Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 lutego 2003, 11:44

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Jestem Graczem z natury - część 2 (3)

Oto druga część wywiadu przeprowadzonego z Piotrem Pieńkowskim, red. naczelnym Świata Gier Komputerowych.

GOL: Umowa podpisana została gdzieś we wrześniu, a już w grudniu CD Action, który również był sygnatariuszem porozumienia, opublikował pełną wersję gry firmy TopWare. Jak zareagowaliście, widząc pełną wersję gry na grudniowym CD Action?

PP: To oczywiste - poczuliśmy się oszukani. Zresztą, dla jasności, nie tylko CD Action złamał treść umowy. Gry zamieściły także magazyny - Gambler i I/O. Odbyłem wtedy długą rozmowę z Alexem Uchańskim, chcąc sprawę wyjaśnić, ale tylko się pokłóciliśmy.

GOL: Więc to był raczej zamach zbiorowy?

PP: Owszem. Dlatego właśnie zrobiło się tak nieprzyjemnie, bo przecież wcześniej były próby innych rozwiązań. Wydawcy prasy spotkali się na przykład na nieoficjalnej naradzie, aby ustalić wspólny front i razem przeciwstawić się naciskom dystrybutorów. Spotkanie to zbojkotował "Reset" i właśnie "CD Action", dając do zrozumienia, że popierają ideę Porozumienia i umowa wydawców spełzła przez to na niczym. Potem jeszcze każdy po kolei - przy wszystkich - stwierdzał, że będzie respektował treść umowy. Osobiście na tym spotkaniu kilkakrotnie pytałem o to każdego z pełnomocników - oficjalnie na spotkaniu i nieoficjalnie podczas przerw. Każdy wyrażał gotowość do współpracy z dystrybutorami i zrozumienie dla sprawy.

GOL: A mieli inne wyjście?

PP: Oczywiście. Zresztą potwierdza to fakt, że w kwartał później bez wahania złamano tę umowę - wycofanie się z układu było więc możliwe w każdym momencie.

GOL: Sugerujesz, że chodziło o coś innego?

PP: Nie sugeruje, ja to wiem. Cała ta afera to zręczna manipulacja z jednej strony i kompletny brak kompetencji z drugiej. Bo nie tylko wydawcy prasy tu zawiedli, ale przede wszystkim sami dystrybutorzy, którzy w obliczu złamania umowy przez część magazynów, podkulili ogony i schowali się w ciemnym kącie, wystawiając tych, którzy grali uczciwie do wiatru. To zresztą uważam za największą porażkę całej tej afery. Bo gdyby wówczas zgodnie zbojkotowali odstępców, tak jak obiecywali w umowie, z pewnością wszystko inaczej by się potoczyło.

GOL: Jak afera ta wpłynęła na Świat Gier Komputerowych?

PP: Niewiele wtedy brakowało, a przegralibyśmy wszystko. O to zresztą chyba chodziło - aby powstrzymać konkurencję i póki czas, zająć jak najlepsze pozycje kosztem innych. Na szczęście, wydawcą ŚGK był już wtedy Egmont Polska, mieliśmy więc porządne zaplecze. Szybko odzyskaliśmy równowagę i rozpoczęliśmy nierówną walkę o przywrócenie stabilności w branży, a kiedy okazało się, że rynek został bezpowrotnie odmieniony nowym obyczajem, postanowiliśmy okopać się na zajętych pozycjach i poczekać na rozwój wypadków.

GOL: Długo trwaliście w takim impasie?

PP: Krótko. Zgodnie z naszymi przewidywaniami, w branży szybko zaczęły następować poważne przetasowania, a ci, którzy nie akceptowali nowych warunków, powoli i nieuchronnie zaczęli zmierzać w stronę przepaści. Mogliśmy przejść do ofensywy. Przebudowaliśmy szatę graficzną ŚGK, dodaliśmy strony i grzbiet, zaczęliśmy też umieszczać na CD pełne wersje gier (w rok po całej aferze, jako ostatni w branży).

GOL: I...?

PP: I zaczęliśmy odzyskiwać pozycję. Zresztą na tyle skutecznie, że już po kwartale znów się z nami liczono.