Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 26 września 2015, 14:31

Widmo indiepokalipsy – czy scena gier niezależnych zmierza w przepaść? (4)

Statystyki są bezwzględne – wysyp gier niezależnych na Steamie zakończy kariery wielu początkujących deweloperów i doprowadzi do kresu „indyków”. Przyglądamy się obecnej sytuacji na scenie i argumentom branżowych proroków, zwiastujących indiepokalipsę.

Twórcy gry Firewatch, studio Campo Santo, mogli już na samym początku swego istnienia liczyć na spore zainteresowanie prasy. - 2015-09-26
Twórcy gry Firewatch, studio Campo Santo, mogli już na samym początku swego istnienia liczyć na spore zainteresowanie prasy.

Statystyki są bowiem nieubłagane – jeśli Valve nie powstrzyma obecnego napływu „indyków”, to w niedalekiej przyszłości znaczna ich większość będzie przynosić straty. Bo choć ilość deweloperów i gier się zwiększa, to sumy wydawane rocznie na interaktywną rozrywkę wcale nie idą tak szybko w górę – co z kolei oznacza, że z tej samej puli musi utrzymać się coraz więcej osób. Pozycja tytułów AAA nie jest w tym wypadku zagrożona, tak samo zresztą jak największych deweloperów niezależnych. Ale Valve nie chce na nowo wprowadzać rygorystycznych filtrów, narażając się przy tym na łatkę firmy nieprzyjaznej mniejszym studiom. Większość z nich współpracę ze Steamem sobie ceni. „To platforma, która daje szansę każdemu, kto przychodzi z czymś ciekawym lub konkretnym” – twierdzi Kuba Bońkowski z początkującego Crank Goblin, które niedawno wydało swój debiutancki projekt, Mooch. – „Dopóki wszyscy mają równe szanse, a społeczność decyduje, czego chce, to jest to sensowny układ”. Jednocześnie Bońkowski zdaje sobie sprawę, że oznacza to także coraz więcej średnio udanych tytułów: „Podejrzewamy, że w pewnym momencie polityka publikacji może się zaostrzyć”. Na razie jednak nic na to nie wskazuje.

N++ to jeden z tytułów, który liczył na rozgłos na growych portalach – i srodze się zawiódł. - 2015-09-26
N++ to jeden z tytułów, który liczył na rozgłos na growych portalach – i srodze się zawiódł.

Zwracamy dużą uwagę na finansowy aspekt indiepokalipsy, ale dla deweloperów zapewne równie ważne są opinie graczy. Problem w tym, że spora część osób, które otrzymają jakąś produkcję niezależną jako część bundle’a czy kupią ją za grosze podczas jednej z wyprzedaży, tak naprawdę nigdy jej nie odpali. Według SteamSpy aż 40% tytułów, które posiadają użytkownicy Steama, nie zostały uruchomione chociaż raz!

Nie oznacza to jednak, że gier tworzyć nie warto. Warto – po prostu teraz, bardziej niż kiedykolwiek, trzeba przyłożyć się do wybadania rynku oraz potrzeb graczy, a także ostrożnie zarządzać funduszami. Bo niezależnie od tego, jak wielkie były niektóre hity indie, na każdy z nich przypada kilka spektakularnych finansowych klęsk i kilkadziesiąt produkcji, które nie przyniosły ani szczególnych strat, ani szczególnych zysków. Indiepokalipsa? Raczej zbliżające się objawienie, że owszem, deweloperem zostać każdy może, ale komercyjny sukces to bardziej wyjątek niż reguła. Gry niezależne nie umrą, bo nie postają wyłącznie dla pieniędzy – czasem to hobby, czasem sposób na dorobienie paru groszy. Umrze natomiast lansowana przez parę lat teoria, że „indyki” to bonanza i wystarczy ciężka praca, by wybić się na tym rynku. Na razie jednak liczba pojawiających się na Steamie tytułów stale rośnie, a twórca każdego z nich marzy o zostaniu drugim Notchem.

To, jak szybko rośnie liczba deweloperów niezależnych, można zauważyć podczas różnych targów – chociażby Digital Dragons. - 2015-09-26
To, jak szybko rośnie liczba deweloperów niezależnych, można zauważyć podczas różnych targów – chociażby Digital Dragons.

Choć w niniejszym artykule mocno skupiliśmy się na Steamie, a więc platformie dystrybucji dedykowanej pecetom, trzeba pamiętać, że opisany problem w małym stopniu dotyczy konsol ósmej generacji. Posiadacze Xboksów i urządzeń z rodziny PlayStation otrzymują znacznie mniej gier niezależnych, a większość z nich to produkty przynajmniej przyzwoite. Lepsza selekcja i znacznie trudniejsza możliwość w publikacji tytułów sprzyjają publikacji gier dobrych i bardzo dobrych.

Ale w końcu ta bańka pęknąć musi, bo opieranie rynku niezależnych produkcji na setkach przeciętnych tytułów, których spora liczba graczy nigdy nie odpali, to niezbyt rozsądna strategia. „Trzeba umieć zrobić grę, trzeba umieć o niej mówić, trzeba umieć ją zareklamować i trzeba mieć trochę szczęścia” – wylicza Adrian Chmielarz. – „Ale tak było raczej zawsze i niewiele się zmieniło”. „Indyki będą musiały po prostu przystosować się do nowej sytuacji” – wtóruje mu Chris Bischoff. Jednak nazywanie tego indiepokalipsą to przesadne dramatyzowanie. Sytuacja, w jakiej w ostatnich latach znalazły się produkcje niezależne, przypomina nieco odkrycie żyły złota w jakimś małym miasteczku. Pionierzy zdobywają największe bogactwa, a po nich na skarby rzuca się tłum – oczywiście ze znacznie mniej imponującymi rezultatami. W końcu źródło obfitości się wyczerpuje, a miasteczko wraca do życia we własnym tempie. A więc spokojnie. Scena indie zaistniała dzięki „cyfrowej rewolucji” i będzie istnieć też po szumnie zapowiadanej indiepokalipsie. I jeszcze nieraz da nam naprawdę rewelacyjne tytuły – nawet jeśli nigdy nie osiągną one popularności Minecrafta. Gorzej, że jeszcze przez jakiś czas będą one trudne do dostrzeżenia w morzu przeciętniaków i kto wie, ile potencjalnych talentów interaktywna rozrywka na tym straci.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Drodzy twórcy, skończcie już żerować na naszym sentymencie
Drodzy twórcy, skończcie już żerować na naszym sentymencie

Od lat zasypywani jesteśmy grami-listami miłosnymi do największych klasyków sprzed lat. Po co jednak grać w nienatchnione podróbki, gdy mamy łatwy dostęp do ich pierwowzorów?

Moda na porażkę – czemu twórcy gier bezmyślnie gonią za rynkowymi trendami?
Moda na porażkę – czemu twórcy gier bezmyślnie gonią za rynkowymi trendami?

RTS-y, MMORPG, klony Minecrafta, retro, survivale, battle royale. Historia gier komputerowych ślepym podążaniem za trendami się toczy. Ta sama historia uczy też, że bezmyślne stawianie na to, co modne, niemal nigdy nie kończy się dobrze.

Nie tylko Castlevania – 15 najlepszych metroidvanii w historii
Nie tylko Castlevania – 15 najlepszych metroidvanii w historii

Świat gier zalewają metroidvanie. Dosłownie wylewają się z przepełnionego naczynia. My wybraliśmy te najlepsze i postanowiliśmy tym wyborem się z Wami podzielić.