Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 26 września 2015, 14:31

Widmo indiepokalipsy – czy scena gier niezależnych zmierza w przepaść? (2)

Statystyki są bezwzględne – wysyp gier niezależnych na Steamie zakończy kariery wielu początkujących deweloperów i doprowadzi do kresu „indyków”. Przyglądamy się obecnej sytuacji na scenie i argumentom branżowych proroków, zwiastujących indiepokalipsę.

Weźmy przykład (nie)sławnego Symulatora kozy – dzieła, które miało początkowo funkcjonować wyłącznie jako żart, ale w wyniku zainteresowania mediów stało się prawdziwym przedsięwzięciem. Studio Coffee Stains odniosło oczywiście finansowy sukces (choć ponad połowa osób, które ich produkcję kupiły, spędziła z nią mniej niż trzy godziny), jednak przy okazji przyczyniło się do narodzin gatunku humorystycznych symulatorów, które poza abstrakcyjnym pomysłem miały bardzo niewiele do zaproponowania. I Am Bread czy Grass Simulator są tutaj idealnymi przykładami „indyków”, które przez celowo głupi pomysł zyskiwały rozgłos, często kosztem bardziej interesujących propozycji. Problemy sprawiło także rozpoczęcie programu Early Access na Steamie – projekty, które tam trafiają, na starcie pozostawiają mnóstwo do życzenia, a aktualizacje pojawiają się w ślimaczym tempie. Wreszcie sama powtarzalność kolejnych tytułów nie działa dobrze na scenę niezależną. Maksymalnie eksploatowane są takie gatunki jak survival, survival horror, roguelike czy pixelartowe platformówki. Wszystko to powoduje odwrót w stronę znanych, sprawdzonych marek.

Wśród zalewu survivali ARK: Survival Evolved wyróżnia się oprawą wizualną i dinozaurami. - 2015-09-26
Wśród zalewu survivali ARK: Survival Evolved wyróżnia się oprawą wizualną i dinozaurami.

„Indyki” równie chętnie żerują bowiem na sentymentach graczy. Spore szanse na sukces zawsze mają pozycje, które określają się mianem „duchowych spadkobierców” starych, kultowych produkcji. „Nostalgia to potężna bestia, która – jeśli ją odpowiednio potraktować – może wygenerować naprawdę olbrzymie zainteresowanie” – twierdzi Chris Bischoff, autor gry Stasis. Ale nie trzeba wierzyć mu na słowo. Wystarczy spojrzeć chociażby na Wastelanda 2: kontynuację tytułu, który swoją premierę miał jeszcze w latach 80.! Mimo to na Steamie bez większych obniżek ceny dzieło InXile Entertainment do dziś zakupiło niemal pół miliona osób, co stanowi naprawdę bardzo solidny wynik. Faktem jest jednak, że studio to miało jeszcze jednego asa w rękawie: postać Briana Fargo, który w branży jest figurą naprawdę znaną. Przerzucanie się popularnych deweloperów z tytułów AAA na „indyki” to zjawisko wcale nierzadkie – spowodowało zaistnienie czegoś, co można nazwać studiami „triple-I”.

Klei Entertainment to idealny przykład studia „triple-I” – niezależnego, ale dysponującego niemałym budżetem i zawsze budzącego zainteresowanie graczy. - 2015-09-26
Klei Entertainment to idealny przykład studia „triple-I” – niezależnego, ale dysponującego niemałym budżetem i zawsze budzącego zainteresowanie graczy.

Pod tą nazwą kryją się producenci indie, którzy przy każdym ze swoich projektów dysponują niemałym budżetem i mogą „z urzędu” liczyć na prasowy rozgłos – czy to ze względu na znane nazwiska, czy na wyrobioną przez lata markę. Przykłady obu mamy na własnym podwórku. Odpowiedzialni za Zaginięcie Ethana Cartera The Astronauts to przecież twór polskich weteranów branży, z Adrianem Chmielarzem na czele. Warszawskie 11 bit studios dzięki sukcesowi serii Anomaly oraz This War of Mine może sobie pozwolić na to, by zabrać się teraz za wysokobudżetowy projekt i prowadzić własną platformę wydawniczą. Na całym świecie takich przypadków jest znacznie więcej: kanadyjskie Klei Entertainment cieszy się już tak dobrą reputacją (nie bez powodu – to temu studiu zawdzięczamy Mark of the Ninja oraz Don’t Starve), że nawet jego mniej głośne tytuły, jak Invisible, Inc., sprzedają się co najmniej nieźle.

Jednak Jonathan Blow, twórca Braida i guru growej sceny niezależnej, przestrzega przed myśleniem o „indykach” jako o łatwym zarobku dla deweloperów AAA. „Zaczynanie teraz kariery na scenie indie to niezbyt dobry pomysł” – twierdzi na Twitterze. – „W tym momencie to decyzja spóźniona o dobre dwa, trzy lata”. Nie do końca zgadza się z nim Adrian Chmielarz: „Spędzenie paru lat w większych firmach i nabranie tam doświadczenia, a późniejsze założenie czegoś własnego, to całkiem sensowna ścieżka” – uważa współzałożyciel The Astronauts. Jego opinię zdaje się potwierdzać rozgłos, jaki zyskały takie projekty jak choćby Firewatch – gra co prawda prezentująca się ciekawie, ale zainteresowanie prasowe zawdzięczająca głównie temu, że pracują nad nią byli członkowie zespołów odpowiedzialnych za takie hity jak The Walking Dead, BioShock 2 czy Gone Home. Tymczasem ci, którzy deweloperami dopiero chcą zostać, atutu w postaci bogatego portfolio nie posiadają.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Drodzy twórcy, skończcie już żerować na naszym sentymencie
Drodzy twórcy, skończcie już żerować na naszym sentymencie

Od lat zasypywani jesteśmy grami-listami miłosnymi do największych klasyków sprzed lat. Po co jednak grać w nienatchnione podróbki, gdy mamy łatwy dostęp do ich pierwowzorów?

Moda na porażkę – czemu twórcy gier bezmyślnie gonią za rynkowymi trendami?
Moda na porażkę – czemu twórcy gier bezmyślnie gonią za rynkowymi trendami?

RTS-y, MMORPG, klony Minecrafta, retro, survivale, battle royale. Historia gier komputerowych ślepym podążaniem za trendami się toczy. Ta sama historia uczy też, że bezmyślne stawianie na to, co modne, niemal nigdy nie kończy się dobrze.

Nie tylko Castlevania – 15 najlepszych metroidvanii w historii
Nie tylko Castlevania – 15 najlepszych metroidvanii w historii

Świat gier zalewają metroidvanie. Dosłownie wylewają się z przepełnionego naczynia. My wybraliśmy te najlepsze i postanowiliśmy tym wyborem się z Wami podzielić.