Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Doom Przed premierą

Przed premierą 20 kwietnia 2016, 12:06

Testujemy grę Doom - ni to Quake III: Arena, ni to Call of Duty

W multiplayerze nowego Dooma id Software łączy tradycję z nowoczesnością, doprawiając esencję rozgrywki rodem z Quake'a III wieloma elementami zapożyczonymi z typowych współczesnych shooterów. Taka mikstura potrafi mocno zapiec w gardle.

Przeczytaj recenzję Recenzja gry Doom - nowe szaty króla strzelanin

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

CO WIEMY PO BECIE?
  1. nieskomplikowane, przystępne zasady gry w poszczególnych trybach;
  2. w miarę dynamiczna (ale za wolna dla fanów Quake’a) rozgrywka;
  3. walki toczą się na niewielkich, dość ciasnych arenach z licznymi zakamarkami;
  4. trochę starego: zdrowie regenerowane apteczkami, pancerz, power-upy, podwójny skok, klasyczny arsenał...
  5. ...i trochę nowego: brak zbierania broni na arenach, „udziwnione” tryby gry, dużo opcji personalizacji postaci;
  6. powiew świeżości wnoszą runy przemieniające graczy w demony;
  7. ładna grafika i dobra optymalizacja, stabilne serwery.

Tworzenie nowych strzelanek, które reprezentują stare, uwielbiane serie, to w dzisiejszych czasach ciężki kawałek chleba. Niby każdy fan Dooma, Quake’a czy Wolfensteina dobrze wie, za co darzy ową klasykę miłością, i nie wyobraża sobie zmieniania oryginalnych elementów, ale gdy się nad tym porządnie zastanowi, dochodzi do wniosku, że równocześnie już bardzo zżył się z pewnymi współczesnymi rozwiązaniami wprowadzonymi do gatunku. Dlatego producenci muszą kombinować, ile mogą zachować z oryginału, a ile powinni dorzucić nowości. Obronną ręką wyszły z tego typu sytuacji m.in. studia MachineGames (Wolfenstein: The New Order) i rodzime Flying Wild Hog (Shadow Warrior). Teraz przed podobnym wyzwaniem staje id Software, które próbuje wskrzesić legendę Dooma. Już pomijając nawet rangę reaktywowanej marki, zadanie jest tym trudniejsze, że twórcy nie ograniczają się do kampanii solowej, ale przygotowują także potężny moduł multiplayerowy – i temu ostatniemu poświęcamy niniejszy tekst, wypróbowawszy ów tryb w niedawnych beta-testach. Czy deweloperowi udało się odpowiednio wyważyć proporcje pomiędzy starym a nowym? Niestety, nie bardzo. Ale zabawa i tak wciąga.

Pewnie wielu z Was wyda się to nie do pomyślenia, ale w nowym Doomie każdy może bawić się rakietnicą - do tego bez przeczesywania mapy za tą bronią, bez martwienia się o zapas amunicji... i bez rocket jumpów, niestety.

O trudnym współżyciu młodości ze starością

W becie udostępniono dwa tryby gry i dwie mapy, podczas gdy docelowo – w pełnej wersji – mamy otrzymać sześć wariantów rozgrywki i dziewięć aren. Tak więc testowaliśmy tylko niewielki wycinek całości, w związku z czym nie ma co jeszcze dzielić skóry na niedźwiedziu i wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Niemniej w mechanice rozgrywki chyba wszystko jest już na swoim miejscu i do premiery zmieni się pewnie co najwyżej balans poszczególnych parametrów (np. obrażeń od różnych typów broni), więc można już pokusić się o konstruktywną krytykę większości elementów multiplayera.

Testujemy grę Doom - ni to Quake III: Arena, ni to Call of Duty - ilustracja #3

W dobie sukcesywnego wskrzeszania kolejnych FPS-owych ikon pewnie niejeden gracz zadaje sobie pytanie: kiedy zatem dostaniemy nowego Quake’a? W tym miejscu warto zwrócić uwagę na fakt, że seria Doom nigdy nie stała multiplayerem – a nowa odsłona kładzie duży nacisk na ten właśnie aspekt. Jaki płynie z tego wniosek? Ano taki, że według wszelkiego prawdopodobieństwa id Software próbuje zawrzeć „2 w 1”, łącząc w jednej grze kampanię na miarę Dooma z trybem wieloosobowym rodem z Quake’a III. W takiej sytuacji osobny Quake, który w gruncie rzeczy jest marką bardzo podobną do Dooma, wydaje się zbędny z biznesowego punktu widzenia. Ale obym okazał się fałszywym prorokiem.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!
Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!

Przed premierą

Na rynku jest już mnóstwo gier tego gatunku, ale mało która startując z pułapu Early Access szturmem podbiła serca graczy, uzyskując 96% pozytywnych opinii spośród niemal 17 tysięcy wystawionych recenzji. Czy Valheim zasłużył na ten zachwyt?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.