Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 22 lipca 2014, 14:44

Mroczna strona Kickstartera…. Rozliczamy Kickstartera - wielkie nadzieje, sukcesy i rozczarowania akcji crowdfundingowych

Czy zbiórki społecznościowe zrewolucjonizowały branżę gier komputerowych? Czy idea finansowania gier przez samych graczy rzeczywiście przekłada się na powstawanie prawdziwych perełek? A może to tylko sposób na wyciągnięcie pieniędzy z portfeli fanów?

Mroczna strona Kickstartera…

Oszustwa, skandale i afery są nieodłączną częścią całej idei zbiórek społecznościowych, więc i nasz branżowy wycinek również zdążył zebrać kilka średnio sympatycznych opowieści. Na razie uniknęliśmy najgorszego – świetnie zapowiadającej się gry, która zebrała naprawdę spore fundusze, znalazła się w centrum zainteresowania wielu graczy i okazała się zwykłym gniotem. W najgorszym wypadku otrzymywaliśmy średniaki. Albo nie otrzymywaliśmy nic.

Ledwie kilka dni temu sieć obiegła wiadomość o skasowaniu Yogventures, które fani wsparli kwotą przekraczającą pół miliona dolarów. Projekt sandboksa dla wielu graczy przerósł sześcioosobową ekipę Winterkewl Games i podjęli oni decyzję o anulowaniu gry. W ramach rekompensaty wszyscy, którzy wsparli Yogventures, otrzymają klucz do innej produkcji o podobnych założeniach, ale jak łatwo się domyślić, nie każdemu to odpowiada. Czas pokaże, jak zakończy się ta historia. Podobny los spotkał Haunts: The Manse Macabre. Zebrane 30 000 dolarów nie wystarczyło, by ukończyć grę, projekt został więc zamknięty, zaś jego fundatorom zaproponowano zwrot datków. Główny pomysłodawca turowego horroru tak łatwo się jednak nie poddał i dalej próbował ukończyć swoją produkcję, tym razem jako grę opensource’ową. Kiedy jednak wszystkie pliki zostały udostępnione społeczności, okazało się, że z powodu specyficznego sposobu, w jaki język programowania Go radzi sobie z bibliotekami, uruchomienie gry jest niemożliwe. I tak już pozostało, bowiem nawet główny programista Haunts nie zdołał zmusić jej już więcej do działania. Tym sposobem twórcy utracili nawet wczesną, pełną błędów, ale jednak jako-tako funkcjonującą wersję swojej gry i jej przyszłość została, mimo szczerych chęci, ostatecznie pogrzebana.

Gridiron Thunder zyskał sławę, ale raczej nie taką, na jakiej zależało jego twórcom. - 2014-07-22
Gridiron Thunder zyskał sławę, ale raczej nie taką, na jakiej zależało jego twórcom.

O ile Yogventures i Haunts zwyczajnie przerosły pełnych optymizmu twórców, tak sporo projektów od samego początku powstawało z myślą o zwyczajnym wyłudzeniu pieniędzy graczy. Najgłośniejszym przykładem jest Mythic: The Story of Gods and Men, który zanim został skasowany przez władze Kickstartera, zdołał zebrać prawie 5 tysięcy dolarów z wymaganych 80. W opisie projektu twórcy podawali, że współpracowali wcześniej przy takich grach jak World of Warcraft i Diablo, co okazało się sporym nadużyciem, gdyż większość z nich nie posiadała jakiegokolwiek doświadczenia w branży. Na dodatek materiały użyte na stronie projektu skradziono z innych gier. Innym przykładem nadużyć jest wspomniany już wcześniej program „Free the Games Fund” twórców konsoli Ouya, którego efektem były pseudo-zbiórki między innymi na gry Gridiron Thunder i Elementary, My Dear Holmes, powstałe przede wszystkim po to, by otrzymać dodatkowe środki z nieprzemyślanego funduszu.

Pewną niechęć budzą też sytuacje, gdy znane nazwiska korzystają ze zbiórek społecznościowych, mimo że spokojnie stać ich na samodzielne sfinansowanie swoich pomysłów. Koronnym przykładem jest tutaj Shroud of the Avatar: Forsaken Virtues, duchowy następca Ultimy Online. W sytuacji, gdy za projektem stoi Richard Garriott, który swego czasu wydał kilkadziesiąt milionów dolarów na turystyczny lot w kosmos, ciężko jest uwierzyć, że nie jest to tylko próba podpięcia się pod popularny nurt i wykorzystania okazji na dodatkowy zarobek. Co powiedziawszy, jako wielki fan poczciwego UO, na nową produkcję Garriotta i tak czekam z wielkim zainteresowaniem.

Kolejnym problemem, z jakim borykać się muszą osoby współfinansujące ciekawe projekty, są niespełnione obietnice. République, nietypowe połączenie skradanki i survival horroru, w którym włamując się do kamer i systemów zabezpieczeń, pomagamy przetrwać głównej bohaterce, już od pół roku zachwyca graczy… a przynajmniej tych używających do zabawy smartfona albo tabletu. Obiecanej wersji na komputery klasy PC i MAC jak nie było, tak nie ma, co wywołuje coraz większą frustrację osób, które dorzuciły swoją cegiełkę do produkcji właśnie z myślą o zagraniu na którejś z tych platform. Pod koniec kwietnia ukazał się drugi epizod gry na iOSa, natomiast w temacie innych wersji wciąż cisza.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Czy w crowdfundingu nadal są miliony? Najciekawsze zbiórki ostatnich miesięcy
Czy w crowdfundingu nadal są miliony? Najciekawsze zbiórki ostatnich miesięcy

Szał na finansowanie społecznościowe należy do przeszłości – ale to nie znaczy, że nie zbiera się już grubych pieniędzy na ambitne gry. Oto zestawienie najciekawszych crowdfundingowych projektów z ostatnich miesięcy.