Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 8 listopada 2004, 14:27

Od pierwszych Wormsów po Worms: Oblężenie - cz.4

Polska premiera Worms: Oblężenie jest doskonałą okazją do tego, aby spojrzeć w przeszłość i zobaczyć jak najsłynniejsza seria gier o robakach kształtowała się przez ostatnie dziesięć lat. Do tej pory omówiliśmy pierwszą część gry, rozprawiliśmy się z dodatkiem i wersją reżyserką a także rzuciliśmy okiem na drugą odsłonę serii. W dniu dzisiejszym przybliżymy Wam Worms Armageddon i Worms World Party

Polska premiera Worms: Oblężenie jest doskonałą okazją do tego, aby spojrzeć w przeszłość i zobaczyć jak najsłynniejsza seria gier o robakach kształtowała się przez ostatnie dziesięć lat. Do tej pory omówiliśmy pierwszą część gry, rozprawiliśmy się z dodatkiem i wersją reżyserką, a także rzuciliśmy okiem na drugą odsłonę programu. W dniu dzisiejszym przybliżymy Wam Worms Armageddon i Worms World Party.

Worms Armageddon (lub Wormageddon – bo taką roboczą nazwę nosiła nowa gra Andy’ego Davidsona i niezawodnej grupy Team 17) od początku nosiła znamiona rozwinięcia tematu zapoczątkowanego w Worms 2, bez jakichkolwiek zmian w ogólnych zasadach rozgrywki i ostatecznym wyglądzie programu. Autorzy z pełną premedytacją wzięli w obroty zastosowany wcześniej silnik i rozpoczęli jego rozbudowę o nowe funkcje.

Od pierwszych Wormsów po Worms: Oblężenie, czyli opowieść o robakach cz.4 - ilustracja #1

Już w trakcie rozpoczęcia prac wiadomo było, że tym razem cały wysiłek pójdzie w rozszerzenie możliwości zabawy w Internecie – choć wcześniej tryb multiplayer był sukcesywnie modyfikowany, nie satysfakcjonował on w pełni ani autorów, ani fanów. Andy Davidson i spółka zdecydowali się oprzeć rozgrywkę sieciową na własnym wynalazku o nazwie Wormnet. Bazując na protokole IRC, programistom Team 17 udało się stworzyć wirtualne pomieszczenia, w których wszyscy chętni do gry mogliby się spotykać, rozmawiać i decydować o warunkach kolejnych batalii. Mimo, że tryb multiplayer był absolutnym priorytetem w Worms Armageddon, nie zapomniano jednak o samotnych graczach. Otrzymali oni pakiet specjalnie zaprojektowanych misji z konkretnym celem do wykonania, zestaw treningowy a także odmienne od standardowej formy zabawy, np. tryb artyleryjski czy wyścigi owiec. W grze nie mogło również zabraknąć nowych broni, pojawiły się między innymi długo oczekiwane miotacze ognia czy łuki.

Worms Armageddon ukazał się w 1999 roku i mimo tego, że nie odniósł tak dużego sukcesu komercyjnego jak jego poprzednik, nadal znamionował wysoką jakość (recenzje na łamach renomowanych magazynów zachodnich były równie entuzjastyczne, jak w przypadku Worms 2). Rozgrywki w Internecie ruszyły pełną parą i w zasadzie fanom robaczych wojen nic do szczęścia nie było więcej potrzeba. No, może poza zupełnie nowym produktem osadzonym w znanych doskonale realiach.

Od pierwszych Wormsów po Worms: Oblężenie, czyli opowieść o robakach cz.4 - ilustracja #2

Mimo, że już w 1999 roku Team 17 reklamował Worms Armageddon jako produkt, który jest końcem robaków, takich jakimi znaliśmy je do tej pory, żądza pieniądza zwyciężyła. Zamiast całkowicie nowego produktu, fani po raz kolejny zobaczyli na półkach sklepowych odświeżoną wersję Worms 2. Stało się to w 2001 roku – gra otrzymała podtytuł World Party.

„Nowy” program jeszcze bardziej odwoływał się do rozgrywek wieloosobowych. Pojawiło się mnóstwo nowych wariantów zabawy w trybie multiplayer, chociaż sam szkielet pozostał praktycznie niezmieniony. Co powiecie o linie za pomocą której można pokonać prawie całą planszę? A może do gustu przypadnie Wam zwiększenie siły rażenia broni rakietowej? Te oraz kilkadziesiąt innych bonusów, które przełączało się w prosty sposób przed rozpoczęciem zmagań może i nie były specjalnie odkrywcze, ale bez wątpienia – podnosiły doznania płynące z eksterminacji drużyn wroga.

Od pierwszych Wormsów po Worms: Oblężenie, czyli opowieść o robakach cz.4 - ilustracja #3

W Worms World Party jak zwykle postarano się udoskonalić to, co sukcesywnie wprowadzano do serii od kilku lat. Niewielka liczba nowych broni, kilkadziesiąt misji z jasno określonymi celami (zarówno dla jednego jak i wielu graczy), premierowe plansze i zestawy dźwiękowe. Autorzy pokusili się nawet o Wormopedię, czyli robaczą encyklopedię, zawierającą wiele przydatnych informacji, np. opisy działania poszczególnych środków zagłady. Worms World Party okazał się w ostatecznym rozrachunku pomysłem chybionym. Fani oczekiwali raczej czegoś zupełnie nowego a nie kolejnego odcinania kuponów od antycznego już pierwowzoru. Najlepiej odzwierciedlały to opinie krytyków w zachodniej prasie. Mimo, że końcowe oceny nadal były wysokie, Worms Armageddon uplasował się wyraźnie wyżej.

Wraz z Worms World Party zakończyła się kolejna epoka w historii robaczych wojen. W niedalekiej przyszłości miały pojawić się zupełnie nowe programy, które pod wieloma względami podzieliły dotychczasowych fanów. Ale o tym szerzej jutro.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej