Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 12 maja 2007, 20:00

autor: Marzena Falkowska

Ludo ergo sum - Nasze elektroniczne LSD

Pozwólcie, że na moment przyjmę nieco przekorne stanowisko i na pytanie „Czy gry mogą uzależniać?” odpowiem: oczywiście, że tak. Gry mogą uzależniać, podobnie jak uzależniać mogą tysiące innych czynności: czytanie, pracowanie, jedzenie, kupowanie, bieganie, tańczenie i Bóg wie co jeszcze.

„Gdy słyszymy słowo „uzależnienie”, zazwyczaj wyobrażamy sobie narkomanów żebrzących na dworcach, nałogowych alkoholików, palaczy wypalających kilkadziesiąt papierosów dziennie. Natomiast nikt nie pomyśli o dziecku (a także o dorosłym człowieku) z joystikiem w ręce i oczami przylepionymi do ekranu, który gra bez przerwy już kolejną godzinę (...). Coraz częściej w literaturze zwraca się uwagę na możliwość uzależnienia się od gier komputerowych porównując je do „elektronicznego LSD”. Istnieją bowiem pewne podobieństwa między kompulsywnym graniem w gry komputerowe a zaburzeniami z grupy uzależnień psychoaktywnych”. (Ks. Dariusz Sikorski SDS, Salwatorski Ośrodek Powołań, Uzależnienie od gier komputerowych).

Wszyscy słyszeliśmy o tym, że ludzie umierają z wycieńczenia po kilkudziesięciu godzinach spędzonych bez przerwy na graniu. O tym, że w specjalistycznych klinikach w Azji, Ameryce i Europie leczy się uzależnienia od gier między innymi za pomocą silnych leków i elektrowstrząsów. O tym, że nałogowi gracze tracą pracę, rodzinę, przyjaciół i generalnie kontrolę nad własnym życiem. Najprawdopodobniej słyszał o tym również autor powyższego cytatu, a to dzięki wielu mediom spoza branży gier, które nie przepuszczą okazji, by nie zważając na kontekst, umiar i zdrowy rozsądek rozdmuchiwać skrajności i szerzyć sensację. Nie trzeba być graczem, by doskonale wiedzieć o czym mowa. Stąd biorą się później teksty o „elektronicznym LSD” i im podobne.

No dobrze, ale skoro takie rzeczy jednak się dzieją, to zdecydowanie coś na rzeczy być musi. Pozwólcie, że na moment przyjmę nieco przekorne stanowisko i na pytanie „Czy gry mogą uzależniać?” odpowiem: oczywiście, że tak. Gry mogą uzależniać, podobnie jak uzależniać mogą tysiące innych czynności: czytanie, pracowanie, jedzenie, kupowanie, bieganie, tańczenie i bóg wie co jeszcze. W przypadku nałogu psychicznego uzależniamy się bowiem nie tyle od konkretnej aktywności, co od poczucia przyjemności, jakie jej wykonywanie ze sobą niesie. Człowiek jest troszeczkę, za przeproszeniem, jak szczur z eksperymentu behawioralnego Skinnera, który nauczył się, że wciskanie dźwigni skutkuje pojawieniem się jedzenia i będzie ją wciskał dopóty, dopóki nie padnie z wyczerpania.

Tak naprawdę jednak nie idzie o to, czy gry mogą czy nie być uzależniające. Każdy inteligentny człowiek potrafiący korzystać ze zmysłu obserwacji przyzna, że niektórzy mają problemy z rozsądnym korzystaniem z gier. Idzie natomiast o to, jakie skojarzenia niesie ze sobą słowo „uzależnienie”. Naklejając grom etykietkę „uzależniających” niejako automatycznie przenosimy ciężar problemu na ich stronę. Innymi słowy, gry są złe, bo gry uzależniają. Czy analogicznie powiedzieć można zatem, że złe są książki, praca, jedzenie same w sobie...? Problem tkwi w ludziach, w nich niemożności poradzenia sobie z problemami, ich osamotnieniu, nieśmiałości, znudzeniu, potrzebie akceptacji i tak dalej... większość z nas gra, bo po prostu lubi, pozostałym gry i wszystko, co ze sobą niosą (dotyczy to zwłaszcza MMO) służą jako substytut tego, czego brakuje im w prawdziwym życiu. Ale przecież łatwiej zrzucić odpowiedzialność na technologię, której nie do końca wielu jeszcze pojmuje. W pewnym sensie przypomina to oskarżanie sklepów o to, że powodują kleptomanię...

O ile jednak istnieje społeczne przyzwolenie na przykład na spędzanie codziennie wielu godzin przed ekranem telewizora (a fakt, że ktoś w trakcie tego umrze, nie trafia na pierwsze strony gazet), o tyle w przypadku gier jest to szczególnie piętnowane. Co jest bardziej godne pożałowania: ślęczenie w apatii przed telewizorem z rodziną, do której prawie się nie odzywamy czy spotykanie w wirtualnych światach przyjaciół, z którymi zamieniamy więcej słów niż z siedzącym na kanapie obok rodzeństwem?