Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 29 marca 2015, 14:00

Inwazja chłamu - marka Warhammera w opałach?

Firma Games Workshop na lewo i prawo rozdaje licencje na produkcje w światach Warhammer Fantasy i Warhammer 40K. Spróbujmy ustalić, czy dotychczasowy wysyp słabej mobilnej drobnicy nie jest tylko trudnym wstępem do upragnionego renesansu.

Spis treści

Czas rozliczenia – czas chwały

W międzyczasie Games Workshop wyraziło zgodę na jeszcze kilka strategii turowych w realiach Warhammera 40,000 autorstwa firmy Strategic Simulations (m.in. Warhammer 40,000: Chaos Gate), po czym nastąpiła kolejna przerwa w dostarczaniu gier spod znaku „Młotka”. Do wznowienia doszło w 2003 roku, kiedy to omawiana spółka zawarła układ z koncernem wydawniczym THQ, zapewniający temu ostatniemu wyłączność na wypuszczanie tytułów osadzonych w warhammerowych realiach science fiction. To właśnie w tych okolicznościach powstały najsławniejsze i najlepsze z dotychczasowych produkcji na omawianej licencji – na czele z wyśmienitą serią Warhammer 40,000: Dawn of War studia Relic Entertainment (znanego też chociażby z cyklu Company of Heroes). I choć ten okres w dziejach również został zdominowany przez strategie, warto pamiętać, że zarówno jego początek, jak i koniec wyznaczają gry zupełnie innego sortu, nastawione na akcję. Mowa o niezbyt ciepło przyjętym FPS-ie Warhammer 40,000: Fire Warrior z 2003 roku oraz przeważnie chwalonym trzecioosobowym Warhammerze 40,000: Space Marine z 2011 roku, wyprodukowanym – ciekawostka – też przez Relic Entertainment. Kres wyłączności na gry z uniwersum Warhammera 40K nastąpił wraz z upadkiem THQ na przełomie 2012 i 2013 roku.

I choć w międzyczasie Warhammer Fantasy nie było objęte takimi samymi restrykcjami, lata 2003–2011 nie przyniosły wcale większej liczby tytułów osadzonych w Starym Świecie. W przypadku tego uniwersum przerwa trwała aż do 2006 roku, ale zakończyła się dość mocnym uderzeniem w postaci Warhammera: Mark of Chaos – RTS-a studia Black Hole, jawiącego się duchowym spadkobiercą Shadow of the Horned Rat i Dark Omena. W zasadzie trudno przedstawić jednoznaczną opinię na temat tej produkcji – jedni zapamiętali ją jako grę w najlepszym razie przeciętną, podczas gdy dla innych jest ona obiektem kultu. Poniekąd podobnie sprawa ma się z kolejną głośną produkcją osadzoną w świecie Warhammer Fantasy – Warhammerem Online: Age of Reckoning. Studio Mythic Entertainment i firma Electronic Arts w 2008 roku wypuściły MMORPG, które miało zdetronizować World of Warcraft nie tylko dzięki popularnym realiom, ale również za sprawą bitew dla tysięcy graczy (Realms vs Realm). Niestety, mimo bardzo ciepłego przyjęcia, pozycja ta szybko zaczęła tracić na popularności przez przeciągające się problemy techniczne – aż wreszcie, pod koniec 2013 roku, deweloper ogłosił zamknięcie serwerów z powodu wygasającej umowy licencyjnej z Games Workshop. Warto jeszcze wspomnieć, że w międzyczasie – w roku 2009 – studio Cyanide wyprodukowało drugą adaptację figurkowego Blood Bowl, niezbyt wysoko ocenioną przez krytyków, ale docenioną przez niejednego gracza za swoją unikatowość (mowa o „symulacji” fantastycznego futbolu z przymrużeniem oka).

Inwazja chłamu

W taki oto sposób dotarliśmy do „ery nowożytnej” w historii warhammerowych gier. Początek tej epoki wyznacza studio Rodeo Games, które w maju 2013 roku skorzystało z narastającego boomu na produkcje mobilne, wypuszczając Warhammer Quest – iOS-ową adaptację planszówki o tym samym tytule (zrealizowaną w formie prostej strategii turowej z elementami RPG w widoku top-down). I chociaż gra jako taka nie okazała się zła, zniszczyły ją inwazyjne mikropłatności, zwłaszcza w wersji pecetowej ze stycznia 2015 roku. Kolejnym spadkobiercą warhammerowego dziedzictwa została firma Full Control, która pozyskała prawa do przygotowania następnej komputerowej wariacji na temat Space Hulka (wypuszczonej na PC w 2013 roku). Tym razem zdecydowano się na wierną pierwowzorowi taktyczną strategię turową – i jakkolwiek w grze duch oryginału był niewątpliwie wyczuwalny, to banalność w połączeniu ze sporą liczbą błędów sprawiły, że dzieło Full Control okazało się co najwyżej przeciętniakiem. Wprawdzie deweloper wziął sobie do serca krytykę i po roku wypuścił zupełnie nowy produkt – Space Hulk: Ascension – w znacznie udoskonalonej postaci, ale na podbicie rynku było już za późno.

Negatywny wizerunek nowych gier na licencji firmy Games Workshop przypieczętował Warhammer 40,000: Storm of Vengeance studia Eutechnyx – prosta pecetowo-mobilna strategia o nietypowym, „liniowym” polu bitwy. Wprawdzie kolejne wypuszczone dotąd tytuły – side-scrollowana strzelanka Warhammer 40,000: Carnage, oldskulowa strategia Warhammer 40,000: Armageddon oraz miks turowej gry taktycznej i karcianki Warhammer 40,000: Space Wolf – nie okazały się aż taką porażką, ale fali krytyki nie dało się już zatrzymać. Gracze ganili Games Workshop za nagły zwrot w polityce licencyjnej, skutkujący mnóstwem małych gierek, zrobionych bez polotu i bez większego wysiłku, za to z nastawieniem na łatwy zysk kosztem nostalgii fanów „Młotka”, którzy od lat czekają na Dawn of War III.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Szczury i jaszczury – przewodnik po świecie Total War: Warhammer II
Szczury i jaszczury – przewodnik po świecie Total War: Warhammer II

Druga część podserii Total War ponownie zabiera nas do targanego wiecznym konfliktem świata Warhammera. Oto przewodnik po nowych frakcjach występujących w grze Total War: Warhammer II.