Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Gramy dalej 3 marca 2017, 15:36

Tom Clancy's The Division rok po premierze – Ubisoftu ratowanie przebojowej strzelanki - Strona 3

The Division przeszło wyjątkowo ciężką chorobę wieku dziecięcego; kilka miesięcy po premierze gra był wręcz w stanie agonii. Na szczęście sztab doktorów z Ubisoftu i studia Massive wykazał determinację, by uratować pacjenta – i udało im się tego dokonać.

1,4 powodu, by wrócić do gry

DLC Przetrwanie pokazało kilka nowych kryjówek.

Wprowadzenie dużych zmian poprzedziły działania na wyjątkową skalę. Studio Massive Entertainment, chcąc podkreślić, jak ważna jest rola społeczności zgromadzonej wokół tytułu, zaprosiło wybraną grupę graczy do swojej siedziby, by omówić proponowane rozwiązania. Dla reszty uruchomiony został specjalny serwer, na którym można było wypróbować The Division w nowej wersji. Wydanie łatki zostało poprzedzone kilkutygodniowymi testami i implementowaniem zmian na bieżąco w wyniku obserwacji i odzewu społeczności. Taki sposób udoskonalania gry stał się już stałą praktyką przy każdym kolejnym patchu, a nawet przy dodatkach DLC, udostępnianych przed premierą do testów.

Wydana pod koniec października aktualizacja 1.4 rzeczywiście przywróciła rozgrywkę na właściwe tory. Czas potrzebny do zabicia przeciwników mocno zmalał, wprowadzono przejrzysty podział świata gry na cztery rosnące poziomy trudności, a lecące jak manna z nieba łupy pozwoliły uzbroić się na tyle, by spokojnie ukończyć trudniejsze zadania. Gra stała się także grywalna dla osób preferujących samotną rozgrywkę, które nie tylko miały teraz szansę przetrwać w Podziemiach i Strefie Mroku, ale i na mapie Nowego Jorku. Na tej zaroiło się bowiem od wędrownych bossów i towarzyszących im patroli, dając małą namiastkę „bezpiecznej” Dark Zone. The Division w końcu stało się takie, jakie powinno być od samego początku. Osobną kwestią pozostają jednak płatne dodatki DLC i ogólna jakość przepustki sezonowej.

Losowo generowana powtarzalność

Przetrwać trzeba nie tylko głód i pragnienie, ale przede wszystkim mroźną aurę.

Helikopter w ogniu - to przez tę katastrofę musimy przedzierać się przez pół miasta w samej koszuli

Pierwszym płatnym dodatkiem, wydanym równocześnie z nieszczęsną łatką 1.3, były Podziemia, reklamowane jako losowo generowana sieć korytarzy, serwująca za każdym razem trochę inne doświadczenie. W rzeczywistości okazało się, że to ciągle te same trzy misje, rozgrywane w kilku różnych sceneriach – piwnicach elektrowni, tunelach metra czy sieci kanałów. Zamiast ogromnego labiryntu podziemnych korytarzy pojawiła się ściśle liniowa akcja, prowadząca nas wytyczoną ścieżką. Podziemia wniosły nieco oczekiwanej świeżości i jak zawsze błyszczały oprawą graficzną, jednak po kilkunastu misjach przychodziło uczucie, że widziało się już wszystko.

Sytuacji nie ratowała obecność kilku modyfikatorów utrudniających rozgrywkę, a problem ze zbyt silnymi przeciwnikami w wersji 1.3 nie zachęcał, by schodzić pod ziemię – zwłaszcza że tam również nie było checkpointów i każda porażka oznaczała natychmiastowy powrót do bazy. Dodatek przyniósł również kolejny najazd: Smocze Gniazdo, który tym razem nie został udostępniony wszystkim z darmową aktualizacją.

Jak jednak pamiętamy, najazdy nie zdobyły serca społeczności The Division i ten również szybko stał się niszową aktywnością. Z Podziemi najbardziej warta zapamiętania jest jedna jedyna misja fabularna, przenosząca nas do klubu techno gdzieś w kanałach i rzucająca w strzelaninę przy dźwiękach pulsującej muzyki. Tych parę niezwykle klimatycznych minut jeszcze bardziej potwierdza fakt, jak dobrze wychodzi twórcom z Massive kreowanie zawartości fabularnej, w odróżnieniu od powtarzalnych trybów rozgrywki.

Survival pomaga grze przetrwać

Ukończenie Przetrwania to ogromna satysfakcja, zwłaszcza po walce wspólnie z innymi graczami.

Po średnio satysfakcjonujących Podziemiach w końcu przyszedł czas na opóźniony dodatek Przetrwanie. To był prawdziwy strzał w dziesiątkę i DLC warte swojej ceny. Dostaliśmy coś, co przypominało rajd – długą, trudną misję z określonym celem, nieubłaganą presją czasu i ogromną dowolnością w wyborze drogi realizacji zadania. Do dyspozycji mamy całą mapę Nowego Jorku (łącznie ze Strefą Mroku) i tylko od nas zależy, którędy dotrzemy do lądowiska helikoptera i jak długo zabawimy w danym rejonie. Pogrążone w burzy śnieżnej miasto odstrasza zimnem i czającymi się wrogami, a my dysponujemy jedynie pistoletem – całą resztę trzeba jakoś zdobyć. Tu rzeczywiście każde podejście może wyglądać trochę inaczej – umrzemy z zimna po 10 minutach, postępująca choroba zabije nas na 5 sekund przed startem śmigłowca albo zdołamy odlecieć z zapasem łupów.

Niemałym zaskoczeniem, zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu, jest nowa frakcja wrogów – Łowcy. Ekipa Massive stworzyła tu bezsprzecznie najlepszą sztuczną inteligencję przeciwników w grach, bez porównania z innymi tytułami. Łowcy ruszają do ataku, gdy jesteśmy osłabieni, siedzą cicho za zasłoną dziesiątki sekund, jeśli czekamy na nich z wymierzoną bronią, leczą się apteczkami, poruszają jedynie od zasłony do zasłony, a gdy nas powalą – nie pozwalają na zastosowanie pierwszej pomocy, tylko podbiegają i dobijają toporkiem. Twórcy wykorzystali w ich przypadku te same animacje poruszania się co dla postaci gracza, co początkowo powodowało nawet pomyłki, czy ma się do czynienia z żywą osobą, czy ze sztuczną inteligencją!

Podziemia to jedynie trzy rodzaje powtarzanych w kółko misji.

Przetrwanie w bardzo udany sposób pogodziło również zwolenników PvP i PvE. Przed misją możemy wybrać preferowany wariant, ale nawet gdy decydujemy się na trudniejsze zmagania z innymi graczami, walka z dysponującymi podobnym wyposażeniem przeciwnikami jest o wiele lepiej wyważona, a co za tym idzie – emocjonująca. Rywalizacja występuje zresztą nawet w trybie PvE, gdyż wtedy obecne na serwerze inne osoby mogą wyprzedzić nas w plądrowaniu skrzynek z surowcami, a nawet posunąć się do pewnego rodzaju griefingu.

Niektórzy lubują się bowiem w przyciąganiu swojego łowcy, podczas gdy inni czekają na przylot śmigłowca. Pojawienie się w strefie lądowania i ucieczka wystarczają, by nieszczęśnik musiał zmierzyć się z liczniejszą grupą łowców, co czasem prowadzi do porażki tuż pod sam koniec misji. Mimo to Przetrwanie to niezwykle udany i satysfakcjonujący tryb gry. Jednak aby był taki cały czas, potrzebuje wprowadzania regularnych zmian, tak by nie dało się wykonywać zadania na pamięć, mechanicznie. Na razie jedynym sposobem na niedopuszczenie do znudzenia się jest... sporadyczne granie.

The Division to gra, która opowiada przerażająco realną historię pandemii
The Division to gra, która opowiada przerażająco realną historię pandemii

Gramy dalej

Pierwsza część The Division nie zachwycała fabułą, ale ukryte w niej znajdźki zawierają coś ciekawszego. Kronikę wybuchu epidemii, która do złudzenia przypomina obecny rozwój sytuacji w Nowym Jorku i wielu innych krajach.