Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 3 marca 2003, 16:25

autor: Piotr Stasiak

Czego pragną gracze?. Teraz Polska Mowa

Gry wydawane w polskiej wersji językowej stają się powoli w naszych sklepach codziennością. Biało-czerwony znaczek „PL” na pudełku nie jest już żadnym ewenementem, a raczej twardą rynkową koniecznością.

W większości krajów na świecie ukazała się ona jako program shareware lub w tak zwanych seriach „bardzo taniego grania”. CD Projekt przygotował „Hopkinsowi” dużą kampanię reklamową i w pełni polską wersję językową. Głosów użyczyli znani aktorzy m.in. Janusz Gajos. Można więc śmiało powiedzieć, że większość kosztów wydania tej gry w Polsce stanowiły prace lokalizacyjne. „Hopkins FBI” był grą tanią, a sprzedał się zaskakująco dobrze. I to był najlepszy przykład na to, że na polonizacji można zarobić, trzeba tylko mieć pomysł. Kolejne tytuły sypnęły jak z rękawa. A wygłodniali gracze bardzo szybko łyknęli polskie wersje. Strategia „Settlers 3” sprzedała się w Polsce lepiej niż w niejednym kraju na Zachodzie. Równie trafionym pomysłem był RPG „Baldur’s Gate” – imponująca jak na tamte czasy polonizacja. I tu pomysł był bardzo prosty – dlaczego gracz miałby wydać 80 zł na grę na stadionie (4 płyty CD) skoro może za 150 dostać polską wersję, ładne pudełko i gadżet w postaci mapy? Ścieżką wytyczoną przez CD Projekt podążyli szybko pozostali polscy dystrybutorzy. Na rynek trafił m.in. rewelacyjnie spolszczony „Dungeon Keeper”.

Czego pragną gracze?

Polskie wersje zaczęły zdobywać serca masowego gracza dlatego, że tak po prostu być musiało. Po prostu sytuacja dojrzała już do tego i wystarczyło kilka śmiałych posunięć, aby wywołać polonizacyjną lawinę. „Rynek znalazł się w zupełnie innym punkcie. Kiedyś to była oferta dla pewnej niszowej grupy - graczy, dzisiaj gry stały się produktem masowym, podobnie jak filmy, gazety, książki, telewizja. Spektrum klientów powoduje, że dużo lepiej sprzedają się gry po polsku. Osiągnięta została pewna masa krytyczna, przy której zaczęło się to opłacać – mówi szef Cenega Poland, Tomasz Mazur. Podobnego zdania jest Marcin Marzęcki z CD Projekt. „Rynek po prostu musiał ewoluować w tym kierunku” – mówi. I trudno się z tym nie zgodzić. Powszechnie wiadomo, że najwięcej gier sprzedają dziś hipermarkety i duże sklepy w rodzaju „Media Markt”. Masowy klient szuka gry po polsku. Skoro klienci czekają na takie wersje i kupują je na tyle chętniej, że opłaca się ponieść dodatkowe koszty, to należy to robić – mówi Tomasz Mazur. To tłumaczy również, dlaczego tak mało gier konsolowych doczekuje się znaczka PL – po prostu na tym rynku nie osiągnięta jeszcze została „masa krytyczna”.

Decyzja o lokalizacji i jej zakresie (całość, a może tylko napisy?) jest jedną z podstawowych, jakie podejmuje dystrybutor. Przesądzić może o sukcesie lub porażce gry wśród polskich graczy. Jak zapada taka decyzja? „Rozstrzyga o tym rachunek ekonomiczny” – mówi szef Cenega Poland. Właściwie za pewnik można przyjąć, że zlokalizowane będą wszystkie gry RPG i przygodówki, czyli takie tytuły, w których liczy się znajomość fabuły. Wciąż ważny jest aspekt piractwa – wielopłytowych produkcji nie będzie się opłaciło kupić na stadionie, co też przemawia na ich korzyść. Liczy się też czas, jaki gracz potencjalnie spędzi z grą. Marcin Marzęcki z CD Projekt zwraca uwagę na jeszcze jedną ważną przyczynę – „w produkcjach anglojęzycznych często występują nawiązania do kultury anglosaskiej, których Polacy po prostu nie rozumieją. Dobre tłumaczenie w takiej sytuacji jest po prostu niezbędne”. Inną kategorią gier, które od razu „idą do spolszczenia”, są gry dla dzieci.