Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 30 marca 2007, 17:43

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Myśli nieprzemyślane - Uśmiercaj mnie powoli

Gdy w Soldier of Fortune zdobyłem erkaem i pierwszemu przeciwnikowi, jaki na mnie wyskoczył, odstrzeliłem jedną serią nogę, rękę i na końcu głowę, wydało mi się to zabawne. Gdy zobaczyłem walki z bossami w God of War 2, uznałem je za co najmniej niesmaczne.

Shuck: Nie mam wiele przeciwko brutalnym, wulgarnym grom i to niezależnie od tego, czy ich język wyrazu służy ukazaniu niełatwych problemów społeczno-psychologiczno-intymnych, czy wyłącznie jest dodatkiem do inszego, różnie pojętego efekciarstwa. Zwyczajnie uważam, że człowiek ma prawo wyrosnąć pewnego dnia z dzieciństwa (a dzień ten winien nastąpić grubo po uświęconej przez prawodawstwo osiemnastce) i zacząć szukać relaksu innego niż zbieranie kwiatków, jeżdżenie na rolkach czy czesanie lalek. Dobrze się bawiłem zarówno przy San Andreas jak i przy Manhuncie, nieco gorzej przy Postalu 2, bo przekroczył pewne granice, ale też mi się w sumie spodobał. Odróżniam jednak życie od gry i po ulicy z siekierą dla wspomnianego relaksu nie ganiam. Co więcej: dzisiaj rano piraci (bynajmniej nie enpece) roznieśli na strzępy mój piękny krążownik i zrobili to świadomie, wykorzystując chwilę mojej nieuwagi. Statek z osprzętem i ładunkiem był wart trzecią część kasy, jaką zdołałem w EVE-Online dotychczas uciułać i choć zwymyślałem ich w grze, a na własny użytek poprzysiągłem im zemstę (ach, ma się teraz te killing rights przez miesiąc), to coś tak czuję, że na żywca nie miałbym nijakich oporów, by się z nimi piwa napić, pogadać i pośmiać się (syndrom norymberski? hehe).

Wszędzie są jednak – wróć! powinny być – jakieś granice. Gdy w Soldier of Fortune zdobyłem erkaem i pierwszemu przeciwnikowi, jaki na mnie wyskoczył, odstrzeliłem jedną serią nogę, rękę i na końcu głowę, wydało mi się to zabawne. Gdy zobaczyłem walki z bossami w God of War 2, uznałem je za co najmniej niesmaczne. Odczucia bardzo zależą od konkretnego człowieka i jego wrażliwości, ale dobrym wyznacznikiem w kontekście walki i zabijania wydają się być międzynarodowe konwencje dotyczące prowadzenia rzeczywistych działań zbrojnych, które skupiają się wokół kilku fundamentalnych zasad: zabijamy przeciwników możliwie bezboleśnie, wziętych do niewoli traktujemy z godnością i tym bardziej ich nie torturujemy. Tymczasem jedną z przewodnich idei GoW jest... znęcanie się nad przeciwnikami. Sekwencje walk z bossami wymagają od gracza maksymalnie sadystycznego ukatrupiania ich po kawałku, a ich cierpienie jest aż nadto dobrze zaprezentowane. Takiej bogini przeznaczenia najpierw pracochłonnie miażdżymy ręce, a na końcu wbijamy jej w twarz olbrzymie ostrze przezwyciężając siłą jej staranie, by przeżyć. Do ostatka stara się ona powstrzymać pozostałą, w miarę jeszcze sprawną ręką okrutny cios, do zadania którego gracz przygotowuje się przez dobrych kilka minut. To jest ta granica, którą mam na myśli i to jest powód, dla którego GoW2, mimo doskonałej oceny 95%, nie dostał naszej rekomendacji. Nie byłem pewien, czy chcemy rekomendować graczom tytuł tak okrutny, niezależnie od docenienia jego grywalności.

Myśli nieprzemyślane - Uśmiercaj mnie powoli - ilustracja #1

Lordareon: Oj tam, oj tam, że niby pierwsza gra, która na rating M zapracowała czymś więcej, niż bryzgającą z ekranu juchą? Brutalność w God of War II nie jest celem samym w sobie, li tylko środkiem do niego. Środkiem efektownym, momentami szokującym, ale idealnie podkreślającym bezkompromisowy wizerunek gry i jej bohatera. Nie zapominajmy, że mówimy tu o tytule ocierającym się o dziejowość, a na czynniki pierwsze rozkładamy tylko jeden jego aspekt, bynajmniej nie najważniejszy. Ale jak ja mam Kratosa przed Tobą, Borysie, bronić? Przecież nie będę tłumaczyć, że powieszenie dogorywającego Perseusza za kark na metalowym haku i spuszczenie go kilka pięter w dół było uzasadnione, bo umożliwiło otwarcie drzwi prowadzących do następnego pomieszczenia. Jako dziecko zer i jedynek, nie jestem wrażliwy na takie widoki; wręcz przeciwnie – dobrze zrealizowaną rzeź, taką nie do końca politycznie poprawną, zaliczyłbym wręcz w poczet zalet rozpatrywanej produkcji. Dlatego chociażby, że przełamuje ona pewną barierę tabu. Zresztą, sam tam ostatnio zagrywałeś się w końcu w symulator strzelaniny w amerykańskiej szkole, więc pierwszy kamieniem na pewno we mnie nie rzucisz.

Shuck: Columbine Massacre RPG to insza inszość. Ta gra ma dla mnie wartość przez wgląd na problem, który nie tyle porusza, co przypomina. Problem, który jak najbardziej zaistniał w rzeczywistości, więc nie ma już sensu udawać, że wydarzenie nie miało miejsca, i można, a wręcz warto zadawać pytania i szukać na nie odpowiedzi, czemu stało się, jak się stało. GoW2 niczego nie przypomina, ale tworzy od podstaw i tworzy z myślą o tym, by było to jak najokrutniejsze. Argumentacja, że wyrywanie oka Cyklopowi czy wieszanie Perseusza na haku służy ukazaniu skomplikowanego wnętrza Kratosa i jego dedykacji podjętej przezeń misji, nijak do mnie nie trafia, bo być może w takim razie Kratos nie powinien się był z tych zer i jedynek narodzić.

No, dobrze, bo czuję, że popadam w hipokryzję. Pytanie brzmi, czy pokonanie Kolosa Rodyjskiego dostarczałoby graczowi mniejszej satysfakcji, gdyby nie uraczyć go wcześniej seriami animacji jego cierpienia? Jestem przekonany, że wrażliwsza część graczy, którzy po tę grę sięgnęli nie raz nie dwa poczuła ukłucie sumienia patrząc na to, co sami wyrządzają. Nie pierwsza to gra, w której walka z bossami trwa długo i wymaga stopniowego ich osłabiania, ale nie wydaje mi się, by sadystyczne obrazowanie ich cierpienia służyło komukolwiek za cokolwiek innego niż dowód na to, że z autorami gry coś jest nie tak.

Myśli nieprzemyślane - Uśmiercaj mnie powoli - ilustracja #2

Lordareon: Hm, w powietrzu znów wisi to paskudne przysłowie o gustach, ale jako że stanowi ono podłą protezę na argumenty, nie zniżę się do poziomu zacytowania go. Ale. Myślę, że trochę mimo wszystko koloryzujesz. Kratos nie ma skomplikowanego wnętrza, a jeśli szukać ładnie brzmiących cech, które dobrze by go opisały, wybrałbym „wyrazistość”. Gdyby pojedynek z Kolosem wyzuty był z detali obrazujących cierpienia potwora, prawdopodobnie byłby porównywalnie grywalny. To one jednak stawiają tutaj kropkę nad i, uzupełniają świat przedstawiony o nieskromny pierwiastek hardkoru. Twoje obawy o wrażliwszą część graczy najprawdopodobniej są słuszne, ale kto powiedział, że GoWII to gra dla nich? Poza tym, jak można łatwo wywnioskować, sam się do owej grupy zaliczasz, nie odmawiaj więc nam, robotom bez serca i duszy, odrobiny sadystycznej przyjemności. (Rany, w ogóle to pisząc te słowa czuje się idealnym materiałem do zacytowania w jakimś tabloidzie, w artykule o ośmiolatku, co pod wpływem gry obciął macki swoim rodzicom. Czy coś.)

Pogadali-se: Borys „Shuck” Zajączkowski & Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

Screeny dostarczył Lordareon (i dlatego nic na nich kontrowersyjnego nie ma ;p).

Powiązania do myśli