Niewygodna wojna - kontrowersyjne konflikty w grach pokroju Call of Duty (3)
Czy zbyt trywialne postrzeganie gier blokuje drogę dla ambitnych tytułów, poruszających kontrowersyjne treści? Czy jesteśmy skazani na pierwszoosobowe strzelaniny, które tylko udają zabawę w wojnę?
Spytano też innych (nie związanych z produkcją) weteranów wojennych – fanów strzelanek - co myślą o Six Days in Fallujah. Podkreślali oni, że nie widzą nic niestosownego w wydaniu gry, jeśli tylko na poważnie podkreślałaby realne aspekty bitwy. Byłaby świetnym narzędziem dla rekrutów, dzięki niej lepiej przyswoiliby koncepcję Rules of engagement – „zasad walki”, jeszcze przed zetknięciem się z prawdziwą akcją. Pozwoliłaby też cywilom inaczej spojrzeć na to, z czym muszą dawać sobie radę żołnierze na froncie, zrozumieć przyczyny stresu pobitewnego, np. dlaczego weterani czasem podskakują ze strachu na każde „stuknięcie” w cywilnym świecie.
Z drugiej strony pojawiały się obawy, że gra o takim poziomie realizmu mogłaby być zbyt frustrująca dla przeciętnego gracza, przyzwyczajonego do serii Call of Duty. Niemożność użycia każdej broni kiedy się chce, bezwzględna kara za otwarcie ognia do cywila, nagła „śmierć” od przypadkowego strzału nie wiadomo skąd, czy z powodu przechodzenia zbyt blisko stojącego samochodu, wręcz „nierealnie” wytrzymali wrogowie, którzy padają dopiero po 6-7 celnych strzałach (bojownicy w Iraku często byli pod wpływem narkotyków czy „zastrzyków adrenaliny” i rzeczywiście wymagali wielokrotnych trafień). Wszystkie te kwestie i częste ekrany z napisem „game over” - mogłoby wpłynąć na spore zawężenie grupy odbiorców, ale też przyczynić się do poszerzenia wiedzy o tym, jak naprawdę wygląda współczesna wojna, zwiększyć współczucie i zrozumienie dla weteranów. Wyrażano niepokój ewentualnym trybem multiplayer i wcielaniem się w rolę bojowników irackich - ale Peter Tamte wyraźnie wykluczał taki element w grze. Bardzo liczono natomiast na tryb kooperacji graczy w oddziale.
Pracujący dziś w innej już firmie Tamte, cały czas zapewnia, że nie chce by czas i środki włożone w Six Days in Fallujah poszły kiedykolwiek na marne, szczególnie po tym, jak wiele wsparcia otrzymał po niekorzystnej decyzji Konami. Nie do końca jest jasne, czy gra jest już prawie gotowa, czy wymaga jeszcze prac (wg plotek, w 2010 roku ukończonych było tylko kilka poziomów). Na pewno jednak zaszkodzi jej fakt premiery nowej generacji konsol - grafika może niedługo wydać się już zbyt przestarzała, by być dobrze przyjętą. Społeczność zawiedzionych graczy w sieci, nadziei upatruje w serwisie Kickstarter, by w ten sposób zebrać środki potrzebne na wydanie gry.