Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 6 grudnia 2014, 15:02

Need for Speed: Underground - czy szybcy i wściekli znów zejdą do podziemia?

Nieoczekiwana przerwa w wydawaniu kolejnych gier z serii Need for Speed, która zbiegła się z dwudziestą rocznicą całego cyklu, każe się poważnie zastanowić, co w ciszy i spokoju przygotowuje EA. Wielu fanów z pewnością chciałoby powrotu do podziemia.

Need for Speed to jedna z najlepiej sprzedających się serii gier w historii elektronicznej rozrywki i jednocześnie najbardziej znany przedstawiciel wirtualnych wyścigów samochodowych. Regularnie ukazujące się kolejne części prezentują raz lepszy, raz trochę gorszy poziom. Twórcy albo testują dziwne nowości, jak quick time eventy w The Run, albo popadają w odtwórczość. Obecnie trwa niespotykana dotychczas przerwa w cyklu wydawniczym – po to, by nowej odsłonie Need for Speed zapewnić odpowiedni poziom jakości i dopracowania, by stworzyć grę „na którą gracze naprawdę zasługują”. Gdybyśmy zaś zadali fanom serii pytanie, którą część uważają za najlepszą i do której najchętniej by wrócili – wielu wskazałoby dzieło studia EA Black Box sprzed jedenastu lat: NFS Underground. Co takiego miał w sobie ten tytuł i jego kontynuacja, Underground 2, że do dziś są tak miło wspominane?

Powodów na pewno jest kilka. Nie da się ukryć, że sporą rolę odegrała ówczesna popularność filmów Szybcy i wściekli oraz Za szybcy, za wściekli, które skierowały uwagę i zainteresowanie na świat mocno podrasowanych samochodów oraz nielegalnych, nocnych wyścigów. Wydanie gry w tym samym klimacie wydawało się logicznym i naturalnym posunięciem. Twórcy nie ograniczyli się jednak do rozwinięcia opcji tuningu w istniejącym już schemacie gier NFS. Underground było przemyślane w najdrobniejszym szczególe, a ilość różnic i nowości w odniesieniu do poprzednich części była tak ogromna, że dziś nazwalibyśmy go „rebootem” serii, nie kontynuacją.

Wizytówką wcześniejszych odsłon Need for Speed były zawsze super auta – Lamborghini, Aston Martin, McLaren, Ferrari itp. – przemierzające plenerowe trasy w USA, czasem w towarzystwie ścigającej je policji. Tak drogie, luksusowe samochody to jednak świat marzeń większości graczy – świat, który zawsze w tej sferze życzeń i pragnień pozostanie, odległy i niedostępny. NFS: Underground przyniosło coś zupełnie innego. Małe, tanie auta (choć parę droższych oczywiście też było), których pełno jeździ po ulicach każdego miasta: Honda Civic, Peugeot 206, Golf, Focus – japońskie, europejskie „hot hatche” i „coupé”. Podobne samochody są w zasięgu przeciętnego Kowalskiego czy Smitha, i nawet jeśli nigdy nie poczujemy atmosfery nielegalnych wyścigów, to jakiś starszy hatchback, z paroma osobistymi dodatkami jest zwykle typowym etapem w życiu wielu młodych kierowców. Taki świat jest nam bliższy, bardziej swojski, łatwiej się z nim utożsamić, „wsiąknąć” w klimat gry. Imersji dopełniała znakomita ścieżka dźwiękowa, pełna licencjonowanych, rockowych i hip-hopowych piosenek, z charakterystycznym utworem Get Low na czele. Muzyka dokładnie taka, jakiej na co dzień słuchają potencjalni odbiorcy gry ze swoich odtwarzaczy przenośnych lub samochodowych.

Czym jeszcze, poza samymi autami i muzyką, wyróżniał się Underground? Przede wszystkim po raz pierwszy gra z serii NFS posiadała fabułę, nasz bohater był „kimś”. Renderowane przerywniki pomiędzy wyścigami informowały nas o tym, co aktualnie dzieje się w wyścigowym półświatku, z kim musimy się zmierzyć, by ostatecznie zostać najlepszym kierowcą w mieście. Właśnie, mieście! Wszystkie zmagania odbywały się w fikcyjnym Olympic City, na dodatek tylko nocą! Wzorowane na największych amerykańskich metropoliach – Los Angeles, Nowym Jorku i San Francisco – pod względem grafiki miejskie trasy prezentowały się naprawdę świetnie i zróżnicowanie. Obskurne tereny przemysłowe, estakady, podświetlone drapacze chmur, tunele, chińska dzielnica, ulice ze sklepami – wszystko okraszone prawdziwą feerią świateł i kolorowych neonów. Jedyny zarzut? Mała liczba tras. Każda, dzięki sztucznie blokowanym przejazdom i skrętom, występowała w kilku wariantach, ale ich powtarzalność zaczynała być po pewnym czasie odczuwalna.

Kolejną nowością były tryby rozgrywki związane stricte ze światem tuningu i ulicznymi wyścigami. Oprócz klasycznych zmagań na zamkniętym torze, sprintu z punktu A do B czy eliminacji ostatniej osoby na okrążeniu, doszedł „drift” – widowiskowa jazda bokiem i „drag race” – sprint na ćwierć mili. Drift, w którym nieważny był czas, a jak najdłuższe sekwencje jazdy w kontrolowanym poślizgu, należał do najtrudniejszych etapów w grze i wymagał od gracza pewnego opanowania tej umiejętności. Wyścigi równoległe (Drag Race) polegały z kolei głównie na refleksie. Najważniejszy stawał się obrotomierz, idealne zmiany biegów i użycie „dopalacza” nitro (podtlenku azotu) w odpowiednim momencie. Musieliśmy uważać też na ruch uliczny i czasem szybko zmienić pas.

Wszystkie te klimatyczne zmiany i dodatki do Need for Speed nie miałyby znaczenia, gdyby nie najważniejszy z nich – tuning! Podzielony na dwie sekcje, modyfikację osiągów oraz wygląd, odgrywał w Underground nie mniejszą rolę niż samo ściganie się. Coraz lepsze części mechaniczne, jak turbo sprężarki, hamulce, zawieszenie, redukcja wagi, pozwalały na ściganie się z coraz szybszymi przeciwnikami, ale najwięcej frajdy przynosiła zmiana wyglądu naszej fabrycznej bryki. A tu mieliśmy ogromne pole do popisu. Każdy samochód mógł mieć nie tylko unikalne zderzaki, progi, spojlery czy felgi, mogliśmy zmieniać kolor zacisków hamulców, elementów silnika, montować końcówki wydechów, modyfikować wygląd maski i dachu. Na koniec zostawała kwestia oklejenia wozu w abstrakcyjne wzory, paski, rozmieszczenie naklejek prawdziwych producentów części (O.Z., Sparco, MOMO, BBS, NOS, itd.) dodanie neonów, kolorowej folii na szyby. Każde auto mogło być po prostu NASZE, unikalne i jedyne!

Need of Speed Underground trafiało w dziesiątkę praktycznie w każdej kwestii. Gracze wybaczyli nawet serii, że kompletnie przeszła na stronę typowo zręcznościowej rozgrywki. Nocne wyścigi można było wygrywać nie spuszczając nogi z gazu, a hamowanie nasze, jak i kierowców AI, często odbywało się poprzez wpadanie na siebie czy elementy toru. Oprócz tego i wspomnianej wcześniej powtarzalności tras nie zauważano zbyt wielu wad gry, a oceny oscylowały zwykle powyżej „ósemki”. Niesamowity klimat, świetna muzyka i ogromne możliwości personalizacji naszych wozów sprawiły, że NFSU znalazł 15 milionów nabywców!

Tak ogromny sukces gry mógł oznaczać tylko jedno – Need for Speed Underground 2 już rok później. W tak zwanym międzyczasie na antenie MTV pojawił się popularny program Pimp my ride, w którym wizualnie modyfikowano zaniedbane auta wybranych szczęśliwców. Moda na tuning i odpicowane bryki sięgała zenitu! „Dwójka” nie tylko oznaczała „więcej, lepiej, ładniej”, wprowadziła też parę istotnych zmian. Przede wszystkim po raz pierwszy w serii Need for Speed pojawiło się duże, otwarte miasto i opcja swobodnej jazdy. Dziś nie wyobrażamy sobie takiej gry bez sandboksowej wolności, ale wtedy pojawiały się głosy krytyki osób znużonych koniecznością ciągłego dojeżdżania do kolejnych wyścigów na mapie. NFSU 2 kontynuował fabułę znaną z pierwszej części, tym razem przenosząc nas do wzorowanego na Filadelfii New Jersey i Beverly Hills, fikcyjnego miasta Bayview. Ponownie musieliśmy w serii wielu wyzwań i wyścigów udowodnić, kto jest najlepszym kierowcą, dokonując przy tym osobistej zemsty na dotychczasowym mistrzu. Historia opowiadana była za pomocą przerywników ze stronami komiksu – o wiele ciekawszy sposób, niż średniej jakości renderowane filmy z NFSU. Wszyscy kluczowi bohaterowie z najnowszej odsłony byli wcześniej wspominani w pierwszej części gry.

NFSU 2 wprowadziło kilka nowych trybów rozgrywki: Outrun – polegający na oddaleniu się od przeciwnika na ustalony dystans, Showcase – dotarcie na miejsce sesji zdjęciowej, by nasze auto pojawiło się na okładce magazynu, turnieje URL (Underground Racing League) – serie wyścigów na lotnisku bądź zamkniętych torach wyścigowych, StreetX – wyścigi na trasach do driftu. Lista aut była bardzo zbliżona do poprzedniej odsłony, nowością była klasa ciężkich SUV-ów, jak Lincoln Navigator czy Cadillac Escalade. Warto zaznaczyć, że choć gra była czysto zręcznościowa, to wprowadzono pewne różnice w prowadzeniu się terenówek, które były bardziej ociężałe i mniej skore do skręcania, zwłaszcza przy dużych prędkościach. Po NFSU 2 gabloty te zniknęły z serii, by pojawić się dopiero w Most Wanted w 2012 roku.

Nowość w Underground 2 – samochody SUV - 2014-12-06
Nowość w Underground 2 – samochody SUV

Najlepsze i najbardziej cenione funkcje gry, czyli tuning i zmianę wyglądu samochodu jeszcze bardziej rozszerzono i udoskonalono. Oprócz montowania coraz lepszych części, twórcy wprowadzili możliwość sprawdzenia naszej fury na hamowni, wraz z udostępnieniem wykresu i danych o mocy, ilości koni mechanicznych. Mogliśmy ustawić auto pod specyficzny typ wyścigu – drift, drag race czy okrążenia na torze. W opcjach wizualnych dodano malowanie bocznych lusterek, montaż tzw. spinnerów, otwieranych w górę drzwi „lambo”, subwoofera w bagażniku czy hydraulicznego zawieszenia, bujającego wozem. Było wszystko, co gracze mogli znać z programu Pimp My Ride lub filmów Szybcy i wściekli. Co ciekawe, NFS: Underground 2 było bohaterem jednego z odcinków programu MTV. Gdy prowadzący Xzibit odkrył w zaniedbanym Nissanie 240SX egzemplarz gry, razem z ekipą West Coast Customs postanowili odpicować Nissana tak, by wyglądał dokładnie jak ten w grze Underground 2! Jasnozielony wóz po remoncie wyświetlał grę na sześciu monitorach w bagażniku.

Nissan 240SX po przeróbkach WCC - 2014-12-06
Nissan 240SX po przeróbkach WCC

Jedna z piosenek Xzibita znajduje się też na ścieżce dźwiękowej gry, a ta jak zwykle prezentuje się znakomicie! Paul Van Dyk, Queens of the Stone Age czy świetny remix przeboju The Doors Riders on the Storm autorstwa Snoop Dogga to tylko niektóre przykłady ze świetnego setu. Nie trzeba dodawać, że całość dopełniała rewelacyjna oprawa graficzna, z jeszcze ładniejszym i bardziej urozmaiconym miastem, modelami samochodów, padającym czasem deszczem i refleksami świateł na mokrych drogach. Miłym dodatkiem był też tryb multiplayer. Przy Need for Speed: Underground 2 powstało zdolne środowisko modderów – gra doczekała się wielu fanowskich nakładek, jak nowe tekstury, wyścigi w dzień czy przede wszystkim – nowe modele samochodów. Dostępny jest nawet Fiat 126p!

Podobnie jak poprzednią część, Underground 2 krytykowano za brak modelu zniszczeń i okazyjnie za nieobecność policji, ale druga odsłona miała jednak dużo poważniejszą wadę, która denerwowała już większość odbiorców, głównie tych mieszkających w USA. Gra była wręcz przepełniona reklamami, w znanej z polskiej telewizji formie lokowania produktu. W wirtualnym mieście Bayview co chwilę mogliśmy zobaczyć billboard lub neon z nazwą popularnych marketów z elektroniką, znanego i u nas banku, sieci restauracji. System SMS-ów do gracza epatował ogromnym logiem znanego dostawcy usług GSM w USA. Wyobraźmy sobie sandboks pełen znanych napisów i grafik z naszych bloków reklamowych, a stanie się jasne, jak bardzo mogło to irytować mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Pomimo tego jednak grę przyjęto bardzo dobrze, oceny ponownie oscylowały powyżej 80 punktów na 100, a całość rozeszła się w liczbie sześciu milionów egzemplarzy.

Fiat 126p jako jeden z modów do NFSU2 - 2014-12-06
Fiat 126p jako jeden z modów do NFSU2

Kolejne odsłony cyklu Need for Speed nie przyniosły już znanego z Underground klimatu. Seria koncentrowała się bardziej na policyjnych pościgach, dość swobodnie manewrując popularną wśród graczy opcją tuningu i zmiany wyglądu auta, które akcentowano bardziej (jak w NFS: Carbon), mniej (NFS: Most Wanted 2005) czy też nie zawierano ich wcale (NFS: Hot Pursuit 2010). Większość późniejszych odsłon starała się jakoś pogodzić wszystkie elementy w jednym tytule – super szybkie auta, policję, tuning, fabułę, otwarty świat – lub wręcz usuwać jakiś element całkowicie. Dość dobre oceny i recenzje tytułów łączących nielegalne wyścigi, stróżów prawa, otwarty świat ze zróżnicowanym krajobrazem nie skłaniały twórców do powrotu w „undergroundowe” klimaty nocnego miasta. W 2013 roku jednak prezes Ghost Games, studia odpowiedzialnego za najnowsze tytuły serii, wspomniał, że w kolejnej grze możliwy jest powrót do stylu zaprezentowanego w omawianych tytułach. Gracze z pewnością daliby tej odsłonie olbrzymi kredyt zaufania, choćby z samego sentymentu do tak udanych poprzedniczek. Czy w 2015 roku, wraz z premierą siódmej już części filmu Szybcy i wściekli, doczekamy się Need for Speed: Underground 3? Przekonamy się już niedługo!

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej