Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 3 marca 2003, 16:25

autor: Piotr Stasiak

Koniec (The End). Teraz Polska Mowa

Gry wydawane w polskiej wersji językowej stają się powoli w naszych sklepach codziennością. Biało-czerwony znaczek „PL” na pudełku nie jest już żadnym ewenementem, a raczej twardą rynkową koniecznością.

Seria „Monkey Island” to skarbnica wyrazów morskich, batalistycznych i pirackich: np. „kotwica”, „nabrzeże”, pojedynki („swordfighting”). A „pustelnik”? Oczywiście że „hermit”, Herman The Hermit, jedyny mieszkaniec Małpiej Wyspy. „Klucz nastawny”? Proszę bardzo – „monkey wrench” (dosłownie – małpi klucz) i już przed oczami staje jedna z najbardziej zakręconych zagadek w historii gier przygodowych (bohater musiał zebrać żywą małpę i za jej pomocą – rzeczywiście w inwentarzu wyglądała jak klucz – zakręcić hydrant). Średniowieczne strategie (np. „Settlers”, „Warcraft”) to z kolei niezwykła okazja do poznania takich wyrazów jak kopalnia złota, tartak, stocznia, kawaleria. „Dungeon Keeper” nauczył mnie słówka „imp” – chochlik. I tak dalej.

Powiecie, że dzisiejsze gry mają mniej tekstu i trudniej się z nich uczyć angielskiego? Racja, ale wciąż zdarzają się takie kwiatki jak „bezpiecznik” („fuse”), który montujemy w „fuse box” w „Tomb Raider: Chronicles”. Albo nowe slangowe słówko „totty” – oznaczające ogólne zainteresowanie igraszkami z płcią przeciwną. Być może nie poznają go nigdy ci, którzy grali w polską wersję „Beach Life”.

Dziś oczywiście nikt już nie będzie sprawdzał ze słownikiem, co oznacza „stamina potion”. Wszystko podane jest na tacy. I nie ma co płakać za wertowaniem opasłych tomiszcz, podobnie jak nikt nie płacze za monitorami monochromatycznym. Ja jednak zawsze i wszędzie obstawał będę przy twierdzeniu, że gry uczą. I choćby po to warto czasem, gdy się ma możliwość, sięgać po ich oryginalne wersje.

Koniec (The End)

Kończąc ten sążnisty wywód chciałbym zauważyć pewną ciekawą tendencję, jaka upowszechnia się wraz z grami online. Oto gracze z całego świata porozumiewać się muszą w jednym wspólnym języku. I zazwyczaj będzie to angielski. Dochodzić tu będzie do zabawnego kuriozum, gdy instaler i opcje będą zlokalizowane, zaś językiem używanym w trakcie rozgrywki i tak będzie angielski (czyżby więc de-lokalizacja?). Jedno pozostaje pewne. W grach singlowych wersja PL stała się już standardem i czy nam się to podoba czy nie, należy się do tego przyzwyczaić. Inaczej po prostu nie będzie.

Piotr „Piotres” Stasiak