Kto się boi swastyki? Nazistowskie symbole w grach wideo (4)
Hitlerowcy w grach pojawiają się już od lat 80. ubiegłego wieku, ale co ciekawe – nie zawsze towarzyszy im odpowiednia dla okresu symbolika. Postanowiliśmy się przyjrzeć zapisom prawnym, które zdołały napsuć deweloperom sporo krwi.
NIE TYLKO SWASTYKI
Cenzurowanie gier w Niemczech ma już swoją długą i niezbyt chlubną wśród graczy tradycję. Od naszych zachodnich sąsiadów obrywało się także tytułom bez nazistowskich odniesień. Z najbardziej jaskrawych przykładów należy wymienić Contrę, w której zamiast ludzkich postaci podstawiono roboty, a tytuł zmieniono na Probotector. Z kolei w przypadku dość krwawego Bulletstormu wycięto całą krew... a gra i tak była dozwolona wyłącznie od lat osiemnastu.
Ale i działanie odwrotne – przyzwolenie na epatowanie symboliką nazistowską w ilościach nieograniczonych – to niezbyt rozsądne rozwiązanie. Pozbawiona bagażu ideologicznego swastyka może szybko stać się tylko kolejnym emblematem, pod którym walczymy w sieci. Dobre rozwiązanie znaleźli na to twórcy osadzonych w czasach drugiej wojny światowej części serii Call of Duty: podczas kampanii występowaliśmy tam przeciw hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy, więc co rusz napotykaliśmy związane z nimi insygnia, ale w sieci mogliśmy zagrać wyłącznie jako „Państwa Osi” czy „Niemcy” (sama swastyka pojawiała się jedynie w tabeli końcowej). Pomysł prosty, a jednocześnie niwelujący szanse, że nieznający historii gracze zaczną używać nazistowskiej symboliki także poza rozgrywką. Przydałby się szczególnie w osadzonych w czasie II wojny światowej strategiach czasu rzeczywistego, gdzie pokazywanie zbrodni narodowego socjalizmu niezbyt pasuje do całej formuły rozgrywki.
Trudno jednak ukryć, że podejście prezentowane przez niemieckie prawo traktuje graczy w dość dziwny sposób. Kilkanaście lat temu, gdy gry były jeszcze powszechnie traktowane z pobłażaniem, taka sytuacja byłaby jeszcze w jakimś stopniu zrozumiała. Teraz – gdy to biznes, którego dochody szacuje się w miliardach dolarów, a poszczególne produkcje potrafią zachwycić fabularną głębią czy poważną tematyką – na cenzurowanie symboli nazistowskich nie ma racjonalnego wytłumaczenia. Owszem, zawsze będą się one kojarzyły z jednym z najbardziej niechlubnych epizodów w historii ludzkości, ale może właśnie dlatego nie powinno się ich zamiatać pod dywan? Może zamiast tego należałoby wreszcie przestać bać się swastyki i stawić czoła temu, co reprezentuje.
Jakub Mirowski