Wolicie Yennefer od Triss - wszystko o Waszych wyborach ukochanej w grze Wiedźmin 3 - Strona 7
Wybór ukochanej w grze Wiedźmin 3: Dziki Gon był niezmiernie ważną kwestią nie tylko dla Geralta, ale i dla nas samych. Jak się jednak okazuje - niezbyt trudną. Większość z Was wybrała Yennefer, nawet jeśli nie miała kontaktu z książkami. Dlaczego?
To przyzwyczajenie do sygnalizowania ostateczności naszych wyborów poskutkowało również (nie)sławną sceną niedoszłego trójkąta. Ja osobiście uważam to za świetny prztyczek w nos w przypadku graczy, którzy założyli, że można romansować na każdym froncie bez żadnych konsekwencji. Sam, wychodząc z założenia, że jedynym słusznym wyborem dla mojego Geralta jest bycie z Yennefer, ubawiłem się setnie, gdy okazało się, że niektórzy koledzy z redakcji mocno się zdziwili, chcąc mieć obie czarodziejki.
RED - Hmm... To było sporo czasu temu, ale pamiętam, że nie stała za tym żadna zimna kalkulacja. Kiedy przyszło mi zmierzyć się z tą sceną, z tą sytuacją, zadałam sobie pytanie, co by zrobiły dwie dziewczyny, przyjaciółki, które od lat łączy specyficzny miłosny trójkąt z tym samym facetem, kobiety, z których każda gotowa jest ustąpić pola tej, którą Geralt wybrał, i mimo złamanego serca nie żywić urazy... Ale on nie wybrał żadnej z nich. Chciał mieć je obie i z jakiegoś tajemniczego powodu uznał, że one albo się o sobie nawzajem nie dowiedzą (mimo że się przyjaźnią), albo nie będą miały nic przeciwko temu. Otóż jednak miały. Wiedźmin – jak zwykle go kochamy i wybaczamy różne towarzyskie wpadki – tutaj jednak trochę przegiął. Wypadało dać mu nauczkę – ale nie taką, żeby nadmiernie bolało, tylko taką, żeby poczuł, że tak się nie robi. W stylu czarodziejek, więc z pieprzem. Ale też z klasą. No i trochę zabawną. Tak powstała ta scena.
Pisanie romansów w grach nie jest zadaniem łatwym – z jednej strony muszą być wystarczająco dojrzałe, by nie budzić zażenowania, a z drugiej nie można przesadzić z ich pompatycznością, by nie narazić się na śmieszność. Równie trudne jest przedstawienie w grze dwóch kobiet – jednej, którą znamy w wirtualnym świecie już od wielu lat, oraz drugiej, która dla osób zaznajomionych z tym uniwersum stanowi postać ikoniczną i bardzo specyficzną jednocześnie, a co gorsza – pierwotną wybrankę bohatera. Próbując ocenić popularność Yennefer wśród graczy, ja sam skłaniałbym się ku wytłumaczeniu, że nawet jeśli gra nie sugerowała wyboru jakiejkolwiek z postaci, to odgrywając rolę Geralta, gdzieś z tyłu głowy mogliśmy wciąż mieć tę myśl, że to właśnie kruczowłosa czarodziejka jest słuszną wybranką wiedźmińskiego serca. Czy uznacie to za wadę, pozostawiam już Waszej opinii.
– Ładne marzenie – Yennefer lekko pogładziła go po ramieniu. – Dom. Własnoręcznie zbudowany dom, w tym domu ty i ja. Ty hodowałbyś konie i owce, ja uprawiałabym ogródek, warzyła strawę i gręplowała wełnę, którą wozilibyśmy na targ. Za grosz uzyskany ze sprzedaży wełny i różnych ziemiopłodów kupowalibyśmy to, co nam niezbędne, dajmy na to, miedziane sagany i żelazne grabie. Co jakiś czas odwiedzałaby nas Ciri z mężem i trójką dzieci, czasami zajrzałaby Triss Merigold, by pobyć kilka dni. Starzelibyśmy się pięknie i z godnością. A gdybym się nudziła, przygrywałbyś mi wieczorami na własnoręcznie zmajstrowanych dudach. Gra na dudach, jak powszechnie wiadomo, jest najlepszym remedium na chandrę.
Michał Mańka | GRYOnline.pl