Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 16 marca 2007, 10:30

autor: Marek Grochowski

Historia serii Grand Theft Auto – część 6

To nasze przedostatnie spotkanie z historią serii Grand Theft Auto. Zgodnie z wczorajsza obietnicą dzisiaj kontynuujemy prezentację ostatniej jak dotąd części znakomitego cyklu, która zaszczyciła wreszcie swoją obecnością posiadaczy popularnych blaszaków.

To nasze przedostatnie spotkanie z historią serii Grand Theft Auto. Zgodnie z wczorajsza obietnicą dzisiaj kontynuujemy prezentację ostatniej jak dotąd części znakomitego cyklu, która zaszczyciła swoją obecnością posiadaczy popularnych blaszaków.

Pecetowa edycja San Andreas ukazała się w sklepach dokładnie 10 czerwca 2005. Większość osób, która tego dnia nabyła dzieło Rockstar Games, miała co do swego nabytku kilka obiekcji. Najczęstsze z nich dotyczyły pracy kamery oraz dość kontrowersyjnego sterowania.

Historia serii Grand Theft Auto – część 6 - ilustracja #1

Jeżeli chodzi o pierwszy mankament, graczom trudno było przyzwyczaić się do swobodnego operowania widokiem. Dotąd bowiem machanie myszką nie miało aż tak dużego wpływu na to, co obserwowaliśmy na ekranie. Co się tyczy zaś kontroli nad bohaterem, dużą niespodzianką dla odbiorców było pozbycie się przez twórców tzw. strafe’ów, czyli opcji poruszania CJ’em na boki. Zamiast tego zaserwowano klasyczną możliwość skręcania naszego podopiecznego w wybranym kierunku.

Część pecetowców przeklinała także mało schludną oprawę graficzną tytułu. Nie da się ukryć, że już w 2005 r. silnik RenderWare uważany był za dosyć leciwy. Naturalnie sztab specjalistów z Rockstar Games próbował zatuszować niedoskonałości engine’u, wzbogacając go o zaawansowaną obsługę świateł czy też efekt rozmycia powierzchni, dający się zaobserwować szczególnie podczas szybkiej jazdy samochodem albo skoku ze spadochronem. Mimo to jako główną wadę San Andreas podawano właśnie grafikę.

Dla odmiany deweloperzy zebrali wiele ciepłych słów za znakomitą ścieżkę dźwiękową swego dzieła. Trwający blisko 9(!) godzin soundtrack zawiera w sobie mnóstwo hitów z niemal każdego, popularnego gatunku muzycznego. Wśród najbardziej znanych utworów warto wymienić chociażby kawałki takich wykonawców, jak Guns N' Roses, Depeche Mode, Rage Against the Machine, Lynyrd Skynyrd, Snoop Dogg czy Dr. Dre. Ponad 150 licencjonowanych piosenek wystarczyło, aby muzykę z San Andreas okrzyknięto jednym z najlepszych soundtracków w historii gier wideo. Do sukcesu tego przyczyniło się m.in. wydanie ścieżki dźwiękowej w formie ośmiu osobnych płyt audio.

Historia serii Grand Theft Auto – część 6 - ilustracja #2

Jak na Rockstar Games przystało, produkt tego studia obfituje w liczne smaczki i easter eggi, których próżno szukać w innych tytułach. W grze pojawia się chociażby banner reklamowy, sugerujący, że konkurencyjne True Crime nadaje się do wyrzucenia na śmietnik. Ponownie można usłyszeć również obraźliwe słowa pod adresem twórców Drivera. Ponadto SA zawiera także liczne odwołania do serii Resident Evil czy też do poprzednich odsłon sagi GTA. Wystarczy wspomnieć tu o kilku znajomych postaciach, jak Salvatore Leone, Catalina czy Claude, bohater trzeciej części cyklu. Nawiązań do „trójki” jest zresztą więcej, np. misja Saint Mark’s Bistro, w której lecimy samolotem na wyspę Portland, by zlikwidować gangstera nazwiskiem Forelli. Mało kto wie, że po wykonaniu tego zadania możemy powrócić do dzielnicy Liberty City, czyniąc to przy pomocy jetpacka oraz… wizyty w siłowni. Sposób na odkrycie powyższej ciekawostki przedstawiony został tutaj.

Ze wszystkich legend na temat San Andreas najciekawsze są jednak motywy mówiące o UFO oraz… Yeti. Co do obcych przybyszy z kosmosu – wielu graczy uroiło sobie, że niektóre z obiektów latających po niebie są statkami kosmicznymi. Nikt jednak nigdy nie udokumentował, że w grze rzeczywiście znajdują się Marsjanie, istoty z Wenus czy innej odległej planety (choć wielokrotnie wspominają o nich wirtualni mieszkańcy Los Santos, San Fierro oraz Las Venturas). Podobnie nikomu nie udało się udowodnić, że w okolicach góry Chiliad czai się potwór, nazywany przez Amerykanów Bigfoot, ewentualnie (błędnie) Yeti. Niektórzy gracze obsesyjnie poszukują dzikiego zwierza, zasypując fanowskie fora fotomontażami, mającymi udowodnić, że monstrum rzeczywiście egzystuje. Większości zapaleńców nie zniechęca nawet fakt, że swego czasu jeden z szefów Rockstara, Terry Donovan powiedział: „Bigfoota w grze nie ma, tak jak nie ma go w prawdziwym życiu” . Powyższe plotki i ploteczki nijak się jednak mają do pewnego niezaprzeczalnego faktu, który mocno odbił się na stanie konta twórców GTA, a także wydającego serię koncernu Take-Two. Mowa oczywiście o przesławnej aferze z modem Hot-Coffee.

Historia serii Grand Theft Auto – część 6 - ilustracja #3

Jak zapewne wszyscy wiedzą, ten drobny, amatorski patch odblokowuje w grze dość osobliwą opcję, a mianowicie możliwość odbywania stosunków seksualnych przez głównego bohatera oraz jego partnerki, przy czym należy dodać, że owe igraszki nie mają praktycznie żadnego wpływu na nasze postępy w rozgrywce. Sprawa jest jednak na tyle kontrowersyjna, że wywołuje emocje aż po dziś dzień. Wkrótce po ukazaniu się feralnego pliku wiadomość o odblokowaniu łóżkowych wyczynów Carla Johnsona tak zbulwersowała Amerykanów, że zażądali oni, aby produkcję (oznaczoną i tak kategorią 17+ ze względu na wulgaryzmy, przemoc, narkotyki itp.) wycofano ze sklepów i wprowadzono do niej niezbędne usprawnienia, eliminujące frywolną furtkę. Bo co jak co, ale seks jest w USA tak delikatną materią, że niektórzy są w stanie przysiąc na życie swych dzieci, iż nigdy nie mieli z nim nic wspólnego…

Rockstar Games posłusznie załatało swój projekt i mógł on z powrotem znaleźć się w sprzedaży. Studio poradziło sobie także z graczami, którzy zdążyli już kupić „ciekawszą” wersję tytułu. Specjalnie dla nich udostępniono patcha, który poza blokadą Hot Coffee oferował także większą stabilność San Andreas i wyeliminował z produktu garść graficznych niedoróbek. Dzięki temu po kilku gorących miesiącach sprawa rozeszła się po kościach.

Historia serii Grand Theft Auto – część 6 - ilustracja #4

Mówiąc o grze, która na przestrzeni lat wywołała tyle emocji, nie sposób przemilczeć kwestię jej polskiej premiery. Przypomnijmy, że pecetowe SA trafiło do Polski 13 czerwca, a dystrybutor gry Cenega, wydała ją wyłącznie w angielskiej wersji językowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że do nadwiślańskiego kraju trafiło wówczas jedynie 2500 sztuk produktu w edycji kolekcjonerskiej, a cenę każdego z nich ustalono na… 259,90 zł. Skutecznie ostudziło to zapał wielu rodzimych graczy, którzy pospiesznie skorzystali z ofert zagranicznych sklepów internetowych oraz mniej legalnych dróg zdobycia tytułu.

Linki do poprzednich części:

Historia serii Grand Theft Auto – część 1

Historia serii Grand Theft Auto – część 2

Historia serii Grand Theft Auto – część 3

Historia serii Grand Theft Auto – część 4

Historia serii Grand Theft Auto – część 5