Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 21 marca 2014, 14:15

autor: Redakcja GRYOnline.pl

EPILOG. Alternatywna historia Garreta w akcji Thief

Konkurs Thiefa już za nami. Prezentujemy wynik alternatywnych wyborów Garreta.

ALTERNATYWNIE : MAGGIE UMIERA

EPILOG

Z ciężkim sercem, wiedząc, że skazuje prawdopodobnie niespecjalnie winną dziewczynę na śmierć, Garrett cofnął się do środka korytarza i wszedł do pokoju, z którego nie pachniało różami. Zamknął cicho drzwi i przytknął do nich ucho. Usłyszał przytłumione kroki, trzask wyłamywanego zamka i rozpaczliwy krzyk kobiety. Odsunął się, nie chcąc dalej wiedzieć co stało się z Maggie – jej los i tak obciążał od teraz jego sumienie. Złodziej rozejrzał się szybko po pokoju. Róż może nie było, ale nie można powiedzieć, żeby śmierdziało. Wnętrze, jak wszystko w domu Lorda, oszałamiało przepychem. Światło księżyca wpadające przez wielkie okna odbijało się od białych ścian zdobionych bogatymi sztukateriami inkrustowanymi złotem. To z pewnością musiało być główne biuro jego lordowskiej mości, a w związku z tym na pewno znajdowało się tu coś wartego uwagi. Wyostrzone zmysły Garretta pozwalały mu dostrzegać rzeczy, których inni ludzie nie widzieli – jego wzrok przyciągnął obraz baletnicy wiszący nad intarsjowaną konsolą. Podszedł bliżej, by wprawnymi palcami przebiec po ozdobnej ramie.

W pewnej chwili poczuł lekką nierówność i delikatnie ją nacisnął. Obraz odskoczył i powoli odsłonił znajdujący się za nim schowek. Ku rozczarowaniu Garretta w środku nie było żadnych kosztowności, ale znajdowała się tam koperta. Nie było na niej żadnych oznaczeń, ale nie była pusta. Garrett wyciągnął zawartość, podszedł do okna i zaczął czytać:

„Chwalony będzie Leśny Pan!

Mistrzu,

Wykonałem Twoje rozkazy. Dziewczyna jest już przygotowana do ceremonii, czekam tylko na właściwe ustawienie planet. Jej krew przysłuży się naszemu Panu Szachrajowi tak, jak przysłużyła się krew Leanny. Udało mi się zabezpieczyć Perfekcyjną Formułę. Schowałem ją w mych komnatach, w skrytce, którą znajdziesz za okrągłym obrazem w pokoju dziennym. By ją otworzyć, musisz spojrzeć nad obraz i pociągnąć za czwarty karb z lewej, a potem trzeci z prawej. Tedy – i tylko tedy – skrytka się otworzy.

Moi ludzie są niespokojni, w domu coś się dzieje. Nie wiem jeszcze co, oprócz tego, że to ścierwo Bober mnie okrada. Wolę przesłać Ci tę wiadomość, gdybym jakimś sposobem miał nie dożyć naszego następnego spotkania.

Twój pokorny sługa

Verminus”

Garrett uśmiechnął się pod nosem, odwrócił na pięcie i podszedł do drzwi. Nie dobiegał zza nich żaden odgłos, więc złodziej nacisnął powoli klamkę, wyszedł na korytarz i ruszył w kierunku komnaty Verminusa.

Garrett powoli podszedł do drzwi prowadzących do prywatnych komnat Verminusa i rozejrzał się dookoła, nasłuchując uważnie. Nie słyszał nic, oprócz odgłosów przytłumionej rozmowy dochodzącej ze środka. Nauczony wieloma latami doświadczenia poszukał przełącznika obsługującego elektryczne lampy i wyłączył światło. Tylko amatorzy otwierali drzwi przy pełnej iluminacji, ryzykując natychmiastowe zwrócenie na siebie uwagi.

Cicho nacisnął klamkę i wszedł do środka. Znajdował się w wystawnie urządzonym antyszambrze, w którym Lord najwyraźniej zwykł przyjmować co ważniejszych gości. Rozmowa dochodziła jednak z sypialni – podniesiony głos jasno świadczył o fatalnym humorze jego lordowskiej mości.

- Czy wy sobie ze mnie jaja robicie? Jak to jest do cholery możliwe, żebyście wcześniej nie zauważyli co ta suka planuje? Zabójczyni pod moim nosem, drzwi obok, a mój szef straży… - Garrett podszedł nieco bliżej otwartych podwójnych drzwi prowadzących do sypialni i spojrzał przez szparę przy ścianie. Strażnicy, niczym para niesfornych uczniaków strofowanych przez nauczyciela, kręcili się nerwowo, przestępując z nogi na nogę. Verminus nie odpuszczał.

- Moose... Ty... Mój najbardziej zaufany... Mój największy zawód. Jak mogłeś? - Moose podniósł oczy i choć dobrze wiedział, że igra z ogniem, zaryzykował odpowiedź. Całkiem bezczelną zważywszy na rozmówcę i sytuację.

- Wydaje mi się, że jego Lordowska Mość nieco dramatyzuje... - powiedział ostrożnie i szybko pożałował swych słów.

- Gówno mnie obchodzi, co ci się wydaje! Do tego głupka Dowe'a nie mam pretensji, bo on jest po prostu durny, ale po tobie spodziewałem się więcej. Won mi z oczu obaj. A i jeszcze jedno – chcesz zobaczyć jak dramatyzuję? Macie wysprzątać całą posiadłość. Każdy, kto miał jakieś bliższe kontakty ma zostać stracony. Ciała poćwiartować i rzucić świniom. I jeśli nie chcecie też zostać karmą, to radzę się pospieszyć.

Słysząc te słowa Garrett natychmiast rzucił się do najciemniejszego kąta pokoju, modląc się, żeby któremuś ze strażników nie przyszło do głowy rozejrzeć się dokładniej wkoło. Obaj byli jednak tak przerażeni słowami Lorda, że, z głowami nisko opuszczonymi i oczami wbitymi w podłogę, przemknęli przez pokój niczym dwa duchy.

Złodziej odczekał kilka chwil. Słysząc że Verminus krząta się w drugim pokoju, rozejrzał się dokładnie po antyszambrze i namierzył prostokątny obraz o którym przeczytał w liście do Mistrza.

Podszedł do zdobień znajdujących się powyżej i wcisnął odpowiednią kombinację. Obraz odskoczył od ściany ujawniając kolejną skrytkę, w której znajdowała się pomięta kartka papieru. ”Niezbyt imponujące jak na coś co w nazwie ma Perfekcyjna” - pomyślał Garrett. „Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę cenę”. Złodziej był jednak na tyle przyzwyczajony do śmierci, że nie dał się długo ponosić emocjom. Odwrócił się na pięcie i ostrożnie ruszył do okna.

W połowie pokoju zatrzymał się i spojrzał w stronę sypialni. Verminus stał tam, oddalony może o sześć-siedem metrów. Garrett zrobił jeszcze dwa kroki i znów się zatrzymał, walcząc ze sobą. „Cholera... niech się przynajmniej sk...syn obudzi z bólem głowy” pomyślał i jednym, posuwistym ruchem znalazł się za plecami Lorda. W cios pałką włożył całe serce.

Posiadłość Verminusa zniknęła za rogiem, a złodziej przyspieszył i ruszył się w stronę nory Bassa. Wspomnienia tej nocy będą jeszcze do niego wracać. Zawsze wracały. Tak samo jak obraz Erin spadającej z dachu i znikającej w kuli białego światła.

Być może gdyby cała misja była bardziej standardowa, Garrett nie byłby tak rozkojarzony i usłyszałby ciche kroki za swymi plecami. Być może miałby czas na złapanie ręki uzbrojonej w pałkę, która właśnie opadła na jego potylicę. Być może nie straciłby Formuły, na którą tak ciężko pracował. Cień człowieka wykradającego mu dokument był ostatnią rzeczą, którą złodziej zapamiętał, zanim stracił całkowicie przytomność.

KONIEC EPILOGU

Redakcja GRYOnline.pl