglądanie TOSa 30 lat później nie daje już tego samego efektu.

Tym razem za kamerą Star Trek nie stanął Jonathan Frakes (filmowy Riker), lecz Stuart Baird, którego poprzednie filmy akcji w miarę ciepło zostały przyjęte przez krytykę („Krytyczna Decyzja”, „Wydział Pościgowy”). Scenariusz dziesiątego filmu z serii Star Trek napisał John Logan. Po tym autorze spodziewano się naprawdę wiele, chociażby dlatego, że był on twórcą scenariuszy do takich filmów jak „Męska Gra” Olivera Stone’a i „Gladiatora” Ridleya Scotta. Co prawda jego adaptacja „Wehikułu Czasu” H.G.Wellsa nie zyskała aprobaty krytyków, ale pomimo wszystko od „Nemesis” oczekiwano bardzo dużo. Pierwsze wieści o fabule, które wypłynęły do Internetu były obiecujące – kapitan Jean-Luc Picard będzie musiał stoczyć walkę ze swoim klonem. Później pojawiły się informacje jakoby akcja Star Trek X miała się rozgrywać w środowisku Romulanów. Wreszcie, że ma to być ostatnia podróż TNG. Reżyser kina akcji, ceniony scenarzysta, obsada TNG – wszystko to przemawiało na korzyść filmu. Producenci, jak i aktorzy filmu przed premierą byli pełni entuzjazmu odnośnie Nemesis. Niestety krytyka amerykańska nie podzielała tej euforii. I pomimo, że twórcy głośno trąbili, że ich najnowszy film osiągnie sukces porównywalny do pierwszego Władcy Pierścieni rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Od wydarzeń jakie miały miejsce w Insurekcji minęło trochę czasu. Will Riker, pierwszy oficer Enterprise E, oraz Deanna Troi biorą ślub, wraz z całą załogą okrętu lecą na rodzinną planetę Troi by tam wziąć udział w tradycyjnej ceremonii zaślubin. Po drodze odbierają z jednej planet na pograniczu Federacji i systemu Romulan sygnał androida, który okazuje się być prototypem Daty. W międzyczasie w senacie Romulan dochodzi do zamachu. Władzę nad Imperium przejmuje Pretor Shinzon, sprawca zamachu. Pretor prosi Federację o przybycie na Romulusa. Na miejscu okazuje się, że nowy Pretor jest klonem Picarda, który pragnie zakończyć spór pomiędzy Romulanami, a Federacją i zawrzeć owocne przymierze. Wkrótce okazuje się jednak, że Shinzon ma zupełnie inne plany wobec Picarda, Enteprise, oraz planety Ziemia...

Ludzie! Lecimy na Romulusa!

Star Trek: Nemesis jest zupełnie inny niż poprzednie części serii. Zdecydowanie jest najmroczniejszy ze wszystkich filmów. Scenarzysta nagiął kilka zasad świata Star Trek, część z nich perfidnie złamał, a jeszcze innym pozostał wierny. W efekcie otrzymujemy Picarda muszącego stawić czoła swojemu młodszemu klonowi – będący odzwierciedleniem Jean-Luca za czasów jego początków w Federacji. Pomimo iż mają ten sam instynkt to ich punkt widzenia świata został bardzo zmieniony przez ich doświadczenia życiowe. Jeden jest alternatywnym odbiciem drugiego. Na specjalną uwagę zasługuje tu pojedynek aktorski dojrzałego i rozważnego Patricka Stewarta (Picard) z narwanym, żądnym zemsty i podstępnym Tomem Hardym (Shinzon). Ten drugi miał ciężki orzech do zgryzienia. Musiał w końcu zachowywać się podobnie do Picarda, ale jednocześnie wprowadzić coś nowego, złego, tajemniczego, ale i zawierającego oznaki dobra. Mamy też Datę, który odnajduje swój prototyp nazywający się B-4. Androida równie ciekawego świata i dążącego do samodoskonalenia się, ale jednocześnie bardzo nierozgarniętego i dopiero poznającego życie. Wątkiem pobocznym jest ślub Rikera i Troi, zaś cała przygoda załogi Enterprise jest niejako ich miesiącem miodowym. Tak naprawdę kręgosłup fabularny oplata się wokół Picarda-Shinzona i Datę-B4. Reszta stanowi tylko tło i oprócz uatrakcyjnienia historii Nemesis nie wnosi nic bardziej zaskakującego do fabuły.

 

Scenariusz jest w większości mroczny, oraz tajemniczy i byłby wspaniały gdyby nie mniej lub bardziej zamierzone elementy humorystyczne. Niestety jest parę scen, które z założenia miały być poważne, ale ich realizacja nie wyszła najlepiej. Picard szaleje za kółkiem nowoczesnego i dopiero zdanego Enterprise do użytku jeepa zwiadowczego, a następnie wyskakuje z urwiska prosto w lądownik czekający na niego kilkanaście metrów od przepaści. Czy chociażby Data desperacko ruszający na ratunek swojemu kapitanowi w otchłań kosmosu. Android rozpędza się i wyskakuje w kosmos z Enterprise ku okrętowi Shinzona. Poza tymi scenami, które z pewnością rozbawią (niestety w negatywny sposób) nawet najbardziej zatwardziałych miłośników serii film jest całkiem niezły. Czym byłby odcinek Star Trek gdyby nie Data i jego próby zrozumienia kultury ludzkiej? Nemesis niestety niszczy wszystko to, co postać Daty stworzyła przez wszystkie lata serialu i filmów. W jaki sposób? To zobaczycie sami w filmie...

Star Trek: Nemesis jest niestety filmem elitarnym. Oznacza to, że skierowany jest głównie do miłośników serii, którzy oglądali odcinki serialu TNG, oraz poprzednich filmów. Całkowicie zignorowano tutaj widza, który jest „niedzielnym” fanem Star Trek. W Nemesis jest mnóstwo odwołań do wydarzeń opowiedzianych w ciągu całego ST. Odnajdziemy tutaj nawiązania do kapitana Kirka i jego słynnych w Federacji manewrów. Wrócimy pamięcią do pojawienia się Daty w serialu i mnóstwo zabawnych scen, w których poznawał on ludzkie maniery. Przez moment pojawia się też pani admirał Katherine Janeway, były dowódca Voyagera z serialu Star Trek: Voyager. Ale przede wszystkim przypomnimy sobie rozwój mentalny postaci Jean-Luc Picarda: jaki był z początku serialu, jak się rozwijał i w końcu w jakiego kapitana się przeistoczył. Shinzan filozoficznie zada nam pytanie, czy było możliwe, aby Picard w wyniku odmiennych doświadczeń życiowych mógł stać się nikczemny i żądny zemsty za wszelką cenę?

Rzekomo Nemesis ma być dla serii Star Trek: TNG tym, czym dla Star Trek: TOS stał się film Generacje, w którym pierwsza załoga Enterprise definitywnie pożegnała się ze swoim okrętem, zaś sam kapitan Kirk zginął. Paramount Pictures ogłaszała, że więcej załoga TNG nie pojawi się w filmach. I jeśli Nemesis ma być końcem tej serii to nie wszystkie furtki zostały zamknięte. Picard dalej jest kapitanem Enterprise E. Riker wraz z małżonką obejmują dowództwo nad innym okrętem... ale wszyscy pamiętamy, że niegdyś to samo zrobił Worf, który ostatecznie po jakimś czasu powrócił do załogi. Star Trek X nie kończy się tak drastycznie jak Star Trek: Generations i bez większych trudności każdy scenarzysta wymyśli sposób, by ponownie zjednoczyć tę załogę. Jaki jest koniec Nemesis? W pewnym sensie smutny, gdyż załoga zostaje rozbita, a najbardziej poszkodowaną postacią filmu zdaje się być Data i to co osiągnął przez 15 lat służby na Enterprise.

Już na pierwszy rzut oka widać, że Nemesis zostało zrobione z rozmachem. Dobór scenarzysty i reżysera, a także wysokobudżetowe efekty specjalne wybijają film do pierwszej ligi. Jeśli chodzi o wspomniane efekty specjalne to stoją one na bardzo wysokim poziomie i z przyjemnością się je ogląda w kinie. Walki okrętów w kosmosie, a także strzelaniny na pokładach statków są pasjonujące i spektakularne, przez co każdy fan SF powinien być zadowolony. Jakość kosmitów również stoi na wysokim poziomie, nie ma mowy o żartach o gumowych maskach, które aż raziły prostotą swojego wykonania. Od czasu serialu technika poszła znacznie do przodu i teraz kosmici w Star Trek wyglądają równie przekonywująco co stwory z Gwiezdnych Wojen. Chwilami nawet jest lepiej, gdyż stworki w Star Trek nie są tak bajkowe i wymyślne jak w filmach George’a Lucasa. Widać też, że aktorom nie sprawia już żadnych problemów bluebox i wszystkie sceny kręcone tą techniką (a jest ich całe mnóstwo!) wypadają bardzo realistycznie.

A Enterprise E? Jak zwykle wygląda rewelacyjnie i tradycyjnie wymagać będzie solidnego remontu na końcu filmu. Scenarzysta rozwalił okręt w sposób, w jaki jeszcze nikt tego nie zrobił. Jeśli chodzi o uszkodzenia wewnątrz statku to również wykazał się pomysłowością, łącznie z wykorzystaniem pola ochronnego, jakie oddziela wnętrze statku od kosmosu. Jego zanik może okazać się śmiertelny w skutkach, a w Nemesis załoga będzie musiała stawić czoła i temu zagrożeniu.

Warto też zwrócić uwagę na muzykę Nemesis, którą tradycyjnie skomponował Jerry Goldmisth. Różni się ona od tej z poprzednich filmów. Jest bardziej żywa, dramatyczna i bardziej nawiązuje do TOS niż do TNG. Z pewnością każdy po obejrzeniu filmu (niezależnie, czy mu się on spodoba, czy też nie) zechce mieć w swojej kolekcji ścieżkę dźwiękową z STX. Muzyka świetnie podkręca klimat i wpływa na nasz nastrój zgodnie z dramaturgią wydarzeń na ekranie. Natomiast gdy słuchamy jej w domu to co chwilę przed oczami mamy sceny z Nemesis których dramaturgia była potęgowana właśnie przez dany utwór. Jest to jedna z tych płyt, które po premierze filmu zaczynają żyć własnym życiem.

Star Trek słynie z własnej, oryginalnej terminologii. Dotychczas dystrybutorzy video niezbyt starannie podchodzili do tłumaczeń filmów. To samo dotyczyło odcinków seriali w stacjach telewizyjnych. Rezygnowano z elitarnych terminów na rzecz populistycznych zwrotów, które każdy zrozumie. W Nemesis jest inaczej. Do tłumaczenia nie można mieć większych zarzutów. Wszystko jest przetłumaczone dokładnie tak, jak powinno być. Być może ten swoisty „techno-bełkot” będzie kolejnym gwoździem do komercyjnego sukcesu Nemesis. W końcu jeśli się nie zna realiów świata i pójdzie do kina z nastawieniem „oglądnę sobie jakieś SF” to większość dialogów może się wydać niezrozumiała. Co w oczywisty sposób będzie rzutować na ocenę obrazu.

Na temat klęski filmu Nemesis w Polsce nie ma co snuć wywodów bo sprawa jest prosta. Temat Star Trek w dalszym ciągu jest w naszym kraju traktowany przez media bardzo powierzchownie. Seriale są emitowane chaotycznie i selekcyjnie (wybiera się jeden lub dwa sezony, często nawet nie następujące po sobie). Widz nie ma szans by poznać realia serialu, a gdy już to się stanie, wówczas okazuje się, że stacja TVN czy inne TV4 nie zakupiło dalszych odcinków serii. Swego czasu na TVN emitowany był serial TNG, zdjęto go z anteny, co spotkało się z reakcją fanów. Petycje wysyłane do stacji niestety nic nie dały. O popularności tematu wiele też mówi fakt, że Nemesis jest de facto pierwszym filmem ze świata Star Trek, jaki został wyemitowany w polskich kinach w ciągu ostatnich ośmiu lat! W Polsce film z definicji musi odnieść klęskę komercyjną, a szkoda, bo jest to kawał dobrego kina SF. I dlatego warto go zobaczyć. Z góry jednak uprzedzam, że jeśli miało się obiekcje wobec poprzednich filmów Star Trek to Nemesis można sobie odpuścić. Jeśli czujesz, że Star Trek cię „kręci” to koniecznie zobacz dziesiąty film. Ja z niecierpliwością oczekuję wieści czy będzie Star Trek XI i z pewnością udam się do kina drugi raz na Nemesis. Do czego i Was zachęcam!

Krzysztof „Kokosz” Marcinkiewicz

Ps. Podziękowania dla Agnes za startrekową pomoc sprzed lat.